Śląska Misja Medyczna powstała w Jastrzębiu. Pomoc jeździ do Paragwaju [WIDEO]
Organizowane od kilku lat w Jastrzębiu misje do Paragwaju, będą organizowane na jeszcze większą skalę. Wszystko za sprawą ks. Wojciecha Grzesiaka z Jastrzębia, kapelana jastrzębskiego szpitala, który założył Stowarzyszenie Śląska Misja Medyczna. Do współpracy zaprosił lekarzy i pielęgniarki ze szpitala w Jastrzębiu.
Nie tylko misje, ale też akcje prozdrowotne
Ks. Grzesiak zapewnia, że stowarzyszenie nie będzie zajmowało się tylko i wyłącznie organizacją misji, choć to przede wszystkim.
- W Polsce czynnie działają dwa Stowarzyszenia niosące pomoc medyczną: Polska Misja Medyczna z Krakowa i Fundacja Redemptoris Missio z Poznania. Dołączyliśmy do nich my – Śląska Misja Medyczna z Jastrzębia-Zdroju. Jesteśmy z tego dumni i chcemy nadal działać. W Paragwaju i tu, w Polsce, choćby organizując takie akcje, jak ostatni koncert „Twój szpik, moje życie” - wyjaśnia nam ks. Wojciech.
Przypomnijmy, że koncert był zorganizowany z myślą o jastrzębiance Marzenie Erm i innych chorych, którzy oczekiwali na przeszczep szpiku. Podczas koncertu można się było rejestrować w bazie dawców i przy okazji dowiedzieć wszystkiego o przeszczepach. - Teraz przygotowujemy się do piątej misji, która wyruszy w październiku. Do tego czasu chcemy zorganizować koncert i konferencję specjalistyczną o medycynie podróży i szczepieniach. Nie mamy powodów, by się nudzić… Zwracamy się do wszystkich: warto działać i coś robić, warto być wolontariuszem, bo to czyni człowieka lepszym. Wystarczy rozejrzeć się w swoim środowisku. Zebrać kilka osób, które mają inwencję, chęć i motywację a reszta przyjdzie sama - twierdzi ks. Grzesiak. Kierunek w tym roku będzie taki sam, jak w latach poprzednich - Paragwaj i dobrze znana uczestnikom misji miejscowość Guarambare.
Wiedzą, że ich pomoc zmienia ludziom życie
Od pierwszej misji, od samego początku działań, jesteśmy ludźmi, którzy robią coś z pasją i z myślą o pragnieniach ludzi, korzystających z naszej pomocy - mówią uczestnicy akcji. Wielu ludzi pyta, dlaczego nie jedziemy gdzieś indziej? Prosta odpowiedź. Nie jesteśmy podróżnikami, nie zdobywamy ziem ale stajemy przy człowieku, który już na nas czeka - wyjaśniają uczestnicy misji. W tym roku do Paragwaju pojedzie sprawdzony skład: czterech lekarzy, trzech pielęgniarzy i dwóch księży. Zamierzają kontynuować pomoc, którą zaczęli przed laty. Ludzie chorzy, ale i nasi przyjaciele w Paragwaju czekają przede wszystkim na lekarza, którego na co dzień tam nie mają. Jastrzębianie umożliwiają im dostęp do podstawowych badań, od ekg po usg.
Każdy dzień w Paragwaju, to ciężka harówka
Każdy dzień rozpoczynaliśmy wspólnym śniadaniem. Później, około godziny 8 szliśmy do Puesto de Salud (przychodnio-szpitala; niestety od dłuższego czasu bez personelu) - opowiada lekarka, pani Anna. Puesto de Salud był jednym z solidniejszych budynków. Składał się z kilku pomieszczeń: gabinet lekarski, pokój z dwoma łóżkami dla pacjentów i kolejne pomieszczenie z łóżkiem ginekologicznym (porodów). - Od rana ustawiała się tam kolejka pacjentów. Wśród nich spory odsetek stanowili rodowici Indianie (Indigenos), którzy często przychodzili boso. Zdumiewające było to, że pacjenci – mimo trudnych warunków – zawsze przychodzili umyci, czyści - wspomina lekarka. Indianie czasem przepraszali za brudne stopy i nogi, ponieważ musieli przebyć długą drogę do Puesto de Salud. Okazało się, że pół godziny drogi, dla tych ludzi oznacza „blisko”. Większość jednak szła do nas wiele godzin.
- Zdarzyło się, że do naszej pediatry Eli przyszła pewna matka i wymieniła objawy dziecka i oczekiwała odpowiedniego leku. Okazało się, że dziecka nie przyprowadziła, bo przeprowadzenie dziecka przez zalaną drogę (w najgłębszym miejscu wysokość wody wynosiła 120 cm) byłoby zbyt dużym ryzykiem- wspomina lekarka i dodaje, że uczestnicy misji sami się kiedyś o tym przekonali. Jadąc zalaną drogą na wizytę domową do schorowanej kobiety, skrajnie odwodnionej, z rozwiniętą sepsą. - Nie mogliśmy się do niej dostać. Przejechanie wysokiej wody wiązało się z ryzykiem zatopienia samochodu, ale nasi doświadczeni kierowcy dobrze wyważyli ryzyko i ostatecznie dojechaliśmy do chorej, a samochód wyszedł bez szwanku – opisuje pani Ania. Pogoda czy stan dróg, to niejedyny problem, z jakim muszą sobie radzić jastrzębianie biorący udział w misji.
- Nasi pacjenci to ludzie starsi (np. 103-letni!), obłożnie chorzy. Najczęściej naszą pracę zaczynamy od toalety - myjemy chorych, opatrujemy rany, odleżyny, usiłujemy trochę wyedukować rodzinę na temat podstaw higieny, pielęgnacji i rehabilitacji. To nie jest tak, że jeden dom to jeden pacjent. W kolejce do konsultacji ustawia się cała rodzina, sąsiedzi i przypadkowi przechodnie - relacjonują pielęgniarki Marta i Basia.
- Oczywiście, gdy sytuacja tego wymaga, telefonicznie konsultujemy się z lekarzami, czasem nasz „ambulans” jedzie po leki lub lekarka odwiedza chorego w domu. Pracujemy średnio od godziny 9 do 19, z przerwą na obiad. To ciężka praca okupiona litrami potu (w słońcu temperatura sięga 50 stopni na plusie) - dodają pielęgniarki. Zapewniają jednak, że wszystkie trudy i niedogodności rekompensuje ogromna wdzięczność, uśmiech i dobre słowo. - Zdajemy sobie sprawę, że to wszystko, co robimy, to zbyt mało. Na ostatniej misji odwiedziłyśmy 200 domów. Potrzeby są dużo większe – piszą Marta i Basia, pielęgniarki.
Możesz pomóc przekazując 1 procent
Jeśli chcecie wesprzeć stowarzyszenie, możecie to zrobić na dwa sposoby.
Po pierwsze, wpłacając pieniądze na numer konta: 36 2030 0045 1110 0000 0382 7950 z dopiskiem „Misja Paragwaj” wpisując nazwę: Stowarzyszenie Śląska Misja Medyczna „To-Misja”
Al. Jana Pawła II 7
44-330 Jastrzębie - Zdrój.
Można też przekazać 1 procent podatku. Wtedy na formularzu podatkowym należy wpisać nr KRS 0000083440
w rubryce wpisać OSP w Biertułtowach z dopiskiem „Misja” lub „Paragwaj”.