Śląsk, którego nie było: Sejm Śląski mógł wyglądać zupełnie inaczej
90 lat temu na dobre ruszyła budowa Sejmu Śląskiego. Gmach ten to kawał historii regionu, również tej, która mogła się wydarzyć, ale nigdy się nie wydarzyła. Oto jak jeden z symboli Katowic mógł wyglądać, gdyby konkurs na jego projekt został rozstrzygnięty inaczej.
„Chodzi o stworzenie w stolicy naszych Zachodnich Kresów budynku monumentalnego, który by był odzwierciedleniem naszej kultury w przeciwstawieniu do kultury zaborczego narodu i do niemieckiego charakteru” – tak w 1923 roku streszczano filozofię najbardziej spektakularnej inwestycji budowlanej w Katowicach. W tych już polskich Katowicach gmach Sejmu Śląskiego miał odzwierciedlać dopiero co przebudzoną narodową dumę.
Jej wyrazicielem miała być klasyczna, kojarzona z polskością forma budynku. To po pierwsze. Po drugie, przywołana już monumentalność dawała nieograniczone możliwości realizacji architektonicznej wizji. No, może prawie nieograniczone, bowiem projektantów poinstruowano o kategorycznym zakazie stosowania stylu gotyckiego, zakwalifikowanego jako niemiecki.
Wiemy oczywiście, co w śląskiej architekturze (po polskiej stronie poplebiscytowej granicy) stało się potem. Narodowe wzorce nie wykiełkowały, nie przyjęły się i młode środowisko ówczesnych twórców zaczęło budować w Katowicach tak, jak w Polsce nie budowano nigdy. Zanim jednak w stolicy regionu wybuchła modernistyczna rewolta, na pierwotną modłę zaprojektowano dwa sztandarowe gmachy: archikatedrę i właśnie Sejm Śląski. Mija właśnie 90 lat od rozpoczęcia na dobre budowy drugiego z architektonicznych pomników tamtego czasu. Z tej okazji przypominamy, jak siedziba dzisiejszego Urzędu Marszałkowskiego i Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego mogła wyglądać, gdyby konkurs w 1923 roku został rozstrzygnięty inaczej. A nie było to wcale takie oczywiste.
Praca nr 1 - doktrynerska. Nr 13 - fasada mało poważna
Projektów, nad którymi pochylało się 12-osobowe jury, było aż 67. Popularność konkursu nie wynikała wyłącznie z jego prestiżu, który był zresztą niebagatelny – liczyły się też względy finansowe. Pula nagród zaplanowana dla najlepszych architektów wynosiła 22 tysiące złotych, z których 6 tysięcy przeznaczono na pierwszą nagrodę (można było wtedy kupić za te pieniądze luksusowy samochód). Nie może więc dziwić surowość niektórych ocen sędziów recenzujących nadesłane prace. „Praca nr 1 – koncepcja doktrynerska, nierealna, architektura za surowa”. „Praca nr 5 – architektura zewnętrzna pozbawiona wszelkiej monumentalności”. „Praca nr 13 – fasada mało poważna, nieodpowiadająca gmachowi Województwa i Sejmu”. Ostateczny projekt miał być trochę jak przebój Queen: poważny, doniosły, doskonały w detalu i całości.
Po otwarciu kopert okazało się, że pierwszą nagrodę za pracę z numerem 45. otrzymali krakowianie: Kazimierz Wyczyński, Piotr Jurkiewicz, Stefan Żeleński i Ludwik Wojtyczko. To ich koncepcję możemy podziwiać w Katowicach do dziś, choć w 1923 roku jury nie było jednomyślne w tym werdykcie (8 głosów na 12), wskazując m.in. na ogromne koszty realizacji projektu. Tylko jeden głos mniej otrzymali lwowiacy: Eugeniusz Czerwiński i Marian Nikodemowicz, chwaleni za monumentalność, przy czym jurorzy odnotowali, że „budynek bardziej przypomina pałac niż gmach wojewódzki”.
Pięknie, ale architektura w charakterze obcym
Bardzo wysoko oceniono także pracę warszawskiego tercetu: Maksymilian Goldberg, Hipolit Rutkowski, Bolesław Żurkowski. Zanim przyznano jej trzecią nagrodę, podkreślono m.in. świeżość koncepcji, estetyczne wnętrza i szlachetne fasady. Równorzędne wyróżnienie trafiło do pary innych stołecznych architektów – Jana Heuricha oraz Władysława Michalskiego. Wytknięto im jednak nieco monotonny wygląd zewnętrza budynku, kosztowność projektu oraz „brak w nim pierwiastka rodzimego”. Warto wspomnieć jeszcze o zachwytach sądu konkursowego nad pracą sygnowaną przez Zjednoczone Przedsiębiorstwo Budowlane z Mysłowic: „Rzuty pięknie rozwinięte. Charakter gmachu monumentalny. Całość traktowana bardzo bogato”. Czego zabrakło, by zdobyć nie czwartą, a pierwszą nagrodę? Polskości! „Architektura w charakterze obcym” – konstatowano.
Z dzisiejszej perspektywy, patrzymy na tę bardzo ciekawą historię zgodnie z filozofią naszego internetowego przedsięwzięcia zatytułowanego „Śląsk, którego nie było”. Nie ma sensu rozstrzygać, czy decyzja tuzina ekspertów, którzy ponad 90 lat zadecydowali o kształcie i formie Sejmu Śląskiego, była słuszna. Patrząc na cały zestaw nagrodzonych projektów, można raczej poczuć ducha pewnej krótkiej epoki w śląskiej architekturze. A przy okazji – uruchomić wyobraźnię.
Najedź kursorem na wybrane zdjęcie i zobacz pomieszczenia Sejmu Śląskiego. Wróć do zdjęć za pomocą krzyżyka.