O języku nienawiści, różnicach z Platformą Obywatelską oraz wyborach samorządowych – rozmowa z posłem Ryszardem Petru, przewodniczącym .Nowoczesnej.
Jest Pan jednym najbardziej „hejtowanych” polityków w Polsce. To rzeczywista społeczna nienawiść czy przemysłowy trolling?
Mam dużo spotkań w Polsce. Na tych spotkaniach nie ma w ogóle hejtu albo zdarza się bardzo sporadycznie. Sądzę, że w dużym stopniu jest to przemysłowy hejt. Wytłumaczmy: po prostu ktoś za to płaci. Płacą PiS-owscy, różnego rodzaju Misiewicze, którzy zatrudnieni są w urzędach państwowych i po prostu nawalają w internet, żeby zgnębić przeciwnika. Ci, którzy piszą te negatywne treści, są tak bojaźliwi, że nie mówią tego wprost. W piętnastym mieście z kolei nie spotkałem się dotychczas z odrobiną tego hejtu, który jest w internecie. W związku z tym uważam, że skoro hejtują, to znaczy, że się boją, co stanowi dla mnie sygnał, że jest dobrze.
Nowoczesna powstała w formule sprzeciwu wobec Platformy Obywatelskiej. Dziś można odnieść wrażenie, że przynajmniej w niektórych obszarach idziecie w parze z partią Grzegorza Schetyny. Nie sądzi Pan, że trzymanie się z PO to jak całowanie się z trędowatym?
PO krytykowaliśmy za tych osiem lat, za ciepłą wodę w kranie, za skok na OFE, za to, co na przykład dzieje się z podatkiem VAT. Cały czas podtrzymujemy to zdanie. Pojawiają się jednak całkiem nowe tematy – tak fundamentalne, jak atak na prezes Sądu Najwyższego. Trudno, żebyś¬my nie punktowali tego ataku, nie wskazywali, że to jest tak naprawdę atak za to, że skrytykowała rządzących. Akurat Platforma ma takie zdanie jak my. W związku z tym trudno, żebyśmy nie mówili tego samego. Mamy dokładnie taką samą opinię – także w kwestii obronności kraju czy polskiej pozycji w NATO.
Czym .Nowoczesna różni się od Platformy?
Mamy zupełnie inne podejście do gospodarki. Podkreślamy, że najpierw trzeba zarobić, żeby wydać, że trzeba podejmować trudne decyzje gospodarcze, że trzeba wprowadzać przepisy, które sprawią, że przedsiębiorcom będzie łatwiej, czyli to, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Jeżeli chodzi o kwestie światopoglądowe, PO kluczyła raz tak, raz tak. My akurat w tych kwestiach, jak in vitro czy „pigułka dzień po”, mamy jednoznaczne zdanie. Stoimy po stronie tych, którzy uważają, że te świadczenia powinny być dostępne dla Polaków. Jeżeli ktoś ma inną wrażliwość, może z nich nie korzystać.
Jak przekonać tych, którzy głosują dziś na Platformę czy są jej sympatykami, by przeszli na waszą stronę?
Chcemy pokazać, że mamy modernistyczny program, że nie jesteśmy odpowiedzialni za osiem lat. Nie musimy udowadniać, że było świetnie. Ale żeby wygrać wybory z PiS, nie wystarczy, byśmy walczyli z Platformą o elektorat. Trzeba przekonać część tych, którzy głosowali na PiS.
A może część tych, którzy nie chodzą na wybory?
I tych, i tych. Zacznę od PiS. Używam takiego sformułowania, że trzeba ich przytulić. To znaczy, że jest grupa ludzi, która głosowała na zmianę, a dziś niekomfortowo się czuje z tym wyborem. Atak na nich, taka totalna opozycja, powoduje, że oni również odwrócą się od nas. Stąd moja propozycja: trzeba pochylić się nad nimi, rozmawiać, przekonywać, proponować nie tylko działanie antypisowe. Należy mówić o tym, jakiego rodzaju rozwiązania można zaproponować dla Polski.
W wyborach samorządowych pójdziecie w szerszej koalicji czy własną drogą?
Co do zasady chcemy startować w dużych miastach wojewódzkich jako .Nowoczesna. Natomiast w miastach nieco mniejszych te decyzje będą podejmowane przez zarządy regionalne. Za każdym razem może być inna decyzja. Może to być poparcie dla kandydata, który jest niepartyjny albo wybranie wspólnego kandydata. Za każdym razem trzeba działać pragmatycznie.