Śląska flaga? Tak, ale nie w święto flagi WIDEO

Czytaj dalej
Fot. Arkadiusz Gola/Dziennik Zachodni
MIW

Śląska flaga? Tak, ale nie w święto flagi WIDEO

MIW

W tym roku, 6 maja, przypada 70 rocznica zniesienia Statutu Organicznego Województwa Śląskiego, czyli mówiąc wprost: śląskiej autonomii. Dlatego też część śląskich regionalistów tego dnia zamierza wywiesić śląskie flagi przepasane żałobnym kirem.

Zrobi tak m.in. Dariusz Dyrda, pisarz, dziennikarz, a do niedawna także przewodniczący koła bieruńsko - lędzińskiego Ruchu Autonomii Śląska.

- W tym roku nie będę apelował o wywieszanie śląskiej flagi, bo trudno co roku się powtarzać. Apelowałem o to rok temu. Natomiast wiem, że kilku moich znajomych 6 maja wywiesi śląskie flagi – mówi Dyrda. Jak dodaje sceptycznie odnosi się natomiast do pomysłu, by śląskie flagi wieszać 2 maja, czyli w dzień flagi Rzeczpospolitej Polskiej.

Robienie z tego dnia flagi śląskiej jest dla mnie jakimś nieporozumieniem. To nie jest przecież światowy dzień flagi – tłumaczy Dyrda.

- Może nawet wywieszę tego dnia polską flagę. Jestem obywatelem Polski i nie mam z tym jakiegoś problemu – stwierdza Dyrda.


*Gran Turismo Slovakia 2015. Najdroższe samochody świata w Katowicach ZDJĘCIA
*Gdzie jest burza? Gwałtowny deszcz i grad [MAPA BURZOWA POLSKI ONLINE, RADAR BURZOWY]
*Matura 2015 bez tajemnic: PYTANIA + ARKUSZE + ODPOWIEDZI
*Potężny wstrząs w kopalni odczuwalny na Śląsku i Zagłębiu: Akcja ratunkowa trwa
*Nowe becikowe: 1 tys. zł przez 12 miesięcy ZASADY + DOKUMENTY
*Śląsk Plus. Zobacz nowe wydanie interaktywnego tygodnika o Śląsku

MIW

Komentarze

68
Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

ŻÓŁTO-MODRO ;)



pomiędzy państwami granicą dwóch cywilizacji , dwóch kultur europejskiej ..... .Śląsk był od swego początku aż do 45r w strefie wpływów europejskich czego nie mozna powiedzieć o drugiej stronie , Gdyby nie tych kilku cwaniaków i nawiedzonych ideologów dziś nie byłoby sporu o śląską fana .gorole chytać wartko za kofry i wracać curik tam skund zeście sie przikludziły za Brynica

Lutek

Nie ładnie! Taki antyniemiecki gest?! To przecież Niemcy zlikwidowali autonomię w 1939.

filatelista

"Jednego dnia w 1942 roku, gdy przyszedłem do biura, usłyszałem płacz i krzyki dzieci w sąsiednim pokoju. Udałem się tam i zauważyłem 5 dzieci w towarzystwie pielęgniarki. Zapytałem się o przyczynę płaczu tych dzieci i wówczas dowiedziałem się, że są to dzieci, których rodzice wychowywali je wbrew zasadom narodowego socjalizmu. Dzieci te zostały im odebrane, aby je wychować w duchu niemieckim przez rodziny niemieckie i w ten sposób odzyskać "utraconą krew niemiecką". Dowiedziałem się wówczas, że rodzice tych dzieci posiadają przynależność państwową polską, noszą nazwiska niemieckie, a ich przodkowie sprzed 130 lat przybyli ze Szwabii i w tych okolicach się osiedlili. Dzieci te zostały odebrane od dwóch rodzin." - Ryszard Stubke, komisarz ziemski z Mielca[8]

Stowarzyszenie Lebensborn e.V., obok "Deutsche Heimschulen" i NSV, było głównym wykonawcą zbrodniczego programu rabunku dzieci. Lebensborn e.V. powstało 12 grudnia 1935 z inicjatywy Heinricha Himmlera, a jego członkami mogli zostać tylko członkowie SS. W założeniach miało za zadanie nadzorowanie zasad tzw. czystości rasowej, drogą popierania rodzin niemieckich "rasowo wartościowych", opiekę nad dziećmi tych rodzin (zarówno ślubnymi jak i nieślubnymi) i matkami, oraz tzw. opiekuństwo ustawowe.

Początkowo nadzór nad Lebensborn sprawował urząd RuSHA, który przekazywał towarzystwu polityczne instrukcje, a od 1936 podlegał wyłącznie sztabowi RFSS (Reichsführera-SS). Zadanie germanizacji polskich dzieci zostało wydane Lebensborn zarządzeniem komisarza Rzeszy do spraw umocnienia niemczyzny (RKFDV) z dnia 19 lutego 1942. Zgodnie z tą instrukcją stowarzyszenie zajmowało się umieszczaniem dzieci w zakładach specjalnych lub niemieckich rodzinach zastępczych, przeprowadzało adopcje, fałszowało metryki urodzeń i różne zaświadczenia, zmieniało dzieciom imiona i nazwiska na niemieckie (np. Alina Antczak na Hilde Anzinger, Barbara Mikołajczyk na Barbara Micker), rozmieszczało "dzieci ze wschodu" (niem. Ostkinder) na terenie Niemiec i innych krajów Europy m.in. za pomocą własnego biura meldunkowego oraz pokrywało wszystkie koszty utrzymania dzieci, ich wychowania i ubezpieczenia. Po wojnie w wyniku dochodzenia odnajdywano dzieci w Niemczech, Austrii a nawet w Hiszpanii, jednak poszukiwania utrudniał fakt zniszczenia przez pracowników Lebensborn większości akt i dokumentacji.

filatelista

"W tym czasie widziałem naocznie, jak Niemcy odłączali dzieci od matek. To oddzielanie matek od ich pociech najbardziej mną wstrząsnęło. Najgorsze tortury, jakie zniosłem, były niczym w porównaniu z tym widokiem. Niemcy zabierali dzieci, a w razie jakiegoś oporu, nawet bardzo nikłego, bili nahajami do krwi - i matki i dzieci. Wtedy w obozie rozlegał się pisk i płacz nieszczęśliwych. Nieraz matki zwracały się do Niemców z prośbą o żywność dla zgłodniałych i zmarzniętych dzieci. Jedyne, co mogły otrzymać, to uderzenie laską lub bykowcem. Widziałem, jak Niemcy zabijali małe dzieci (...) Warunki higieniczne były straszne. Wszy, brud, pchły, pluskwy wprost żywcem pożerały ludzi". - Leonard Szpuga, wysiedlony rolnik z Topólczy[5]

Przesiedleńcy w obozach przejściowych zostali podzieleni na 4 grupy:

osoby, które zakwalifikowano do rasy niemieckiej,
osoby zdolne do wyjazdu do pracy przymusowej,
starcy, kaleki oraz dzieci,
osoby przeznaczone do eksterminacji w obozach koncentracyjnych.
W obozach szczególnie cierpiały dzieci – głód, zimno, choroby były dla nich częściej niż dla dorosłych śmiertelne. Dzieci odebrane rodzicom były osobno przewożone w wagonach bydlęcych (w jednym wagonie przewożono od 100 do 150 dzieci) do obozów śmierci na Majdanku i w Oświęcimiu oraz do fabryk w Rzeszy. Część dzieci zostało przewiezionych do obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi[6].

Wieść o dramacie Dzieci Zamojszczyzny szybko obiegła cały kraj. Polscy kolejarze przekazywali wiadomość o transportach dzieci do obozów mieszkańcom miast, w których znajdowały się stacje postojowe. Na stacjach Sobolew, Żelechów, Siedlce, Garwolin, Pilawa i Warszawa ludność podjęła ryzyko pomocy, a nawet odbicia dzieci z rąk Niemców.

Rybniczanin-Ślonzok

tys se napisoł a i tak cie zodyn nie czyto bo kozdy wie ze gorole maja nie pokolei w głowie ty yno pczytej jak na ŚLask wkroczyły rusy z polokami w 45 r i wiela ludzi tu pomordowali

filatelista

II. Pomnik Pomordowanych Polaków w Rudzkim Moście

W lesie w Rudzkim Moście, po prawej stronie szosy z Tucholi do Świecia, nad rzeczką Kicz, w odległości ok. 300 m od tej szosy znajduje się Pomnik Pomordowanych Polaków w czasie egzekucji, jakich dokonali hitlerowcy 24, 27 i 30 października, 2, 6 i 10 listopada 1939 roku. Pomnik ten powstał z inicjatywy Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Pomordowanych Polaków w Tucholi, który się zawiązał w 1981 roku, a którego przewodniczącym został Tadeusz Zakryś, mieszkaniec Tucholi, główny inicjator tego przedsięwzięcia. Intencją tego Komitetu, a także mieszkańców Tucholi i okolic, było ocalić od zapomnienia fakt ludobóstwa dokonanego przez hitlerowskie Niemcy. Ten pomnik został postawiony dla uczczenia zamordowanych Polaków, a także by przypominał potomnym i ich przestrzegał przed popełnieniem podobnej zbrodni. A oto jego scenariusz.

1. Krwawa zbrodnia w Rudzkim Moście

Po wkroczeniu wojsk niemieckich hitlerowskie organizacje dywersyjne przystąpiły do likwidowania Polaków. Akcja ta została przygotowywana wcześniej przez volksdeutschów. Ci mieli sporządzone wykazy osób zajmujących wybitniejsze stanowiska w polskim życiu społecznym na terenie miasta i powiatu, a więc nauczycieli, urzędników, księży, kupców, lekarzy, robotników i rzemieślników, a również każdego, ktokolwiek był podejrzany tylko o to, że występował kiedyś przeciwko Niemcom. Hitlerowcy wtrącali swoje ofiary do więzienia (przy obecnej ulicy Dworcowej), względnie przetrzymywali je w hali gimnastycznej Obrony Narodowej przy ul. Karasiewicza (dzisiejsza mleczarnia), czy też w gmachu Seminarium Nauczycielskiego jako jeńców cywilnych, a następnie wywożąc ich po kilku dniach aż do Norymbergii. Stamtąd po sześciu tygodniach przetransportowano ich znów do Tucholi i część z nich rozstrzelano. ,,Już w dniu 8 IX 1939 r. zastrzelony został Leon Marianowski... W dniu 28 IX zastrzelono na podwórzu więzienia spedytora Teodora Pozorskiego, lat 62... Józef Glaza z Tucholi, lat 75, i niejaki Lipiński z Rzepicznej, liczący ok. 30 lat, zostali zastrzeleni przez żandarmów niemieckich w lesie należącym do rolnika Szwedy, położonym po lewej stronie ul. Polnej. Pod koniec września więzienie tucholskie było przepełnione. Przebywało w nim ok. 150 osób...W dniu 4 X zastrzelony został w budynku więziennym kupiec Paweł Pawelski z Tucholi... Od dnia 24 X rozpoczęły się masowe egzekucje w lesie pod Rudzkim Mostem...” ( W.Wlekliński, 55 rocznica krwawej zbrodni w Rudzkim Moście, Tygodnik Tucholski,R.1994, nr 42). Następnych egzekucji dokonano w dniach 27 i 30 października, 2, 6 i 10 listopada. Z protokołów ekshumacyjnych, sporządzonych w 1946 roku przez Sąd Grodzki w Tucholi pod kierunkiem prezesa sądu Alfonsa Ligmanna, wynika, że ofiar było 227. Z tej liczby nie zostały zidentyfikowane 34 zwłoki.

Pretekstem tej zbrodni była prowokacja. 21 października 1939 roku w gospodarstwie niemieckiego komisarza gminnego Hugo Fritza w Piastoszynie spłonęła część zabudowań gospodarczych. Bezpośrednio po tym wydarzeniu, na skutek ciężkiego przeżycia, sam gospodarz Fritz zmarł. Winę za wszystkie te wydarzenia przypisały władze niemieckie Polakom, twierdząc, że celowo dokonali podpalenia. Powszechnie natomiast było wiadome, że sprawcą pożaru był sam gospodarz, który będąc pijany, pozostawił w swojej stodole palące się cygaro.. Tak twierdzili nie tylko Polacy, ale i świadkowie niemieccy podczas trwającego w dniach od 1 lutego do 12 kwietnia 1965 roku przed sądem przysięgłych w Mannheim procesu grupki byłych funkcjonariuszy Selbstschutzu z Sępólna i Tucholi. Sprawę przejął w swe ręce inspektor Selstschutzu w Chojnicach Heinrich Mocek, który nakazał aresztować domniemanych sprawców pożaru, i zawyrokował: ,,Co trzeci dzień rozstrzeliwać po 40 Polaków, dopóki nie znajdzie się sprawca pożaru. Na egzekucję należy każdorazowo zabierać dziesięciu dodatkowych Polaków, następnie zwalniać ich na trzy dni w celu odszukania sprawcy pożaru. Jeśli go nie znajdą, rozstrzelać ich jako pierw

filatelista

II. Pomnik Pomordowanych Polaków w Rudzkim Moście

W lesie w Rudzkim Moście, po prawej stronie szosy z Tucholi do Świecia, nad rzeczką Kicz, w odległości ok. 300 m od tej szosy znajduje się Pomnik Pomordowanych Polaków w czasie egzekucji, jakich dokonali hitlerowcy 24, 27 i 30 października, 2, 6 i 10 listopada 1939 roku. Pomnik ten powstał z inicjatywy Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Pomordowanych Polaków w Tucholi, który się zawiązał w 1981 roku, a którego przewodniczącym został Tadeusz Zakryś, mieszkaniec Tucholi, główny inicjator tego przedsięwzięcia. Intencją tego Komitetu, a także mieszkańców Tucholi i okolic, było ocalić od zapomnienia fakt ludobóstwa dokonanego przez hitlerowskie Niemcy. Ten pomnik został postawiony dla uczczenia zamordowanych Polaków, a także by przypominał potomnym i ich przestrzegał przed popełnieniem podobnej zbrodni. A oto jego scenariusz.

1. Krwawa zbrodnia w Rudzkim Moście

Po wkroczeniu wojsk niemieckich hitlerowskie organizacje dywersyjne przystąpiły do likwidowania Polaków. Akcja ta została przygotowywana wcześniej przez volksdeutschów. Ci mieli sporządzone wykazy osób zajmujących wybitniejsze stanowiska w polskim życiu społecznym na terenie miasta i powiatu, a więc nauczycieli, urzędników, księży, kupców, lekarzy, robotników i rzemieślników, a również każdego, ktokolwiek był podejrzany tylko o to, że występował kiedyś przeciwko Niemcom. Hitlerowcy wtrącali swoje ofiary do więzienia (przy obecnej ulicy Dworcowej), względnie przetrzymywali je w hali gimnastycznej Obrony Narodowej przy ul. Karasiewicza (dzisiejsza mleczarnia), czy też w gmachu Seminarium Nauczycielskiego jako jeńców cywilnych, a następnie wywożąc ich po kilku dniach aż do Norymbergii. Stamtąd po sześciu tygodniach przetransportowano ich znów do Tucholi i część z nich rozstrzelano. ,,Już w dniu 8 IX 1939 r. zastrzelony został Leon Marianowski... W dniu 28 IX zastrzelono na podwórzu więzienia spedytora Teodora Pozorskiego, lat 62... Józef Glaza z Tucholi, lat 75, i niejaki Lipiński z Rzepicznej, liczący ok. 30 lat, zostali zastrzeleni przez żandarmów niemieckich w lesie należącym do rolnika Szwedy, położonym po lewej stronie ul. Polnej. Pod koniec września więzienie tucholskie było przepełnione. Przebywało w nim ok. 150 osób...W dniu 4 X zastrzelony został w budynku więziennym kupiec Paweł Pawelski z Tucholi... Od dnia 24 X rozpoczęły się masowe egzekucje w lesie pod Rudzkim Mostem...” ( W.Wlekliński, 55 rocznica krwawej zbrodni w Rudzkim Moście, Tygodnik Tucholski,R.1994, nr 42). Następnych egzekucji dokonano w dniach 27 i 30 października, 2, 6 i 10 listopada. Z protokołów ekshumacyjnych, sporządzonych w 1946 roku przez Sąd Grodzki w Tucholi pod kierunkiem prezesa sądu Alfonsa Ligmanna, wynika, że ofiar było 227. Z tej liczby nie zostały zidentyfikowane 34 zwłoki.

Pretekstem tej zbrodni była prowokacja. 21 października 1939 roku w gospodarstwie niemieckiego komisarza gminnego Hugo Fritza w Piastoszynie spłonęła część zabudowań gospodarczych. Bezpośrednio po tym wydarzeniu, na skutek ciężkiego przeżycia, sam gospodarz Fritz zmarł. Winę za wszystkie te wydarzenia przypisały władze niemieckie Polakom, twierdząc, że celowo dokonali podpalenia. Powszechnie natomiast było wiadome, że sprawcą pożaru był sam gospodarz, który będąc pijany, pozostawił w swojej stodole palące się cygaro.. Tak twierdzili nie tylko Polacy, ale i świadkowie niemieccy podczas trwającego w dniach od 1 lutego do 12 kwietnia 1965 roku przed sądem przysięgłych w Mannheim procesu grupki byłych funkcjonariuszy Selbstschutzu z Sępólna i Tucholi. Sprawę przejął w swe ręce inspektor Selstschutzu w Chojnicach Heinrich Mocek, który nakazał aresztować domniemanych sprawców pożaru, i zawyrokował: ,,Co trzeci dzień rozstrzeliwać po 40 Polaków, dopóki nie znajdzie się sprawca pożaru. Na egzekucję należy każdorazowo zabierać dziesięciu dodatkowych Polaków, następnie zwalniać ich na trzy dni w celu odszukania sprawcy pożaru. Jeśli go nie znajdą, rozstrzelać ich jako pierw

yebana warszawka, jak ya was qrwa nienawidze!!!

Oberschlesien uber alles!!!!!

Totalna profanacja wywieszać niemieckiego orła symbol rejencji opolskiej w obronie autonomicznego województwa śląskiego. W przedwojennych czasach było by nie dopuszczalne. Dlaczego nie wywiesza sie symbolu dawnego województwa.

Nigdy nie wywiesza tzw. Fany RAS bo to nie jest nasza symbolika tylko niemiecka symbolika. Widać jako bardzo niska świadomość Ślązaków na temat symboliki naszego regionu. Dla nie tych co sa zaślepieni fanatyzmem RAS zapraszam na wycieczka do Opolskiej katedry, Frysztacki rynek i kościoła w Zatorze i moze sobie uświadomieni jaka jest prawda na temat śląskiej symboliki.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.