Skarpa, z której Michał Rosiak miał spaść do Warty, została zabezpieczona. "Postawiono 45 metrów barierek" – mówi szef nadzoru budowlanego
Skarpa nad Wartą, z której miał spaść Michał Rosiak, została w końcu zabezpieczona. - Wcześniejsze zabezpieczenia rzeczywiście były niewystarczające. Teraz stanęły kolejne barierki, postawiono 45 metrów bieżących biało-czerwonych barierek. Został także wzmocniony mur nad samą skarpą – mówi Paweł Łukaszewski, szef Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
W lutym napisaliśmy, że skarpa, z której student Michał Rosiak miał spaść do Warty, nadal jest niebezpieczna. Co prawda postawiono barierki, ale było ich niewiele. Bezpieczeństwa nie zwiększały też prowizoryczne zabezpieczania w postaci taśmy, która szybko mogła zostać zniszczona.
Po naszej interwencji, szef PINB Paweł Łukaszewski obiecał raz jeszcze przyjrzeć się sprawie. I wkrótce potwierdził, że początkowe zabezpieczenia faktycznie nie były wystarczające. W czwartek poinformował nas, że w ostatnich tygodniach przeprowadzono dodatkowe prace.
- To efekt wizji lokalnej i konsultacji z Wydziałem Gospodarki Nieruchomościami oraz zleconych przez niego prac. Przed skarpą stanęły kolejne barierki, które w skuteczny sposób utrudniają dostęp do niej – podkreśla Paweł Łukaszewski.
Zobacz wideo:
Do tragicznej śmierci studenta Michała Rosiaka doszło w styczniu ubiegłego roku. Wracał samotnie z imprezy, był nietrzeźwy. Nie znał dobrze Poznania, w którym mieszkał dopiero kilka miesięcy. Prokuratura, na podstawie zapisów monitoringu i zeznań świadków, ustaliła najbardziej prawdopodobny przebieg zdarzeń. Uznała, że młody student pomylił drogę do domu. Pomyłkowo wbił w telefoniczną nawigację ulicę Armii Poznań zamiast os. Armii Krajowej, gdzie mieszkał.
WIĘCEJ: Dlaczego zginął Michał Rosiak? Prokuratura ma szczegółowe wyniki badań
Potem wszedł w zarośla niedaleko ulicy Szelągowskiej i w ciemnościach dotarł na wąską oraz stromą skarpę nad Wartą. Z niej miał spaść do wody. Po kilkudziesięciu dniach jego ciało zostało odnaleziono w Warcie, na wysokości Obornik. Sekcja zwłok wykazała, że do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie, zmarł śmiercią nagłą wskutek utonięcia.