Senator Kogut był nieporozumieniem, złożę wniosek o jego usunięcie z PiS-u
Ryszard Nowak za przebieg wyborów na szefa okręgowego PiS-u obwinia posłów z powiatów. Zaskoczyła mnie nielojalność i zakulisowe działania posłów z Naimskim na czele - mówi
Wybuczeli Pana na zjeździe wyborczym PiS-u w okręgu.
- Jedni buczeli, inni klaskali.
Jak Pan to odebrał?
- To świadczyło tylko o tym, że wystąpił podział wśród delegatów, przygotowany przez działaczy spoza Nowego Sącza.
To senator Stanisław Kogut odpowiada za ten rozdźwięk między podporządkowanymi decyzji prezesa Jarosław Kaczyńskiego delegatami, którzy zagłosowali na Wiesława Janczyka, a delegatami, którzy sprzeciwili się jego woli?
- Działam w polityce od 25 lat i wiem jak dokonują się wybory okręgowe. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że nie jest to tylko kwestia senatora Koguta, ale też innych parlamentarzystów, którzy nie wprost, ale kryjąc się za plecami swoich delegatów zadziałali przeciwko ministrowi Wiesławowi Janczykowi nie chcąc, by był szefem zarządu okręgu, a tym samym sprzeciwili się woli prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
A szef PiS-u znany jest z tego, że nie toleruje sprzeciwu...
- No właśnie, i tutaj wracam do tego „buczenia”. W partii, która ma określony statut. Której członkowie z własnej woli dali prezesowi plenipotencje delegowania przewodniczącego okręgu, działacze powinni się podporządkować obowiązującym zasadom. Jeśli się z tym nie zgadzają mogą sobie realizować własne ambicje na przykład w KOD-zie.
Nie ma demokracji w PiS?
- Właśnie to jest demokracja.
Która polega na tym, że albo głosujecie tak jak pan prezes chce, albo - jak pan powiedział na zjeździe i do zgromadzonych - tam są drzwi?
- Analizując demokrację w PiS-ie trzeba zwrócić uwagę na to, że kiedy uchwalano statut, demokratycznie zgodzono się z taką właśnie linią partii i ze sprawowanie przywództwa i władzy, jaką reprezentuje zarówno PiS jako taki, jak i prezes Jarosław Kaczyński. Takie rozwiązanie wprowadza porządek. Koniec i kropka. Nie pasuje? Dziękuję.
Wynik wyborów w okręgu był jednak zaskakujący. Siły podzieliły się pół na pół. Z kilkoma głosami przewagi dla przeciwników Janczyka, który miał rekomendację prezesa partii. To prawie bunt.
- Ryszard Nowak nie ma żadnych wątpliwości jak należy w takiej sytuacji głosować, kiedy Jarosław Kaczyński rekomendował kandydata.
Skoro demokracja w PiS wygląda tak, że trzeba słuchać prezesa partii, to po co te wybory?
- Pani nawet nie wie, jak bardzo cenne były dla nas te wybory, mimo, że przegraliśmy je sześcioma głosami przy naprawdę niezwykle dużej frekwencji. Wiedza, którą dzisiaj mam o osobach (i to znaczących), i o sytuacji w terenie, jest niezwykle cenna.
Zjazd pokazał kto jest lojalny?
Owszem to było widać. Najbardziej mnie smuci to, że są osoby, których słabość charakteru powoduje, że ich własne ambicje biorą górę. Myślą sobie: a dlaczego to nie ja mam być prezesem okręgu? Przecież jestem lepszy od Janczyka, dłużej w partii...
A pana zdaniem Janczyk to dobry kandydat na szefa okręgu?
Nie zgodzę się, żeby o losach Nowego Sącza decydował ktoś, kto nie zna jego realiów
- Dobry. Przyjmowałem go do PiS-u w 2001 roku. Wiedziałem, że jest dobrze przygotowany. Potem obserwowałem jego karierę, to jak przyjmował sukcesy i porażki. Sprawdził się, wytrwał. Miałem do niego tylko jedno zastrzeżenie, że miał za krótkie pazury.
Bez pokazywania pazurów doszedł jednak bardzo wysoko.
- Zgadza się, jest wiceministrem finansów, nie malowanym, ale rzeczywistym i wartościowym. W tej chwili to już dojrzały polityk. Może to powód, że niektórzy inni parlamentarzyści z naszego okręgu, byli trochę zawiedzeni, że nie są na jego miejscu. Niektórym wydaje się, że jak są w partii od samego początku, to w naturalny sposób pretendują do korony.
Rekomendując Janczyka na wiceministra, a potem na szefa okręgu, prezes Kaczyński pokazał im miejsce w szeregu?
- Miejsce w szeregu to ja im pokazałem w swoim przemówieniu, które wybuczeli i nie chcieli go słuchać. Przypadł mi na zjeździe zaszczyt zaprezentowania kandydata na prezesa okręgu. Gdy nie chcieli słuchać, pomyślałem, że niektórzy już zupełnie utracili instynkt samozachowawczy.
Na przykład kto?
- Zaskoczyła mnie nielojalność niektórych kolegów i koleżanek. Na przykład posła, który de facto jako polityk PiS-u funkcjonuje na Woli w Warszawie, czyli Piotra Naimskiego i jego zakulisowe działania. Na razie tyle powiem.
A senator Kogut?
- Kogut nie ma mocy sprawczej, żeby doprowadzić do tego typu sytuacji. Nie on za tym stoi.
Jego zachowanie na zjeździe było skandaliczne. Z jednej strony krzyczał, że prezes jest dla niego świętością, że jak powiedział, że ma być tak, to nie ma dyskusji. Natomiast po pół godzinie krzyczał znów, że mamy demokrację, a Kaczyński nie pozwala na demokratyczny wybór zarządu i prezesa okręgu. Uważam, że należy go wykluczyć z Prawa i Sprawiedliwości, bo działa negatywnie na jej wizerunek. To człowiek nielojalny, nie stosujący się do ogólnych zasad funkcjonujących w partii. Ale nie chciałbym, by okazał się tylko kozłem ofiarnym, bo nie on stał za przebiegiem wyborów.
Nie ma pan dobrego zdania o senatorze Kogucie.
- Kogut był wielkim nieporozumieniem od samego początku, ale zaciskałem zęby, nie krytykowałem, aczkolwiek ciężko mi było nie odnosić się do tego, co robił pan senator ze Stróż próbując tworzyć władze Nowego Sącza składające się z jemu bliskich osób.
Może wolałby pan, żeby Jarosław Kaczyński okręg numer 14 powierzył panu, a nie Wiesławowi Janczykowi?
- Prowadziłem ten okręg przez pięć lat i to były, mimo, że pierwsze i trudne, to jednak najlepsze lata PiS. Tworzyliśmy struktury w całym dawnym województwie nowosądeckim, czyli w dzisiejszym okręgu numer 14. Jednak wydaje się, że pozycja prezydenta miasta, w sytuacji, kiedy mamy aż dziesięciu parlamentarzystów z okręgu, jest za słaba, albo raczej niewłaściwa do tego, by zarządzał okręgiem. Stery w okręgu może dzierżyć ktoś, kto ma codzienny, bezpośredni kontakt z władzami partii. Realizuje wytyczne. Ale pojawiają się samobójcy...
Jak się skończy sprawa wyboru szefa okręgu nr 14?
Wybory należy traktować jako przerwane lub nieważne. Zastanawiam się nad złożeniem wniosku o unieważnienie zjazdu, bo mam podejrzenia, że uczestniczyło w nim wielu delegatów nie mających do tego prawa. Należy to zbadać. Statut PiS-u jednoznacznie określa, że trzeba przynajmniej pół roku należeć do partii i mieć opłacone składki. A ja wiem, że tak nie było. Są dwie drogi: unieważnienie zjazdu, bądź uznanie go za przerwany ze względu na brak wyboru prezesa. Co nie zmienia faktu, że Wiesław Janczyk dalej jest pełnomocnikiem okręgu.
I co dalej?
- Po tym co się stało musi nastąpić głęboka refleksja nad formułą zjazdu, nad rolą pełnomocników i posłów. No i oczywiście, nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości, należy doprowadzić do bardzo szczegółowej weryfikacji delegatów, zgodnie ze statutem. A jeżeli okaże się w gronie delegatów było 30 niepłacących składek i 20 takich, którzy zostali zapisani w ostatniej chwili i przyciągnięci na zjazd, że miało to charakter zorganizowany, to jest to daleko idąca nieuczciwość.
To mogłoby zmienić wynik głosowania na Janczyka?
- Jeśli doszło do tego, to bez względu na ostateczny wynik głosowania, byłby powód do unieważnienia zjazdu.
Podobno Wiesław Janczyk próbował wpływać na komisję liczącą głosy. Przewodnicząca komisji skrutacyjnej Małgorzata Belska się na to poskarżyła.
- Uczestniczyłem w wielu głosowaniach, ale takiej ignorancji przewodniczącej komisji skrutacyjnej, jeszcze nie widziałem. W tej partii nie ma miejsca dla takich osób. Po pierwsze każdy ma prawo przyglądać się pracy komisji. Po drugie były trzy oddzielne głosowania, a każde w innym punkcie obrad. Pierwsze odbyło się głosowanie na prezesa okręgu i komisja powinna po tym pierwszym głosowaniu policzyć karty. Potem ogłosić wynik. W sytuacji gdy jedyny kandydat nie został wybrany, stwierdza się przerwanie zjazdu. A wyszło u nas trochę tak, jakby posłowie wybierali sobie rząd, ale bez premiera. Wszyscy wiemy, że w naszej partii to prezes Kaczyński rekomenduje kandydata na szefa okręgu. Mogą też pojawić się kandydaci z sali. Tu nie pojawił się żaden. Więc jeżeli nie doszło do wyboru przewodniczącego, powinno się przerwać zjazd.
A co z listą członków zarządu, których powołano na zjeździe?
- Nie ma żadnego zarządu. Większość obecnych parlamentarzystów dążyła, by wbrew statutowi, dokonywać wyboru zarządu. Zagubili się okrutnie. Skoro nie dokonano wyboru przewodniczącego zarządu okręgu wyborczego numer 14, powinna być przerwa z zjeździe. Wtedy prezes wskazałby kolejną, lub tę sama osobę, na szefa okręgu i dokończylibyśmy zjazd. Tymczasem kontynuowano głosowania. Powiatowi działacze wybrali swoich ludzi. Wycięli wszystkich z Nowego Sącza. Miasto nie miałoby żadnego reprezentanta. I taki 20-osobowy zarząd spoza Sącza miałby opiniować w wyborach samorządowych kandydaturę na prezydenta Nowego Sącza? Nie zgodzę się na to, żeby ktoś kto na to nie zna realiów Nowego Sącza i na co dzień nie interesował się miastem decydował o jego losach.
I o tym kogo rekomenduje na kandydata PiS-u w kolejnych wyborach na prezydenta miasta?
- Nie chcę toczyć wewnętrznej wojny o swoją pozycję, czy o swoje kandydowanie w następnych wyborach.
Jakie to było uczucie słyszeć, jak inni działacze PiS-u na pana buczeli?
- Interesujące. Rozejrzałem się wtedy po sali.
I odnotowywał pan w pamięci nazwiska?
- Nie, bo ich nie znam, ale widziałem kto się kryje za czyimi plecami. Dużo się wyjaśniło podczas tego niedzielnego zjazdu. Jestem zadowolony, bo mamy już jasność. Wiemy jak ten podział w naszym lokalnym PiS-ie idzie. Wiem czym jest spowodowany. To nie jest podział geograficzny, ale tylko i wyłącznie ludzki. Chodzi o ambicje. Niektórym z koleżanek i kolegów wydaje się, że do Sejmu z balkonikami będą wjeżdżać.