Sierzputowski rządzi, czyli co się komu kojarzy i dlaczego polskie dzieci nie dowiedzą się o seksie w szkole, tylko ze stron porno
Uczeń Sierzputowski. Kiedyś kojarzył go każdy polski inteligent. Kojarzył, bo znał książki takie, jak „Piękni dwudziestoletni” Hłaski. A znał, bo czytał. Dzisiaj niekoniecznie czyta, jest nawet coraz częściej dumny z tego, że nie czyta. Zwłaszcza, że czytając natknąłby się na takie bezeceństwa, jak ów Hłasko. I mógłby przestać być wzorcowym patriotą, niezłomnie unikającym złej wiedzy. Czyli – powiedzmy sobie szczerze – każdej wiedzy. Z wyjątkiem tej najcenniejszej: jak nie podpaść biskupowi i panu kota.
Tym, którzy z jakiejś przyczyny zapomnieli opowiastkę o Sierzputowskim oraz licznym tzw. inteligentom AD 2020 (z licencjatem i wiarą we własne ego, ale bez symptomów horror metaphysicus i erudycji), przypominam, że jest to opowieść szkolna. Nauczyciel wyciąga z kieszeni białą chusteczkę i pyta uczniów, z czym im się ona kojarzy.
Kowalskiemu kojarzy się z dymem ognisk i mgłami (bo jesienią ma zawsze katar, a mgły i dymy z pastuszych ognisk widzimy najczęściej jesienią), Rappaportowi – z wakacjami (kiedy wyjeżdża na obóz młodzieży katolickiej, mama zawsze powiewa mu chusteczką na peronie).
Rzeczonemu Sierzputowskiemu (któremu - mimo najszczerszych wysiłków – „nie udaje mu się przerobić jednej klasy w terminie krótszym jak trzy lata”) biała chusteczka kojarzy się z dupą. Dlaczego? Tu wierny cytaz z Hłaski: „Sierzputowski: (zwycięsko) - Bo mnie się wszystko z dupą kojarzy”.
Przepraszam mych Czytelników, że w ogóle tak dokładnie przywołuję tę historię: Wy ją przecież znacie. Podobnie jak dowcip o facecie, który trafia do psychiatry. Lekarz rysuje na kartce bohomazy i pyta, co to jest. Pacjent: - Goła baba. Lekarz kreśli kolejny zestaw bezładnych kresek. Facet: - To goła baba. I tak sto razy. Lekarz: Pan jest zboczony! Na co święcie (to dobre słowo) oburzony pacjent: - Ja?! A kto mi te wszystkie gołe baby rysuje!
Cała Polska przypomina dzisiaj gabinet tego psychiatry i klasę Sierzputowskiego w jednym. Jak tylko polityk PiS (a zwłaszcza Solidarnej Polski) otwiera usta, to od razu gada o jednym. Ba, tendencja ta (nie użyję przecież słowa zaraza!) widoczna jest także wśród licznych księży, a szczególnie wpływowych biskupów.
Nic dziwnego, że w tej atmosferze zrodził się pomysł, by karać trzema latami więzienia wszystkich, którzy powiedzą młodym ludziom w szkole cokolwiek o seksie. Czyli de facto o wszystkim. Mogę sobie wyobrazić, że za kratami wyląduje polonista, który podczas lekcji nieopatrznie wyjmie z kieszeni białą chusteczkę, albo geograf, który narysuje na tablicy krągłą Ziemię i podłużną Mierzeję Wiślaną (przed przekopem).
Natomiast dzieciaki dowiedzą się wszystkiego, co trzeba i – przede wszystkim – nie trzeba, jak zawsze, od starszych kolegów oraz z netu. Jakże popularne i bez żadnych przeszkód dostępne strony porno staną się dla polskiej młodzieży jedynym źródłem „informacji” o relacjach nie tylko seksualnych, ale w ogóle między – za przeproszeniem – płciami. I to dwudziestoma, a nie dwiema, jak chce PiS i krakowski arcybiskup. Szkoła młodych przed tymi treściami nie uchroni, nie podsunie im alternatywnych narracji ani obrazów, bo będzie karnie tematu unikać – pod nadzorem Sierzputowskich będących dziś u władzy.
Jeden z nich powiedział mi ostatnio na ucho: - Redaktorze, za komuny rodziło się w Polsce ponad dwa razy więcej dzieci niż dziś, a większość z wpadki, bo nie było antykoncepcji ani wiedzy. Komu to przeszkadzało?
Odpowiedziałem karnie: - Czytelnikom Hłaski i innym zboczeńcom, którzy najwyraźniej nie kochają Polski. A w duchu pomyślałem wywrotowo: - Ci ludzie kochają za to Polki i Polaków. Sęk w tym, że miłość stała się w naszej Ojczyźnie tematem na trzy lata więzienia.