Skutki życia radnego i na wsi, i w mieście, skończyły się w sądzie w Nysie
Radny jednej z wiejskich gmin pod Nysą stanął przed sądem oskarżony o próbę wyłudzenia “nyskiego bonu”. Proces ruszył w poniedziałek.
Nyski bon wychowawczy z założenia należy się mieszkańcom gminy Nysa. Radny wiejski natomiast ma obowiązek mieszkania w gminie, w której pełni społeczny mandat. Bo inaczej wojewoda wygasza mu mandat. Mariusz K. próbował te dwie sprzeczności połączyć.
Marcin K. pochodzi z miejscowości wiejskiej pod Nysą. Jego rodzice mają w niej dom i gospodarstwo. On sam jednak zawodowo jest oficerem jednej ze służb mundurowych. Osiem lat temu razem z żoną kupili mieszkanie w Nysie i przenieśli się do miasta. Z ustaleniem miejsca swojego zamieszkania mają jednak problemy.
- Ja mieszkam w Nysie z dziećmi, które tu chodzą do szkół i przedszkoli. To była główna przyczyna kupna mieszkania. Nie chciałam, żeby dzieci dojeżdżały do miasta – wyjaśniała w sądzie Joanna K., żona radnego. – Mąż mieszka i w mieście, i na wsi. Na wsi działa społecznie, pomaga rodzicom w gospodarstwie i hoduje gołębie. W mieście przebywa z nami.
- Pomieszkuję w mieście i na wsi – mówił sądowi Mariusz K.
W swoich deklaracjach podatkowych wpisywali różnie. Raz, że mieszkają w Nysie, raz że pod Nysą. Ponieważ mają trzech synów, po rządowe 500 plus poszli do gminy wiejskiej, bo jak tłumaczyła pani Joanna – w małym urzędzie łatwiej coś załatwić.
Ponieważ gmina Nysa, jako jedyny samorząd w Polsce ma własny bon 500 złotych miesięcznie dla dzieci w wieku 2–6 lat, w 2017 roku państwo K. napisali wniosek o przyznanie bonu na środkowego syna. Pobierali świadczenie przez trzy miesiące.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień