Klientka poślizgnęła się na podłodze w sklepie Lidl w Rzeszowie i poważnie uszkodziła prawe kolano. Niewykluczone, że będzie musiała poddać się operacji. Teraz walczy o odszkodowanie.
Była środa, 2 marca ubiegłego roku. Barbara Siedlecka przyjechała z mężem na zakupy do marketu Lidl przy ul. Podkarpackiej w Rzeszowie. Około godziny 16.30 przechodziła przez dział z nabiałem, kiedy poślizgnęła się, jak twierdzi, na zabrudzonej posadzce.
- Upadłam tak nieszczęśliwie, że poważnie uszkodziłam prawe kolano. Noga od razu spuchła i bardzo bolała. Ze sklepu zabrało mnie pogotowie - mówi pani Barbara.
Niewykluczona operacja
Lekarz stwierdził skręcenie kolana z silnym obrzękiem, krwiakiem i uszkodzeniem więzadła oraz łękotki. Kobieta do dzisiaj jest w trakcie leczenia i niewykluczone, że będzie musiała przejść jeszcze operację. Poszkodowana wystąpiła do spółki prowadzącej market o odszkodowanie.
- Spółka, przyjmując swoją odpowiedzialność, zaproponowała mojej klientce 5000 zł zadośćuczynienia. Ponadto Lidl uwarunkował wypłatę od podpisania przesłanej ugody, zgodnie z którą poszkodowana miałaby się zrzec dalszych roszczeń przysługujących jej w związku ze zdarzeniem. Taki warunek był nie do przyjęcia, więc skierowaliśmy sprawę do sądu - mówi adwokat Paweł Surmacz z Rzeszowa.
Zwraca uwagę, że w odpowiedzi na ten pozew Lidl, który początkowo wziął na siebie odpowiedzialność, wniósł o oddalenie powództwa w całości, wskazując, że jest bezzasadne.
- Spółka wskazała, że w sklepie dba się o zachowanie wysokich standardów czystości, podając, że ostatnie sprzątanie miejsca zdarzenia miało miejsce 15-30 min przed wypadkiem. Dlatego też Lidl zaprzecza, aby podłoga w momencie upadku poszkodowanej była zanieczyszczona - mówi Paweł Surmacz.
Wraz z odpowiedzią na pozew Lidl załączył jednak dokumenty, m.in. zeznania pracowników sklepu. Część z nich tłumaczy, że nic nie widziała, bo w tym czasie obsługiwała kasy.
- Natomiast kilku z nich wskazało, że przyczyną wypadku była zabrudzona podłoga, na której leżał kawałek zgniecionego ogórka lub cukinii - mówi Paweł Surmacz.
Co zarejestrowały kamery monitoringu?
Pani Barbara i jej pełnomocnik podnoszą również, że nie dostali szansy na obejrzenie nagrania z kamer monitoringu, które są zainstalowane w sklepie. Dlaczego? Aleksandra Robaszkiewicz z Lidla nie odpowiedziała nam na to pytanie. Nie uzyskaliśmy także odpowiedzi na pytanie o powód zmiany stanowiska w sprawie odpowiedzialności za wypadek.
- W związku z tym zdarzeniem podjęliśmy natychmiastowe działania w celu wyjaśnienia jego okoliczności. W celu ugodowego zamknięcia sprawy, do pełnomocnika pani Barbary Siedleckiej przesłano propozycję ugody, która nie została zaakceptowana. Jednocześnie chcielibyśmy zaznaczyć, że cały czas jesteśmy otwarci na porozumienie - mówi Aleksandra Robaszkiewicz.
- My również, ale nie na takich warunkach, jakie nam zaproponowano - mówi Paweł Surmacz.