Skarga na dyrektora
-By podpisać kontrakt z NFZ musimy mieć odpowiednią kadrę. Jeśli tak nie będzie to grozi nam likwidacja - tłumaczy dyrektor
List, który otrzymaliśmy, w niekorzystnym świetle ukazuje Krzysztofa Krzyżanowskiego dyrektora Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze. Zarzutów jest aż wiele, chociażby ten, że dyrektor chce referendum, którego celem ma być zlikwidowanie funduszu socjalnego. Już zresztą wcześniej, o czym sygnalizuje autor listu, dyrektor pieniądze funduszu przeznaczał na remonty i opłaty.
-Sytuacja finansowa centrum jest zła, a mimo to dyrektor zdecydował się na budowę domków dla lekarzy. Teraz mając konieczność ich utrzymania, chce pozbawić nas należnych pieniędzy - twierdzi autor listu. - Na zebraniach z załogą straszył, że będzie je zwalniał ludzi, szpital zlikwiduje a pałac sprzeda - pisze autor listu. - Chciał też zmienić terminy wypłat wynagrodzeń, a dodatkowo przy planowaniu grafików preferuje osoby z zewnątrz - tłumaczy autor artykułu. Przekonuje on, że dyrektor doprowadził do tego, że lekarze się zwalniają.
O wyjaśnienie zarzutów poprosiliśmy Krzysztofa Krzyżanowskiego. - Nie będę robił żadnego referendum w sprawie funduszu socjalnego, bo nie ma na to zgody załogi. Nieprawdą jest też, że fundusz socjalny trafił na remonty. Co roku mamy kontrolę w tej sprawie, która niczego złego nie stwierdziła - tłumaczy dyrektor Krzyżanowski. Przyznaje, że za 2016 rok szpital po raz pierwszy od wielu lat osiągnął wynik ujemny, około 100 tys. zł. Także dlatego, że zbudowano dwa domki, które nie są jeszcze ukończone. - Są przeznaczone dla lekarzy o specjalności psychiatria dzieci i młodzieży. Jeśli ich zabraknie to NFZ nie podpisze z nami umowy i szpital trzeba będzie zamknąć. Takich specjalistów jest obecnie w Lubuskiem trzech, z czego dwóch w Zaborze - przekonuje dyrektor. Jeden domek ma być zasiedlony niebawem, natomiast drugi czeka na chętnego lekarza. Nasz rozmówca zaprzecza też, by groził, że sprzeda pałac, chociażby dlatego, że należy on do marszałka. Przyznaje natomiast, że proponował połączenia wynagrodzenia stałego i ruchomego (za dyżury i nadgodziny). Ale wobec sprzeciwu załogi, wycofał się z propozycji. Zapewnia też, że podobnie traktuje osoby na cały etat i pół, natomiast grafiki ustala przełożona pielęgniarek i on się do tego nie wtrąca. Przyznaje, że w ostatnich miesiącach na 10 psychologów, zwolniło się dwóch.
- Co mam zrobić. Znaleźli lepszą pracę, np. w oświacie, gdzie zamiast 38 godzin tygodniowo, pracują tylko 20. Ponadto dla wielu bardziej atrakcyjna jest Zielona Góra od Zaboru - tłumaczy. Dyrektor informuje też, że przed kilkoma tygodniami miał kontrolę inspekcji pracy, która znalazła jedynie drobne niedociągnięcia.
Franciszek Grześkowiak, szef Państwowej Inspekcji Pracy w Zielonej Górze potwierdza, że jego inspektorzy w połowie lutego kontrolowali szpital. - W zakresie regulaminu pracy, funduszu socjalnego i rozkładu czasu pracy - informuje dyrektor Grześkowiak.
I dodaje, że faktycznie stwierdzono jedynie drobne nieprawidłowości. Przykładowo, zbyt ogólny był harmonogram czasu pracy, co nakazano zmienić, a w zakresie świadczeń socjalnych zwrócono uwagę, że ich wysokość nie może być uzależniona od czasu pracy. Tu też nakazano zmianę.
Rozmawialiśmy jeszcze z szefem zakładowej Solidarności Maurycym Łabinowiczem. Tłumaczy on, że jeśli chodzi o referendum, to do związku nic w tej sprawie nie wpłynęło, a więc nie ma sprawy.
- Faktycznie dyrektor zaproponował połączenie wypłat, ale wobec naszego sprzeciwu wycofał się z tej propozycji. Myślę, że jako związek mamy z dyrektorem nić porozumienia. Natomiast co do autora listu, to chciałbym, by o ile ma wątpliwości, przyszedł z nimi do nas. Wspólnie im zaradzimy - przekonywał M. Łabinowicz. a ą