Sławomir Sadowski: - Wadą marszałka jest niesłychana buta
Rozmowa z dr. Sławomirem Sadowskim, politologiem UKW w Bydgoszczy, o wniosku opozycji parlamentarnej w sprawie odwołania marszałka Sejmu.
Zapewne dziś Sejm rozpatrzy wniosek opozycji o odwołanie marszałka Marka Kuchcińskiego. Do tego nie dojdzie, ale czy rzeczywiście marszałek Sejmu jest drugą osobą w państwie?
Formalnie jest, natomiast jego znaczenie i realny zakres władzy - to absolutnie nie. Marszałek jest organizatorem pracy parlamentu, choć ma ten dodatkowy przywilej kierowania państwem, gdy prezydent nie będzie mógł sprawować funkcji. W naszym systemie rządów osobą numer jeden jest premier.
Nie wiem, czy jest w Polsce
jeszcze ktoś, kto wątpiłby w siłę sprawczą prezesa PiS. Wymowna była sytuacja, kiedy 16 grudnia marszałek był skłonny nie
karać Michała Szczerby wykluczeniem, po czym pojawił się
poseł Kaczyński i raptem Szczerby nie przywrócono do obrad.
Niewątpliwie dzisiejszy aparat władzy jest tak skonstruowany, że w istocie osoba, która nie pełni żadnej konstytucyjnej funkcji, ma ogromny wpływ na losy kraju. Nawet
liderzy PiS nie kryją się z tym, często podkreślając, że tak właśnie uważa prezes partii. Mamy więc do czynienia z
miękkim autorytaryzmem.
Opozycja, a także duża część opinii społecznej postrzegają marszałka Kuchcińskiego za człowieka bez reszty wykonującego polecenia. Zgadza się pan z tą opinią?
Zasadniczą wadą marszałka jest niesłychana buta i traktowanie posłów też „z buta”. Wielokrotnie obserwowałem prawdziwy cyrk w jego wykonaniu. Kiedy np. wybierano sędziów Trybunału Konstytucyjnego, posłowie domagali się możliwości zadawania pytań kandydatom. Marszałek na to, że najpierw będzie głosowanie i dopiero po nim pytania. To trąci trochę surrealizmem Alicji z Krainy Czarów.
Czy takie stawianie sprawy
nie świadczy właśnie o władzy Kuchcińskiego? Rozwiązał
problem, tłukąc termometr...
Marszałek nie jest osobą
niewiele znaczącą, natomiast w porównaniu z zakresem władzy premiera i prezydenta znaczy niewiele. Marszałek Kuchciński przygotowuje zmiany w Regulaminie Sejmu poszerzające zakres jego
władzy w parlamencie. Moim zdaniem, niesłusznie - uważam, że najważniejszym organem władzy powinno być Prezydium Sejmu, czyli marszałek i wicemarszałkowie.
W trakcie grudniowych protestach posłów opozycji PiS i tak przegłosowało najważniejszą ustawę budżetową. Wątpliwości wokół legalności głosowania
jest wiele - czy odpowiedzialność za ten bałagan spada na Marka Kuchcińskiego?
Nie, odpowiedzialność spada na parlament, w tym przypadku nie ma odpowiedzialności indywidualnej. Ustawa została przegłosowana i nie bardzo wiem, kto i jak mógłby stwierdzić, że jest nielegalna. Zwłaszcza w dzisiejszej sytuacji, kiedy Trybunał Konstytucyjny został spacyfikowany.
Czy grudniowa zadyma sejmowa była do uniknięcia przez marszałka Sejmu?
Oczywiście, gdyby obie strony chciały uniknąć konfliktu, nie byłoby żadnego problemu. Marszałek powinien zarządzić spotkanie Konwentu Seniorów i byłoby po sprawie.
Projekt zmiany Regulaminu Sejmu to m.in. kilkutysięczne kary
finansowe dla posłów zabierających głos nie na temat. Dziś decyduje o karach Prezydium Sejmu, a w projekcie - marszałek.
Nie bardzo wiem, za co miałby karać. Parlamentarzysta ma prawo podejmować decyzje i wygłaszać swoje poglądy. Pół żartem, pół serio można zapytać, czy będą kary dla tych posłów, którzy głosują na „nie”.
Marszałek podjął też wojnę podjazdową z dziennikarzami, sprawozdawcami sejmowymi. Niby wszystko miało być po staremu, a nie jest.
To stara sprawa z poprzednich kadencji. Trzeba to wspólnie z dziennikarzami uregulować. Ale dziwię się, że Ludwik Dorn dziś wymądrza się na ten temat, choć kiedy był marszałkiem Sejmu, chciał zrobić mniej więcej to co Kuchciński.