Siostry ADiHD. Jak Milena i Ilona nie mogły usiedzieć na miejscu i zawojowały internet
Są najsilniejszą łódzką marką w internecie. Każdego dnia ich InstaStories ogląda 50 tysięcy osób! Mają własną markę fitness, współpracują z kilkunastoma innymi, promują łódzkie i ogólnopolskie inicjatywy, działają charytatywnie. Są piękne, przebojowe i… bardzo normalne. Skąd się wzięły Siostry ADiHD i jak budowały swoją internetową tożsamość?
Milena ma 30 lat, Ilona jest trzy lata młodsza, choć wielu ich obserwujących uważa, że są bliźniaczkami. Siostry Krawczyńskie, znane w sieci jako Siostry ADiHD, od lat umacniają swój wizerunek w sieci i coraz częściej pojawiają się w rankingach najlepszych, najbardziej wpływowych i angażujących internetowych twórców. Jak dwie siostry z wielkopolskiego Trzemeszna zdobyły 140 tysięcy obserwujących na Instagramie i 40 tys. fanów na Facebooku?
Ładne buzie to nie wszystko
Można by odpowiedzieć na to pytanie bezrefleksyjnie: bo to dwie bardzo atrakcyjne blondynki, a uśmiechnięte #polishgirls zawsze dobrze się „klikają”. Ale byłoby to bardzo niesprawiedliwe. Bo Siostry ADiHD na swoją pozycję pracowały długo i konsekwentnie. Wiedzą też, że dziś w internecie selfie z dzióbkiem to stanowczo za mało, by stworzyć silną i wiarygodną markę osobistą.
Dla dziewczyn przełomowym rokiem był 2014. Wtedy na dobre rozpoczęła się ich przygoda z internetem, ale także powstała marka Fit and Jump - klub specjalizujący się w zajęciach fitness na trampolinach. Dziś ta forma wysiłku jest bardzo popularna, ale pięć lat temu mało kto słyszał o tym niezwykle efektywnym treningu kardio. Milena, dotychczas instruktorka tańca współczesnego i baletu, prowadziła zajęcia na trampolinach w sali gimnastycznej jednej z podstawówek w Łodzi. O tym, jak fenomenalne to treningi i jaka równa babeczka je prowadzi, wieść rozeszła się ekspresowo i - używając odpowiedniej terminologii - w formie marketingu szeptanego: dziewczyny wzajemnie polecały sobie zajęcia u charyzmatycznej Milki, podczas których można spalić niejednego pączka.
Jednak niesprawdzony sprzęt zawodził, a standard sali i zaplecza pozostawiał wiele do życzenia. - Nie mogłam pozwolić sobie na narażanie klientek na kontuzje, bo trampoliny się rozpadały. I wtedy uznałyśmy, że skoro na rynku nie ma dobrego sprzętu, to trzeba go wyprodukować. Pożyczałyśmy pieniądze od znajomych na własną produkcję trampolin, kilka miesięcy później ruszył klub przy Pomorskiej 40, w którym jesteśmy do dziś - wspomina Milena Krawczyńska. Dziś są pierwszym producentem trampolin do fitnessu w Polsce, a kluby Fit and Jump na zasadach franczyzy działają w ponad 150 miejscach w kraju i za granicą.
Wyskakany sukces
Milena do Łodzi trafiła na studia, trzy lata później dołączyła do niej młodsza siostra Ilona. W 2014 roku założyły w portalach społecznościowych profil Siostry ADiHD: - To oczywiście nawiązanie do ADHD. Zawsze było nas pełno, od dziecka mamy za dużo energii, stąd ten pseudonim - tłumaczy Ilona Krawczyńska. Zawsze były bardzo zżyte, choć jak każde siostry lubiły też kłócić się i dąsać na siebie. Jednak w trudnych chwilach, po przeprowadzce do innego miasta, były dla siebie wielkim oparciem.
Profil Siostry ADiHD początkowo służył głównie wsparciu promocyjnemu marki Fit and Jump. Piękne, wysportowane siostry były idealnymi twarzami sportowej marki. Obie wygadane, podobne, choć charakterologicznie zupełnie różne, zwracały uwagę kolejnych obserwujących naturalnością i niewymuszonym luzem. To zresztą zostało z nimi do dziś.
Charyzma, naturalny „słowotok” i świetna aparycja sprawiły, że siostry szybko zostały zauważone w środowisku internetowo-medialnym. W 2016 roku rozpoczęły współpracę z 4Fun.TV jako prowadzące programy dla młodzieży, w lutym 2017 ukazała się ich pierwsza okładka - pojawiły się na okładce magazynu „Avanti”. W tym samym roku rozpoczęły też trwającą do dziś współpracę z Manufakturą - prowadziły imprezę urodową Meet My Make Up, gdzie sprawdziły się w roli prowadzących. Do dziś mówią, że w konferansjerce czują się wyjątkowo swobodnie.
Elektryzujący brzuszek
2017 był rokiem najbardziej dynamicznego rozwoju profili i blogu Sióstr ADiHD. Krokiem milowym okazała się… ciąża Mileny. - Dopiero gdy zaszłam w ciążę, zorientowałam się, jak ogromnym rynkiem jest biznes parentingowy. Pamiętam, że gdy ogłosiliśmy naszą radosną nowinę, słupki statystyk poszybowały w górę, a do nas od razu zaczęły zgłaszać się firmy z propozycją współpracy. To był dla mnie spory szok - śmieje się Milena. I dodaje: - Dostawałyśmy jeszcze więcej wiadomości prywatnych, mnóstwo porad, przestrzegania, ale też słów wsparcia. Byłam zaskoczona, jak wiele osób żyło moją ciążą - wspomina.
Gdy przyszedł dzień rozwiązania, Ilona relacjonowała podróż do szpitala, a nawet - pierwszy krzyk Ignasia - synka Mileny i jej partnera Jacka. Później pojawił się wpis na blogu z przebiegiem porodu. Wiele osób zarzucało wówczas siostrom, że przekroczyły granice prywatności i przesadą jest dzielenie się z obcymi ludźmi tak intymnymi przeżyciami.
- Patrzymy na to zupełnie inaczej. W szpitalu towarzyszyła nam Karolina Paluszkiewicz-Szubert, wspaniała fotografka, która w rewelacyjny sposób uwieczniła emocje tego wydarzenia. Te zdjęcia są dla nas pamiątką na całe życie. W internecie nie pokazywaliśmy szczegółów, a sam wpis na blogu także dotyczył sfery emocjonalnej oraz organizacyjnej, bo wiele osób było zainteresowanych tym aspektem. Czuliśmy się zobowiązani względem tych setek osób, które przesyłały nam ciepłe myśli i słowa otuchy - tłumaczy Milena.
Kamperem po przygodę
Drugim peakiem statystyk była wyprawa - EuroTrip po Europie kamperem, na którą dziewczyny wybrały się z partnerem Mileny Jackiem i blisko rocznym Ignasiem. 50 dni po Europie i Maroku było sporym wyzwaniem organizacyjnym: - Mieliśmy tysiące pytań o jazdę kamperem, o to, jak zaplanować podróż z dzieckiem. Nie brakowało też oczywiście negatywnych opinii, że narażamy dziecko na niebezpieczeństwo, że po co wozić takiego malucha, skoro i tak nie będzie nic pamiętać. Może i nie, choć w sumie nie wiadomo co zostaje w zakamarkach pamięci, ale najważniejsze, że przyzwyczajamy go do naszego trybu, zaszczepiamy w nim miłość do podróży - tłumaczy Milena. Wyprawa zaowocowała setką wspomnień, tysiącem zdjęć i niezapomnianymi wrażeniami. Oczywiście nie były to typowe wakacje z dala od obowiązków. Wycieczka tak interesowała obserwujących kanały internetowe dziewczyn, że codziennie dostawały po kilkaset wiadomości z prośbami o rekomendacje miejsc, gdzie jeść, co zwiedzać, z jakich sklepów są ubrania, które dziewczyny noszą, jaki numer ma szminka Ilony i skąd pochodzi naszyjnik Mileny…
Polecamy, Siostry ADiHD
Dla osób, które pamiętają czasy bez internetu, działalność sióstr Krawczyńskich może wydawać się nieco abstrakcyjna. Publikowanie zdjęć, filmiki z przygotowywania śniadania, opowiadanie o planie dnia, polecanie miejsc i produktów, wielu osobom wydaje się nieco bezcelowe. Ale warto przyjrzeć się zjawisku tzw. influencerów, do grona których Siostry ADiHD zdecydowanie należą. Influencer to osoba, która wywiera wpływ na innych, np. na ich decyzje zakupowe. Dziś to „ludzie z internetu” stają się twarzami marek, tak, jak kilka lat temu były to aktorki, piosenkarki czy sportsmenki. Nie wszyscy internetowi twórcy mają dar przekonywania. Siostry mają i to ogromny. Jedną z najpopularniejszych form współpracy marek z influencerami są osobiste kody rabatowe - na konkretne hasło, np. siostry20, firma daje upust 20 proc. na zakupy „z polecenia blogera”. To narzędzie daje bardzo czytelny obraz tego, czy dany influencer jest przekonujący i czy odbiorcy ufają jego rekomendacjom. Siostry są: dla jednej z firm, z którymi współpracują, w trakcie promocji z kodem na zakupy, wygenerowały sprzedaż na kwotę 200 tys. Współpraca trwa do dziś.
Jakiś czas temu zostały uznane za najsilniejszą internetową markę w Łodzi. Mają za sobą nie tylko komercyjne współprace z firmami odzieżowymi, kosmetycznymi czy innymi, szeroko pojętymi jako lifestylowe, ale także m.in. z Urzędem Marszałkowskim i Urzędem Miasta Łodzi. Na InstaStories czasem mówią o nowych paznokciach czy łupach z wyprzedaży, ale nie brakuje tu też treści poważniejszych - np. zachęcania do regularnych badań czy wsparcia akcji charytatywnych. Dziewczyny pokazują się bez makijażu, w nieposprzątanych mieszkaniach i z przypaloną jajecznicą. Nie ukrywają, że imprezują, ale na próżno w ich kanałach szukać niewyraźnych filmów z pijackim chichotem w tle. Czy przeklinają? Sporadycznie, z reguły w takich chwilach, gdy robią to wszyscy. Jest w tym przekazie idealna równowaga między byciem poprawnym politycznie, a jednocześnie normalnym i bardzo ludzkim. Są jak uśmiechnięte dziewczyny z sąsiedztwa: nie wywyższają się, nie wstydzą się pokazywać słabości i mają sporo dystansu do siebie. Świadczy o tym choćby niedawny projekt „Skibidibi challenge”, który zrealizowały z Czarkiem Stacewiczem, autorem vloga „Zaznaj Łodzi”. Filmik, na którym w łódzkich sceneriach dziewczyny z Czarkiem odwzorowują choreografię z oryginalnego teledysku miał na Facebooku blisko 2 miliony wyświetleń!
Ten projekt to przykład tego, że dziewczyny angażują się nie tylko w duże kampanie z równie pokaźnymi budżetami. Wielokrotnie wspierają mniejsze, lokalne firmy. - W Łodzi dziewczyny mają oddaną społeczność, która ufa im rekomendacjom. My zaczęliśmy współpracować przy okazji 1. urodzin Ignasia - zrobiliśmy dla niego tort na roczek. Później był tort na 30-stkę Mileny, ale w międzyczasie Milka wpadała z rodziną do nas, zawsze oznaczając nasz profil w swoim InstaStories. Przez te kilka tygodni zdobyliśmy ponad dwa tysiące obserwujących na Instagramie, a w „realu” wielu nowych klientów. Dla nas, rodzinnej łódzkiej firmy, taka promocja jest najskuteczniejsza - przyznaje Daria Marszałek z butikowej cukierni CocoArt’s w Łodzi.
O jeszcze większym impakcie mogą mówić właściciele domków Czarna Owca w Kościelisku.
- Pierwsze spotkanie z Siostrami ADiHD było w styczniu tego roku. Do czasu ich odwiedzin nasz profil na Instagramie miał tylko 167 obserwatorów. Pierwsza wizyta sprawiła, że w ciągu tygodnia przybyło nam ponad 6 tysięcy osób. W kwietniu, po drugiej wizycie w domkach, osiągnęliśmy ponad 10 tys. obserwujących. Fani wirtualni to jedno, ale po wizycie Ilony i Mileny z rodziną, staliśmy się rozpoznawalni i natychmiast zapełnił się kalendarz rezerwacji. Szczególnie upodobały sobie nas rodziny z małymi dziećmi - mówią właściciele Czarnej Owcy.
Nie samym internetem influencer żyje
Jednak coraz częściej eksperci zajmujący się zjawiskiem influencer marketingu i generalnie promocją w internecie, zwracają uwagę, że wchodzimy w zmierzch typowych współpracy, polegającej na sponsorowanych wpisach, które w bardziej lub mniej dyskretny sposób są po prostu reklamą produktów. Jest tego tak dużo, nierzadko kampanie prowadzone są u kilkudziesięciu twórców jednocześnie, że coraz więcej osób uznaje je za nierzetelne, uporczywe i nieskuteczne. Coraz częściej mówi się, że influencerzy będą musieli poszukać innych źródeł zarobkowania niż udział w kampaniach. Ostatnio na topie wśród blogerów i instagramerów jest wydawanie specjalistycznych e-booków, prowadzenie płatnych seminariów czy sprzedaż konkretnych produktów - np. łódzka youtuberka urodowa Maxineczka najpierw wydała kolekcję pędzli do makijażu, bardzo dobrze ocenioną przez branżę, a następnie - z marką Make Up Revolution stworzyła paletę cieni, która wyprzedała się w Polsce w zaledwie kilka godzin w dniu premiery.
Siostry nie spoczywają na laurach i rozwijają markę Fit and Jump. Nieustająco działa klub w Łodzi, powstają linie odzieży fitnessowej, dedykowanej zajęciom na trampolinach, dziewczyny biorą udział w eventach branżowych, a niedawno ruszyła telewizja Fit and Jump, czyli cykl programów treningowych do ćwiczenia w domu. - Wiemy, że czasy Instagrama, Facebooka i innych platform mogą się kiedyś skończyć, dlatego chcemy sobie stworzyć stabilną bazę biznesową w prawdziwym świecie. Poza tym, gdy my zakładałyśmy konto, nie przyszło nam do głowy, że będziemy na tym zarabiać. Teraz też prowadzimy przede wszystkim konto lifestylowe, a komercyjne kampanie są dodatkiem i zawsze tak będzie - podsumowują Siostry ADiHD.