Sieciowa taksówka w Rzeszowie? Przy dworcu PKP tylko na telefon [WIDEO]
Część rzeszowskich taksówkarzy sprzeciwia się ograniczeniu wjazdu na postój przy dworcu PKP.
Postój taksówek przed głównym dworcem PKP to jeden z największych w Rzeszowie. Przez lata było dostępny dla wszystkich kierowców, w jednej kolejce na klientów czekali tu zarówno ci zrzeszeni w korporacjach realizujących zamówienia na telefon, jak i pracujący na własny rachunek. Część kierowców założyła jednak własne stowarzyszenie i w porozumieniu z koleją wzięła postój w dzierżawę. Pozostali nie mieli na niego wjazdu, a samochody ustawiali na kilku miejscach od strony ul. Grottgera. Kilka tygodni temu także to miejsce zostało wyłączone z użytku.
- Najpierw odgrodzono je od ulicy łańcuchem i zdjęto oznaczenie postoju. Później przegoniłam nas stąd policja – mówi Marcin Sierżęga, kierowca Radio Taxi 191-91.
Efekt? Klienci mogą w tej chwili wsiąść wyłącznie do taksówek stowarzyszenia. Chcąc jechać z którąś z największych sieci w mieście, trzeba zamówić ją telefonicznie.
- Czas dojazdu do dworca się wydłużył, bo wysyłane są tam taksówki z postojów na Placu Wolności, pod Galerią Rzeszów, czy z ul. Marszałkowskiej. W godzinach szczytu dojazd jest trudny i klient musi czekać – skarży się Bronisław Winiarz z Super Taxi.
Kierowcy Rzeszowskiego Stowarzyszenia Taksówkowego mają na ten temat inne zdanie.
– My płacimy za wynajem po 150 zł miesięcznie od osoby. To nie jedyny postój w mieście zarezerwowany dla jednej korporacji. Przecież przed Galerią Rzeszów i Europą II także stoją taksówki jednej sieci i jakoś nikomu to nie przeszkadza – mówi jeden z nich.
Jego kolega, Bogusław Sarna dodaje, że do stowarzyszenia może przystąpić każdy.
- Trzeba złożyć podanie i czekać. Z tym, że ze względu na ograniczoną ilość miejsca na postoju liczba taksówek jest u nas ograniczona do 40 – mówi pan Bogusław.
Według niego kierowcy, którzy stali za postojem stowarzyszenia nie mają racji.
– Ustawiali się w kolejce w dwóch, czasami w trzech rzędach. Z tego powodu inni kierowcy, w szczególności autobusów mieli kłopot z wjazdem na parking dworca. To był dziki postój – przekonuje.
- Nieprawda, wyznaczały go znaki drogowe. Klient powinien mieć wybór przewoźnika, a teraz jest zdany na jednego – odpowiada Marcin Sierżęga.
Maciej Bułtowicz z PKP wyjaśnia, że jego firma współpracuje z jednym przewoźnikiem w trosce o dobro pasażerów.
- Podobne rozwiązania są stosowane przy dworcach i lotniskach w całej Polsce - mówi Bułtowicz.
- Problem w tym, że stowarzyszenie ma od nas wyższe ceny - odpowiada Sierżęga.
- Pasażer ma wybór, nikt nie zabrania taksówkom sieciowym odbierania sprzed dworca klientów, którzy po nich zadzwonią - mówi Bogusław Sarna.