Śląscy naukowcy pracują nad nowym testem na boreliozę
Czeka nas przełom w walce z najczęściej występującą chorobą zakaźną w Polsce. Bardzo trudno ją wykryć, a obecnie dostępne testy mają wiele wad.
Na skuteczny i wiarygodny test wykrywający boreliozę, jedną z najgroźniejszych chorób przenoszonych przez kleszcze, czekają tysiące osób. Tylko w województwie śląskim potwierdzone są 2 624 zachorowania na boreliozę, przy czym w związku z problemami diagnostycznymi nieznana jest dokładna liczba osób zakażonych. Od razu trzeba powiedzieć, iż rzeczywista liczba chorych, i to takich, którzy nawet o tym nie wiedzą, może być co najmniej trzy razy wyższa.
Dostępne dane obejmują jedynie osoby w stu procentach zdiagnozowane, a diagnostyka w przypadku boreliozy nie jest ani łatwa, ani wiarygodna. Na dodatek zakażonych wciąż przybywa. W całej Polsce może być to nawet kilkadziesiąt tysięcy osób! Niektórzy przez wiele lat bezskutecznie leczą się antybiotykami, albo np. na chorobę Parkinsona czy stwardnienie rozsiane, bo objawy boreliozy są tak podstępne, że mogą przypominać te schorzenia. Sprawa jest niby prosta: pacjenci potrzebują szybkiej i pewnej diagnostyki, która błyskawicznie i jednoznacznie pozwoli na postawienie diagnozy. Boreliozę wywołują bakterie określane mianem Borrelia burgdorferi, przenoszone przez tzw. kleszcze "twarde", głównie poprzez ich ślinę. Warto wiedzieć, że jeśli prawidłowo usuniemy kleszcza (wykręcając go fachowo do 24 godzin od ukąszenia), to minimalizujemy ryzyko zakażenia.
- Kleszcz, by wprowadzić do organizmu ślinę z bakterią, potrzebuje 48 godzin, bo najpierw patogeny muszą przeniknąć z jego jelit do ślinianek, a poza tym duże ilości śliny kleszcz wydziela dopiero po tym okresie - wyjaśnia dr hab. Krzysztof Jasik z Wydziału Farmaceutycznego z Oddziałem Medycyny Laboratoryjnej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, który we współpracy z dr. Andrzejem Swinarewem, adiunktem w Zakładzie Biomateriałów Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, pracuje nad stworzeniem alternatywnej metody analizy o wyższej wiarygodności. Naukowcy chcą, by test można było wykonać szybko, tuż po ukąszeniu, analizując nie tylko krew żywiciela, czyli zaatakowanego przez kleszcza człowieka, ale i płyn surowiczy lub materiał tkankowy z miejsca ukąszenia.
Dostępne testy mają wiele wad
Bakterie Borrelia mogą szybko się poruszać i na dodatek lokalizować się w niezwykle trudno dostępnych miejscach, takich jak tkanki łączne. Penetracja leków do takich miejsc jest mocno ograniczona, co wyraźnie utrudnia wykończenie intruza.
Ze względu na "ukrywanie się" w tkankach łącznych, zmienność antygenową i parę innych cech krętków wywołujących boreliozę, bardzo trudno ją wykryć, a obecnie dostępne testy mają wiele wad. Przede wszystkim ich wiarygodność jest niewielka. W zależności od tego, jaki materiał jest badany, tzn. płyn mózgowo-rdzeniowy, krew czy materiał tkankowy, skuteczność badań wynosi 30-80 procent.
Stosowane dziś testy diagnostyczne są dwuetapowe, ale wykonanie tych badań ma sens dopiero po upływie 4 do 6 tygodni od ukąszenia przez kleszcza, gdyż tyle czasu potrzeba, aby bakterie namnożyły się i organizm wyprodukował przeciwciała, których obecność świadczy o zakażeniu.
Pierwszy etap to test ELISA. Informuje, że mamy do czynienia z penetracją organizmu przez bakterie, ale nie daje stuprocentowej odpowiedzi, że to na pewno właśnie Borrelia burgdorferi.
Drugie badanie (western blot) też nie utwierdza w diagnozie, bo musi wykazać obecność wielu specyficznych przeciwciał świadczących o zakażeniu krętkami, a nie jest to zawsze możliwe, ponieważ czasami ich ilość jest poniżej progu wykrywalności.
Nasi naukowcy szukają innych sygnałów w organizmie zakażonego, świadczących o jego reakcji na atak wroga. W wielkim skrócie chodzi o oznaczanie białka z grupy TNF, które pojawiają się, gdy organizm zaatakuje bakteria. Ogólnie mówiąc białka te związane są z rozwojem stanu zapalnego, zaś mechanizm chemiczny jest podobny do tego jak w przypadku nowotworów - mówi dr Swinarew. Obecnie działanie nowatorskich testów jest badane w laboratorium, w hodowli komórkowej i na zwierzętach - szczurach. Naukowcy mówią, że pierwsze próby są obiecujące, ale nie chcą zapeszać.
Kleszcze, czyli koń trojański dla ludzi
Kleszcze to nasz stary, choć niemile widziany znajomy. Przodkowie współcześnie żyjących kleszczy pojawili się dawno, zanim na Ziemi zaistniał człowiek. Ewolucjoniści zakładają, że od razu były one krwiopijnymi pasożytami panujących wówczas na naszej planecie gadów i płazów. Z czasem kleszcze ewoluowały do form współczesnych, atakujących również nowo powstające gatunki, w tym ssaki, a także człowieka. Wyspecjalizowały się w roli konia trojańskiego, bo mogą swoich żywicieli zarazić zarówno wirusami, bakteriami, jak i pierwotniakami - dodaje dr Jasik. Do tej pory nie udało się stworzyć szczepionki przeciwko boreliozie, jak udało się to w przypadku kleszczowego zapalenia mózgu (na szczęście Polska należy do obszarów, gdzie występuje wirus wywołujący łagodniejszy przebieg tej choroby).
Borelioza ma bardzo zróżnicowane objawy. Najbardziej pewnym z nich jest rumień wędrujący, ale trzeba wiedzieć, że u połowy zarażonych nie pojawia się on wcale! Bakterie oszukują i osłabiają układ immunologiczny człowieka, a wspierają je w tym kleszcze, ponieważ ich ślina zawiera czynniki osłabiające odpowiedź immunologiczną. Atak krętków wywołujących boreliozę może długo nie wywoływać żadnych objawów, a potem mogą się pojawić przypominające zwykłą grypę, złe samopoczucie.
Borelioza, niestety, w przypadku wielu chorych staje się chorobą nieuleczalną. Amerykańscy lekarze, którzy mają bardzo duże doświadczenie w walce z tą chorobą twierdzą, że nieuleczalnych jest aż 20 proc. przypadków.
Niestety medycy nie są jednomyślni w zwalczaniu boreliozy. Jedni uważają, że wystarczy kilkutygodniowa antybiotykoterapia, a inne zmiany traktują jako zespół poboreliozowy. Część uznaje, że boreliozę należy leczyć aż do wyeliminowania bakterii, co trwa wiele tygodni i musi być potwierdzone testami. Jednak wyleczenie nie oznacza uwolnienia się od problemu, bo przebycie boreliozy nie powoduje wytworzenia odporności na tę jednostkę chorobową. Najprościej mówiąc, można się zarażać nią wielokrotnie.