Skocznia w Malince ma już nowe tory lodowe. To dobra wiadomość
Dzięki inwestycji wartej 2,8 mln zł Puchar Świata w skokach narciarskich w Malince nie jest zagrożony. Ze względu na sprawne przeprowadzenie zawodów konieczne jest jeszcze zamontowanie osłon.
„Jeśli na skoczni im. Adama Małysza nie powstaną tor lodowy i siatka zabezpieczająca przed wiatrem, to o Pucharze Świata w Wiśle w skokach narciarskich możemy zapomnieć” - alarmowaliśmy na łamach „Dziennika Zachodniego” pod koniec stycznia tego roku. Tysiącom miłośników skoków narciarskich, którzy co roku przyjeżdżają do Wisły podziwiać najlepszych zawodników na świecie, a także wielu wiślanom żyjącym przecież z turystów takie rozwiązanie nie mieściło się w głowie. Wszystko jednak wskazuje na to, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Na szczęście.
- Cała poprzednia konstrukcja została zdemontowana. Tory są już położone. Nie działają jeszcze jako lodowe, bo umówiliśmy się z wykonawcą, że zostaną zmrożone podczas drugiej części inwestycji, w październiku, kiedy temperatury będą zbliżone do zimowych - informuje Andrzej Wąsowicz, wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Zrobienie torów i siatki zabezpieczającej przed wiatrem to była konieczność, bo w 2018 r. kończy się homologacja FIS dla skoczni w Malince i bez tych dwóch rzeczy utrzymanie z trudem wywalczonego Pucharu Świata w skokach narciarskich w Wiśle byłoby bardzo trudne. Najpilniejszą rzeczą do zrobienia był tor, bo za dwa lata będą one wymagane na wszystkich obiektach, na których rozgrywane są konkursy PŚ.
Taki tor lodowy został zamontowany w Zakopanem, w Wiśle też był potrzebny, bo dzięki niemu kadry skoczków nie będą musiały tyle wyjeżdżać za granicę, co wiązałoby się nie tylko z oszczędnością czasu, ale także pieniędzy.
- Żeby zrobić Puchar Świata w dniach 17-19 listopada Walter Hofer (dyrektor PŚ w skokach narciarskich i kombinacji norweskiej - red.) postawił nam warunek: tory lodowe muszą być - podkreśla Andrzej Wąsowicz. - Kiedy demontowaliśmy konstrukcję, okazało się, że za rok i tak trzeba byłoby naprawić całą podbudowę, bo drewno uległo zniszczeniu. Teraz podbudowa została zrobiona z elementów metalowych, galwanizowanych, więc wytrzyma przez długi czas- mówi wiceprezes Wąsowicz. Dodaje, że pozostały jeszcze do zamontowania agregaty do mrożenia torów. Dotrą do Wisły na początku października. - Ich montaż nie będzie przeszkadzał w użytkowaniu skoczni - zwraca uwagę Andrzej Wąsowicz.
Zamontowanie torów lodowych kosztowało około 2,8 mln złotych. Pieniądze na inwestycję prowadzoną przez Centralny Ośrodek Sportu, do którego należy skocznia (Polski Związek Narciarski tylko dzierżawi obiekt), obiecał dać minister sportu i tak też zrobił.
- Muszą jeszcze powstać osłony przed wiatrem. Będziemy się o nie konsekwentnie starać. Walter Hofer zgodził się, że może to zostać zrobione w drugiej kolejności - podkreśla wiceprezes Wąsowicz.
Zostały już zrobione badania i wiadomo, gdzie oraz na jakiej wysokości powinny takie osłony być zamontowane, by zawody można było rozgrywać bez względu na siłę wiatru. Wszystko wskazuje na to, że osłony pojawią się już w przyszłym roku.
- Ich montaż nie będzie przeszkadzał w użytkowaniu skoczni - zapewnia Andrzej Wąsowicz.
Warto wiedzieć
Skocznia narciarska im. Adama Małysza jest skocznią o punkcie konstrukcyjnym K 120 i wielkości (HS) 134 m.
Pierwsza skocznia w dolinie Malinki w Wiśle powstała w 1933 r. Rekord w długości skoku należał do Mieczysława Kozdrunia i wynosił 41 m. W kolejnych latach skocznia była modernizowana.
Największe zmiany przeprowadzono na przełomie lat 60. i 70. XX w. Zimą 2004 r. rozpoczęła się budowa skoczni od podstaw. Po problemach z osuwającym się zeskokiem prace zakończyły się latem 2008 r. Inwestycja kosztowała 48 mln zł. Pierwszy skok na nowym obiekcie oddał 17 września 2008 r. Adam Małysz.