Śląskie perełki, których już nie ma. Przepadł nie tylko Mały Wersal w Świerklańcu
- Zamki i pałace znikały wcześniej, ale tragiczny los spotykał też te oddane po wojnie we władanie PGR-om - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk.
Można tylko pomarzyć, jak pięknie wyglądałyby w naszym pejzażu te wszystkie zamki i pałace, które bezpowrotnie utraciliśmy, głównie - jak się wydaje - na skutek zniszczeń wojennych, ale i powojennych. Wszak komunistyczna władza bezwzględnie obchodziła się z pozostałością po śląskiej arystokracji, a obiekty takie jak Mały Wersal w Świerklańcu, należący do Donnersmarcków, szczególnie raziły „socjalistyczną wrażliwość”. Ile zatem utraciliśmy tych bezcennych budowli, które były świadkami często dramatycznych losów ich właścicieli?
Wojna zmiotła najpotężniejsze budowle
Pałace i zamki znikały jednak nie tylko w XX wieku i w czasie II wojny światowej.
- Znikały zawsze - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk zajmujący się badaniem dziejów śląskiej arystokracji, związany z Centrum Kultury Śląskiej w Nakle Śląskim. - Dopóki byli Piastowie bytomscy, istniał zamek w Bytomiu - w rejonie obecnego placu Grunwaldzkiego. Jednak po wygaśnięciu tej linii Piastów, w 1369 roku Księstwo Bytomskie zostało podzielone między księstwa Oleśnickie i Cieszyńskie, no i zamek też. Powoli tracił swoje znaczenie i zaczął podupadać, bo nowi właściciele rezydowali w swoich zamkach w Cieszynie oraz Oleśnicy. W kolejnych stuleciach został rozebrany, a uzyskany budulec wykorzystano przy wznoszeniu innych budowli. Ale krótki okres - 5 lat II wojny światowej - spowodował tak gigantyczne straty, że ten ubytek widzimy i odczuwamy do dziś.
Do tego doszła polityka PRL-u, która na terenach przyłączonych po 1945 roku, uznawała te obiekty za spadek poniemiecki. Były to budowle podwójnie niewłaściwe: klasowo - jako symbol wyzysku, i narodowo - bo niemieckie. Trudno ukryć, że nie brakuje ludzi, którzy do dziś tak je traktują. Ale większość z nas patrzy na ten problem bez niezdrowych emocji - uznajemy je za ważne dziedzictwo kulturowe regionu i jako coś, czym możemy się chwalić - jeśli przetrwały, lub żałować, jeśli niepotrzebnie je unicestwiono.
To także symbol bogactwa tej ziemi i dziedzictwo przeszłości
- dodaje A. Kuzio-Podrucki.
Bezcenne ruiny, które wymagają pilnego ratunku
Niestety, to wszystko, czego nie zniszczyła wojna, powoli unicestwia czas i brak gospodarza, choć są to obiekty o wspaniałej historii i niezwykłych wartościach architektonicznych. Niewykluczone, że zginą na naszych oczach.
W Bycinie koło Pyskowic niszczeje późnobarokowy pałac wzniesiony w 1700 roku na planie litery „L”, ufundowany przez hr. Alberta Leopolda Paczyńskiego z Tenczyna.
Zamek Oppersdorffów w Głogówku, wzniesiony w stylu manierystycznym i barokowym, stanowi cenny przykład architektury rezydencjonalnej i obronnej nie tylko na Górnym Śląsku, ale też w Polsce. Dziś coraz bardziej niszczeje.
W podobnym stanie jest neorenesansowy pałac w Czerwięcicach w powiecie raciborskim z 1892 roku wzniesiony z inicjatywy Wiktora von Wrochema.
W Kopicach w woj. opolskim stoją ruiny pałacu kupionego w 1859 roku przez Hansa Ulryka Schaffgotscha i Joannę Gryczik von Schomberg-Godulla, a następnie gruntownie przebudowanego. To najbardziej znana, nieomal bajkowa rezydencja arystokratyczna na Śląsku. Ogromny zespół pałacowo-parkowy należał do rodziny Schaffgotschów do lutego 1945 roku. W 1958 roku został spalony, a w kolejnych latach rozgrabiony i zdewastowany.
W Ujeździe i w Strzelcach Opolskich mury tamtejszych zamków jeszcze stoją, ale budowle są w takim stanie, że nie wiadomo, czy da się je uratować. Trzeba by wielkiej pasji i jeszcze większych pieniędzy, by je odbudować.
Tych perełek architektury już nie zwiedzimy
Wielu obiektów już nigdy nie zobaczymy w naturze, choć zostały po nich stare pocztówki, zdjęcia lub grafiki, takie jak Mirka Ogińskiego, m.in. z serii „Rezydencje śląskiej szlachty”. Lista bezpowrotnie utraconych zabytkowych budowli, które istniały kiedyś na Śląsku, jest bardzo długa.
- Są to i wielkie rezydencje pałacowo-parkowe, i małe dworki lub pałacyki - mówi A. Kuzio-Podrucki. - W ich budowie uczestniczyli najlepsi w Europie architekci i dekoratorzy wnętrz. Jednym z największych i najcenniejszych był Mały Wersal w Świerklańcu z 1876 r. Guido Henckel von Donnersmarck wybudował tę rezydencję w stylu Ludwika XIII dla swojej żony Blanki de Paiva. Unikatowe zdjęcia wnętrz pałacu pokazują, jak wspaniała była to rezydencja i ślad odwiecznej rywalizacji książąt von Donnersmarck i książąt pszczyńskich Hochberg von Pless. Takie same tłumy, które odwiedzają dziś Pszczynę, odwiedzałyby zapewne też Świerklaniec.
Obok Małego Wersalu był stary zamek na tzw. wyspie sięgający czasów ostatnich Piastów. Był przykładem wielu zmian stylów architektonicznych. Powstał też Dom Kawalera przeznaczony dla gości, dziś przez sentyment nazywany pałacem. Lecz Mały Wersal nie jest jedynym obiektem wzniesionym przez Donnersmarcków, który bezpowrotnie znikł. Był też piękny pałac w Reptach zbudowany według planów Gabriela von Seidla, bawarskiego architekta, który był m.in. twórcą Muzeum Narodowego w Bawarii. Pałace w Świerklańcu i Reptach spłonęły w 1945 r., ale nadawały się jeszcze do częściowej odbudowy.
Niestety, komunistycznym władzom przeszkadzało 300 lat śląskiej historii rodu Donnersmarcków i na początku lat 60. ruiny obu wysadzono w powietrze, a to, co zostało, rozebrano przy biernej postawie ówczesnych władz wojewódzkich, a może nawet przy ich współudziale.
Okradzione, zrujnowane, podpalone, zadeptane
Z Donnersmarckami był związany też pałac w Gręboszowie koło Namysłowa. Tutaj „zgubna” okazała się gospodarność właścicieli. Obok pałacu był browar. Rosjanie, po zdobyciu tych terenów w styczniu 1945 r., postanowili się ogrzać. Parkiet posłużył im za rozpałkę, a piwo z browaru za posiłek. Ironią dziejów jest to, że browar przetrwał, a pałac nie.
Nie tylko wielkie rodziny i ich majątki doznawały uszczerbku. Mniej znane rezydencje spotkał nie lepszy los. Symbolicznym przykładem jest pałac w Łubowicach powstały prawdopodobnie w XVIII wieku, należący do rodziny poety Józefa von Eichendorffa. Budowlę zniszczono w 1945 roku. Dziś jej odbudowa jest już niemożliwa.
To samo stało się z pałacami w Sławięcicach, który stał w otoczeniu jednego z największych parków woj. opolskiego, oraz w Ujeździe - oba należały do potężnego rodu Hohenlohe. W Bytomiu-Miechowicach stał pałac rodziny Tiele-Wincklerów, sprzedany w 1928 r. W 1945 r. został zniszczony, a w 1954 r. wysadzony w powietrze. Podobnie zakończyło się istnienie pałacu w Szombierkach. Neorenesansowa budowla powstała z inicjatywy znanego przemysłowca Karola Goduli. Jej wnętrza urządzono z wielkim przepychem, m.in. Salę Lustrzaną, Salon Chiński, Pokój Różany. W 1945 r. została zniszczona i podpalona przez Rosjan.
Nie lepszy los w czasach Polski Ludowej i PGR-ów
W Łabędach, dzielnicy Gliwic, śląski ród von Welczków miał tu najpierw swój zamek, który został zburzony w 1934 r. podczas budowy Kanału Gliwickiego, a potem pałac, który nie przetrwał do naszych czasów. Po 1945 r. były tu m.in. bibilioteka, świetlica, sala zabaw, biura PGR-u. Nigdy go nie remontowano, więc zamienił się w ruinę. Ostatecznie wysadzono go w latach 60. Zostało po nim puste miejsce okolone starymi drzewami w miejscu, gdzie kończy się ul. Zamkowa.
Z pałacem związana jest ważna postać oraz znamienne wydarzenie w nowożytnych dziejach Europy. Ostatnim właścicielem pałacu w Łabędach był hrabia Johannes von Welczek, który się tu urodził w 1878 r. W 1936 r. został mianowany ambasadorem Niemiec w Paryżu. W 1938 r. przeżył zamach na swoje życie, którego sprawcą był młody Żyd, Herszel Grynszpan. Zamiast Welczka zginął sekretarz ambasady, Ernst von Rath, do którego Grynszpan pięciokrotnie strzelił. Wydarzenie to sprowokowało odwet nazistów - znaną nam z historii „noc kryształową”, czyli pogrom Żydów w hitlerowskich Niemczech w nocy z 9 na 10 listopada 1938 r.
W latach 50. i 60. minionego wieku, PRL-owskie władze burzyły i wysadzały w powietrze pozostałości „poniemieckich” siedzib. Ale nawet oddając zamki i pałace w użytkowanie Państwowym Gospodarstwom Rolnym, skazywały na unicestwienie wiele cennych, zabytkowych budowli, które były kiedyś architektonicznymi perełkami. Taki właśnie los spotkał pałac rodziny von Raczków w Czekanowie koło Gliwic. Pierwotnie stał tu dwór wybudowany w XVII w., przebudowany na pałac w stylu neorenesansu niderlandzkiego w 1878 r. przez Karola II von Raczka. Dziś pozostał z pięknego obiektu jedynie barokowy portal.