Skuteczność na bakier. Borowy przeżył deja vu
Gdyby gorzowianie mieli lepiej ustawione celowniki, to mogliby wygrać z KS-em. A tak przegrali i skomplikowali sobie sytuację w tabeli.
Podobnie jak to miało miejsce w Gorzowie, w pierwszej wiosennej kolejce z Miedzią II Legnica, tak i w sobotę w Polkowicach Stilon kilka razy bardzo poważnie zagroził bramce wicelidera, a mimo to zdobył jedynie gola. Swojego rozczarowania tą sytuacją znów nie krył trener niebiesko-białych Dariusz Borowy. - Czuję się, jakby miał deja vu i przeżywał coś ponownie - mówił po zakończeniu spotkania nasz szkoleniowiec.
Początek meczu wcale nie wskazywał na to, żeby gorzowianie wrócili z Dolnego Śląska choćby bez punktu. Zwłaszcza że już od 5 min. prowadzili 1:0. Damian Szałas dośrodkował piłkę wprost na głowę Tomasza Szwieca, a ten pokonał Jacka Sajdaka. Siedemnaści minut później mogło być 2:0 i 3:0, ale najpierw bramkarz gospodarzy z największym trudem obronił uderzenie Pawła Posmyka, a następnie Rafał Świtaj trafił zaledwie w słupek. Mogło być po meczu...
Co się nie udało gościom, wyszło Karolowi Fryzowiczowi. W 23 min pomocnik polkowiczan zaskoczył Macieja Wolarka strzałem z prawej strony po długim rogu. Pięć minut potem pierwszą z okazji miał Łukasz Maliszewski, ale... trafił panu Bogu w okno. Między 31 a 36 miał dwie kolejne szanse, ale i tym razem je zmarnował. A że niewykorzystane sytuacji się mszczą...
W 56 min Mariusz Szuszkiewicz dał miejscowym prowadzenie i jak się potem okazało - trzy punkty. Co więcej, w 64 min mało co, a Krzysztof Kaczmarczyk wbiłby swojaka... - Do gry nie ma co się przyczepiać, co innego do skuteczności. W końcówce KS postawił autobus w polu karnym - przyznał Borowy i dodał, że znaczące było osłabienie brakiem kontuzjowanych Wojciecha Zawistowskiego i Patryka Bila. W doliczonym czasie za faul poza polem karnym czerwoną kartkę dostał Wolarek.