Skatowany pies? Co się stało w Bobrownikach?
Pies rasy amstaff ledwo uszedł z życiem z potyczki z sąsiadem i jego psami. Sołtys Bobrownik Andrzej Ławniczek twierdzi, że działał w obronie własnej. Właściciel Barego uważa, że został niemal zakatowany na śmierć, choć na to nie zasłużył.
Zdjęcia zwierzęcia udostępniła na facebooku Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt, bardzo zbulwersowana ciężkim pobiciem psa. Właściciel amstaffa zgłosił się do niej, gdyż potrzebował wsparcia organizacji prozwierzęcej. – W tej sprawie jesteśmy stroną pokrzywdzoną. Na początku psem zajął się Adam Michalski, weterynarz z Nowej Soli, według którego Bary jest prawdopodobnie strasznie pogryziony przez innego psa. Jest także rozległy krwiak, o szerokości 15 cm, od potylicy po kłąb. W jego obrębie ciągną się ślady naderwanej przedmiotem tępym tkanki. Ta sprawa jest nietypowa, gdyż sprawcą jest osoba zaufania społecznego, co budzi niezwykły oddźwięk społeczny. Amstaff to bardzo silna rasa psów. Z opinii ludzi, którzy znają Barego wynika, że jest bardzo łagodny i dobrze ułożony – mówi I. Kwiatkowska.
Sierż. Justyna Sęczkowska, z nowosolskiej policji informuje, że zostało przyjęte zawiadomienie o znęcaniu się nad psem, z art. 35 ust. 1a Ustawy o Ochronie zwierząt. Policjanci nadal przesłuchują świadków i wyjaśniają okoliczności zdarzenia. Zabezpieczono narzędzia użyte podczas zdarzenia i zapis z monitoringu na posesji. – Prowadzący tę sprawę widział na nagraniu, że pies wbiegł na posesję sołtysa, który uderzał go w obronie własnej. Amstaff atakował dwa psy sołtysa i nie dawał się odgonić. Podobno ugryzł mężczyznę i jego żonę. Może się więc okazać, że były to działania w obronie własnej – mówi rzecznik policji.
Sołtys Bobrownik Andrzej Ławniczek nie chce komentować, czy to, co się stało jest dobre czy złe. Według niego, na nagraniu z monitoringu czterech kamer można zobaczyć, co się zdarzyło. – Widać tam, kto zawinił, a kogo ja chroniłem. Jestem osobą publiczną. Miałem otwarty wjazd na podwórko, gdyż brama była w remoncie i jeszcze nie została zamontowana. Ten pies pierwszy raz wbiegł na moją posesję. Wybrałem najmniejsze zło, uratowałem trzy psy, moje dwa i amstaffa – bo żyje. Niech ktoś odpowie mi na pytanie, kto w tej sytuacji zachowałby się inaczej? Kto miałby odwagę się bronić. Ja się odważyłem, bo chroniłem moją rodzinę i moje psy. Ten pies ugryzł mnie i moją żonę, która jest na zwolnieniu lekarskim do 31 grudnia. To są fakty – mówi zdecydowanie sołtys A. Ławniczek.
Marcin Konaszewski wychowywał Barego od szczeniaka. Pies nigdy nie był agresywny i żaden z sąsiadów się na niego nie skarżył. Chodził luźno po podwórku bez kagańca. – Kiedy wychodziłem z nim, zawsze był na smyczy. Tego dnia mężczyzna spisujący liczniki na wodę, nie zamknął za sobą bramki. Mogę nawet dostać za to mandat, ale nie usprawiedliwia to późniejszego katowania psa. Ponieważ na posesji sołtysa nie ma bramy, jego psy często podbiegały pod moją i zaczepiały Barego. Tego dnia pobiegł za nimi pod dom sąsiada. Kiedy przyjechałem z Otynia zaalarmowany telefonem od mamy, zobaczyłem jak sołtys siedział na psie, a drugi mężczyzna dociskał go rurą do ziemi. Kiedy zacząłem dzwonić na policję, puścili go. Zaniosłem psa na rękach do domu – wspomina właściciel Barego. – Pies został zbadany na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Neurolog stwierdził, że powoli dochodzi do siebie. Dostał antybiotyki. Na razie nie można zrobić rezonansu magnetycznego, ponieważ po uśpieniu pies mógłby się już nie obudzić. Ma duże siniaki i krwiaki. Lekarz dodał, że po takim pobiciu czworonóg będzie miał na pewno drgawki i padaczkę.