Sensacyjne odkrycie na Podkarpaciu! Teraz trzeba będzie zmienić mapy
Archeolodzy odkryli w Chotyńcu wielkie grodzisko kultury scytyjskiej. - Trzeba zmienić mapy i inaczej spojrzeć na historię ziem polskich - mówi prof. Sylwester Czopek.
Wielkie grodzisko kultury scytyjskiej odkryli archeolodzy z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Dzięki grantowi Narodowego Centrum Nauki ekipa specjalizująca się w epoce brązu i wczesnej epoce żelaza prowadziła badania na wielkim, ponad 40-hektarowym grodzisku w Chotyńcu, w gminie Radymno. Zachowała się tu część pierwotnych umocnień obronnych. W miejscu, które dziś porasta gęsta roślinność.
- Wał wzniesiony ludzką ręką wyniesiony jest ponad otaczający teren 3 do 4 metrów i ma szerokość ponad 30 metrów - opisuje prof. Sylwester Czopek z ekipy archeologów, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego. - Była to znacząca warownia.
Analizy resztek węgla drzewnego znalezionego w rozsypisku wału potwierdziły datowanie obiektu na wczesną epokę żelaza, czyli koniec IX, początek VIII w. przed narodzeniem Chrystusa.
- Są to więc pozostałości dużo starsze, niż do tej pory zakładaliśmy. To, co udało się nam zarejestrować na wiosnę tego roku, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Dzięki zdjęciom robionym z góry, z wykorzystaniem drona, dostrzegliśmy jasne przebarwienia na ciemnym tle warstwy ornej
- kontynuuje prof. Czopek.
Są to ślady zniszczonego przez orkę wału grodziska.
- Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedno niewielkie miejsce, takie zaciemnienie z jaśniejszym nieco wypełnieniem, niemalże okrągłym - pokazuje zdjęcia. - Według naszej wstępnej koncepcji, którą potwierdziliśmy badaniami wykopaliskowymi, mamy tu pozostałość tzw. zolnika.
To miejsce, gdzie występuje kumulacja warstw popiołu. Ale nie tylko.
- Znaleźliśmy fragmenty ceramiki, naczyń glinianych, a do tego militaria scytyjskie - grociki wykonane z brązu o charakterystycznym trójgraniastym kształcie, a także bardzo dużo kości zwierzęcych, wymagających jeszcze opracowania - mówi dr Katarzyna Trybała-Zawiślak z ekipy badawczej. - Wstępne oględziny szczątków pozwalają przypuszczać, że są to kości różnych gatunków, m.in. konia.
Koń dla Scytów był niesłychanie ważny. Pomagał w przemieszczaniu się i łupieżczych wyprawach.
Złota biżuteria arystokracji?
Wydobyty dotąd materiał odpowiada wczesnej epoce żelaza.
- Jesteśmy pewni, iż grodzisko należy przypisać scytyjskiemu kręgowi kulturowemu, który wykształcił się na stepach Europy Wschodniej, objął zasięgiem także strefę lasostepu, a jego wpływy sięgają głęboko i w strefę leśną. Jesteśmy na wstępnym etapie badań. Nie możemy jeszcze pochwalić się wyjątkowymi znaleziskami, ale nie mam wątpliwości, że się pojawią
- tłumaczy rektor.
Czy należy spodziewać się pięknych, złotych przedmiotów, tradycyjnie łączonych ze światem scytyjskim?
- Bardzo byśmy chcieli. Tego typu znaleziska występują na ogół w grobach, wielkich kurhanach władców lub arystokracji scytyjskiej. Na razie nie mamy zlokalizowanego takiego kurhanu, ale do niedawna nie mieliśmy zlokalizowanego grodziska scytyjskiego. Wszystko przed nami. Archeologia jest wspaniałą dyscypliną. Jej piękno polega na tym, że każdy sezon może przynieść coś rewelacyjnego, co pozwoli nam inaczej interpretować odległe dzieje.
Sylwester Czopek zwraca uwagę na naczynia wykonane na kole garncarskim.
- Z aktualnie obowiązujących podręczników historii można się dowiedzieć, że najstarsza ceramika wykonana na kole, znajdowana na ziemiach polskich, przypisywana jest Celtom - ludowi, który przybył z zachodu. My twierdzimy, że pierwsza ceramika toczona pochodzi ze wschodu, z kolonii greckich, przejęli ją Scytowie, ludy trackie i transmitowali to na naszą przestrzeń. Aglomeracja chotyniecka jest ważnym elementem dystrybucji tych wytworów.
Grociki scytyjskie do strzał to także stuprocentowy wyznacznik scytyjskości.
- Gdy władca - co opisał Herodot - chciał się dowiedzieć, iloma Scytami włada, żądał, aby każdy wojownik dostarczył mu jedną strzałę - opowiada rektor.
Co wiemy o Scytach?
- To lud koczowniczy, zajmujący się walką. Jego wielkość polegała na tym, że potrafił on podporządkować sobie inne społeczności, oczywiście wykorzystując swoją militarną siłę. Wokół właściwej Scytii mieszkał więc cały szereg innych ludów, które znamy z nazwy dzięki Herodotowi. Nad górnym Dniestrem umieścił on na mapie Neurów. To doskonale pasowałoby do naszej archeologicznej układanki - podkreśla badacz.
Mieszkał tu lud Neurów
Archeolodzy postawili tezę, że właśnie aglomeracja chotyniecka mogła być znaczącym punktem, który można przypisać ludowi Neurów.
- Tym samym byłby to pierwszy etnos (czyli grupa ludzi mająca poczucie wspólnego pochodzenia, kultury, odczuwająca więź grupową - red.), który można umieszczać na mapie w dzisiejszych granicach Polski. Jest to znacząca korekta w dotychczas utrwalonym obrazie zróżnicowania kulturowo-etnicznego w tej części Europy. Trzeba zatem wyraźnie powiedzieć, że na terenie Polski południowo-wschodniej we wczesnej epoce żelaza mieszkały ludy o scytyjskim modelu kulturowym, niekoniecznie Scytowie etniczni.
Wyniki odkryć archeologów mają wymiar europejski. Wkrótce badacze z Instytutu Archeologii UR rozpoczną kolejne prace na grodzisku. Trzeba wykonać mnóstwo analiz geofizycznych, jeszcze jeden przekop przez zniszczony wał, analizy przyrodnicze. Konieczne jest dokończenie badań zolnika. Program badań jest rozpisany na kilka kolejnych lat.
Osada malicka z neolitu
Przenosimy się teraz do Rzeszowa, w okolice Lisiej Góry, wzniesienia nad Wisłokiem. W miejsce, w którym rowerzyści wśród drzew przygotowali sobie tor z mnóstwem hopek do ekstremalnej jazdy. Rozkopali im je nieco badacze z Pracowni Archeologicznej Mirosława Mazurka. W kwietniu pisaliśmy, że znaleźli tu ślady osady malickiej z neolitu, czyli sprzed 6 tysięcy lat. Znaleźli garnki, misy, siekierkę z margla krzemionkowego.
- Stanowiska kultury malickiej ciągną się wzdłuż krawędzi Wisłoka. Mamy pojedyncze obiekty, np. obok zamku rzeszowskiego i koło Zwięczycy. Kultura malicka to tak odległe dla nas czasy, że nie wiemy zbyt wiele o ludziach wówczas żyjących. Wiadomo, że mieszkali w domach słupowych
- tłumaczył nam Mirosław Mazurek, archeolog.
Na początku miesiąca ponownie odwiedziliśmy archeologów. Zakres prac był już znacznie większy i dużo bardziej imponujący. Co stanowisko, to większa ciekawostka.
- Tu mamy przeskok do innej epoki, czyli osady z XVI wieku - tłumaczą Mirosław Mazurek i Aleksandra Sznajdrowska-Pondel, kierownik badań z Pracowni Archeologicznej.
Pokazują wydobyte fragmenty dwóch dzbanuszków, z których jeden jest szczególnie ładny, malowany zieloną polewą, garnki, grocik do strzały.
- To była solidna zagroda. O jej mieszkańcach niewiele wiemy. Co zaskakujące, na pierwszej dostępnej mapie tych terenów, z końca XVIII w., widnieją tu szczere pola.
Zeszli aż 3,5 m pod ziemię
Idziemy dalej. Następne głębokie wykopalisko. To pozostałości po okresie rzymskim, datowanym na IV - V w. naszej ery. Archeolodzy wydobyli tu niewiele materiału, wyłącznie garnki. Są też pozostałości po budynkach zbudowanych w konstrukcji słupowej. Największa atrakcja czeka nas nieco dalej, gdzie badacze zeszli aż 3,5 m pod ziemię.
- Prawdopodobnie mamy tu fosę osady obronnej - opowiadają. - Wiedzieliśmy, że z epoki brązu, a po konsultacji z prof. Sylwestrem Czopkiem, okazało się, że mamy do czynienia z kulturą Otomani Füzesabony. To była ludność obca na tym terenie. Zajmowała kotlinę karpacką, czyli ziemie wschodniej Słowacji i Węgier. W siedemnastym stuleciu przed Chrystusem przeszli na północ od Karpat, prawdopodobnie w celu kontroli szlaków handlowych z bursztynem, które tamtędy szły.
Enklawy tej kultury istnieją w okolicach Sanoka, Jasła i Nowego Sącza. - Nasze miejsce wydaje się być najbardziej na północ wysuniętą ich osadą. To zatem odkrycie na skalę środkowoeuropejską.
Nowa atrakcja dla mieszkańców?
Badacze znaleźli tu ceramikę charakterystycznie ornamentowaną pionowymi żłobkami. Znacznie lepiej technologicznie wykonaną, niż miejscowej ludności. Archeolodzy starają się o dotacje na dokładne zbadanie tej fosy.
Przed nami kolejne stanowisko. Znów XVI w. Z setkami, czy tysiącami fragmentów skorup naczyń. Możliwe, że było tu śmietnisko. Widzimy uchwyt od patelni, kawałek pokrywki i ceramikę toczoną na kole.
Archeologom marzy się, by to miejsce odkryć na Lisiej Górze zostało w jakiś sposób wyeksponowane mieszkańcom. Choćby tablicą. Ostatnio prezydent Tadeusz Ferenc polecił zmienić projekt przebudowy ul. 3 Maja, wprowadzając do niego miejsce do ekspozycji odkrytej niedawno zabytkowej podbudowy, datowanej na przełom XVII i XVIII w. Stanęła tam przeszkolona komora, wyniesiona ponad poziom ulicy.