Siła złego na jednego? Nie u nas, gdzie dla Stali punktuje już nie tylko Zmarzlik
Gorzowski tor jest trudny technicznie i dlatego nie wybacza błędów. W niedzielę „Jancarz” powinien być atutem gospodarzy, o czym świadczą statystyki
Od I biegu niedzielnego, finałowego spotkania w Gorzowie kibice Stali będą liczyli ile jeszcze zostało naszym do odrobienia ośmiopunktowej straty z Torunia. Get Well zwyciężył u siebie 49:41 i na „Jancarzu” zrobi wiele, by obronić dość pokaźną zaliczkę. Biorąc pod uwagę możliwość dokonywania przez rywali zmian taktycznych i zwykłych, gorzowianom wcale nie będzie tak łatwo zdobyć minimum 49 „oczek”. Właśnie tyle wystarczy, aby Stal po raz dziewiąty zdobyła mistrzostwo Polski i złote medale.
Co między innymi przemawia na korzyść naszych? Statystyki! Wystarczy bowiem porównać średnie biegowe stalowców i „Aniołów”, by od razu znaleźć zdecydowanego faworyta meczu na „Jancarzu”. Mało tego, w ostatnich pięciu sezonach torunianie tylko raz wywalczyli w Gorzowie więcej niż 40 punktów. Było to rok temu, gdy goście wygrali u nas 48:42. W tym sezonie żółto-niebiescy wzięli srogi rewanż i pokonali Get Well aż 62:28. Jeśli historia się powtórzy, to kibice Stali bardzo szybko będą fetowali zwycięstwo i sukces w finale.
Czy to możliwe? Oczywiście, choć na papierze wygrana gospodarzy nie wygląda aż tak okazale. Porównajmy zatem liderów, formację młodzieżową i doparowych obu ekip. Najlepszym zawodnikiem nie tylko „Staleczki”, ale i całej ekstraligi jest Bartosz Zmarzlik. To prawdziwy as i dżoker w talii trenera Stanisława Chomskiego. Jeśli chodzi o średnią biegową, to żaden z torunian nie zbliżył się osiągnięciami do niego. 21-latek to król gorzowskiego toru, więc nie tylko najlepszy junior „Aniołów” Paweł Przedpełski, ale nawet lider Grand Prix Greg Hancock powinni mieć kłopoty z „niełapalnym” gorzowianinem. W tej parze zdecydowanie wygrywa nasz zawodnik.
Także drugi z młodzieżowców Stali Adrian Cyfer powinien zdobyć „pewne” punkty. Jego przeciwnik Igor Kopeć-Sobczyński to żużlowiec na dorobku, więc każda zdobycz tego ostatniego będzie dużą sensacją. „LuCyfer” ma bowiem większe doświadczenie i ma za zadanie nie tylko przywieźć za swoimi plecami tego młokosa, ale także spróbować uszczknąć coś na innych „Aniołach”. Co ciekawe, Kopeć-Sobczyński lepiej spisuje się na wyjazdach aniżeli na MotoArenie, ale tym razem hasło „Drżyjcie rywale!” nie będzie obowiązywało.
Na razie zatem 2:0 dla Stali. Teraz czas na dorosłych uczestników finału. Wspomniany wyżej Hancock to najlepszy zawodnik gości, ale na wyjazdach jego średnia meczowa waha się od 8 do 11 pkt. Jeśli chodzi o gorzowski tor, to w tym przypadku Krzysztof Kasprzak bije go na głowę. Także porównanie statystyk pozostałych liderów wypada na korzyść stalowców. Bardzo skuteczny i równo jeżdżący jest Przemysław Pawlicki. Kapitan żółto-niebieskich zdobywał do tej pory średnio minimum osiem „oczek” i ten wynik powinien uzyskać także w niedzielę. Podobne walory ma jednak Martin Vaculik. Słowacki as Get Wellu jest tylko minimalnie gorszy od wychowanka Unii Leszno, a co ważne pod koniec sezonu radzi sobie coraz lepiej. Warto też pamiętać, że w 2012 roku to właśnie w Gorzowie wygrał turniej GP, a nasz obiekt jest jego jednym z ulubionych. Mimo to przewaga atutów wciąż jest po naszej stronie - 4:0.
Także pozostałe trzy pary są ze wskazaniem na gorzowian. Niels Kristian Iversen i Matej Zagar, tak jak ich koledzy, mają średnie biegowe na własnym torze powyżej dwóch punktów. Adrian Miedziński i Chris Holder są gorsi od nich o blisko pół punktu na bieg! Zwłaszcza Australijczyk sporo traci poza domem. Na koniec porównanie rezultatów tych, którzy nie będą zbyt dobrze wspominali tego sezonu. Kacper Gomólski rzadko zdobywa na wyjeździe więcej niż 2-3 „oczka”, z kolei Michael Jepsen Jensen jest dużo bardziej skuteczny u siebie niż w spotkaniach poza Gorzowem. Wynika więc z tego, że w każdej formacji stalowcy są zdecydowanie lepsi od rywali. Skoro statystyki nie kłamią, to w niedzielę nasi w cuglach powinni odrobić stratę. O wszystkim zadecyduje jednak dyspozycja dnia.