Ślązacy, to wy wskażecie nowego prezydenta Polski [INTERAKTYWNE INFOGRAFIKI]
Duda ma wschód, a Komorowski: północny zachód. Ale ten, kto zdobędzie Śląsk, wygra wybory. Co powinni, a co mogą zrobić obaj kandydaci, by zwiększyć szanse na triumf w kluczowym regionie?
Czy województwo śląskie przesądzi o wyniku II tury wyborów prezydenckich? Tak właśnie będzie. Czy kandydaci to wiedzą? Wiedzą. Czy wiedzą, co robić? Zapewne, ale my wiemy lepiej, co zrobią. W finale naszej politycznej "gry o tron" czarów i cudów się nie spodziewajmy.
Śląsk swingujący w II turze
Patrząc na mapę poparcia dla Dudy i Komorowskiego w pierwszej turze, łatwo dostrzec podział na wschód należący do kandydata PiS i zachód, w którym wygrywał kandydat PO. Pomiędzy nimi leży województwo śląskie, w którym walka o głosy w ubiegłą niedzielę była najbardziej zacięta w kraju. Komorowski zwyciężył nieznacznie w całym województwie, głównie głosami okręgu katowickiego, natomiast Duda wziął okręgi bielski i częstochowski. Amerykanie powiedzieliby: to "swing state", stan swingujący, zwany też purpurowym - niezdecydowany, wahający się, w dodatku taki, w którym ugrać można najwięcej (mamy 12 proc. wszystkich uprawnionych do głosowania w kraju - ponad 3,6 mln osób). Zachowując wszystkie proporcje w porównaniach z kampanią prezydencką w USA, spojrzeliśmy na nasze podwórko przez amerykańskie, niebiesko-czerwone okulary. Co widać?
- Że drogi kampanii wiodą na Śląsk. Tu Bronisław Komorowski musi najmocniej zmobilizować zniechęcony elektorat PO. Również tu Andrzej Duda będzie mógł sprawnie ustawić te wybory jako plebiscyt niezadowolenia obywateli z aktualnej sytuacji gospodarczej w kraju - mówi dr hab. Norbert Maliszewski, psycholog społeczny i specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor naczelny portalu Tajniki Polityki.
Duda jest na fali, nie musi ryzykować. Co innego Komorowski - przegra, jeśli nie podejmie ryzyka
Województw mamy dwa razy więcej niż dni przed finałem prezydenckiej dogrywki, której świadkami będziemy 24 maja. Jak diagnozuje dr hab. Maliszewski, można założyć, że na ostatniej prostej Duda i Komorowski mniej intensywnie będą udzielać się w regionach, w których w pierwszej turze zdobywali ponad 40-procentowe poparcie. W przypadku urzędującego prezydenta to województwa północno-zachodnie, w przypadku kandydata PiS - to wschód i południe, łącznie z jego rodzinną Małopolską. Kolejna kwestia to efektywność takiej kampanii wobec arytmetyki: załóżmy, że Komorowski, na przykład głosami elektoratu PSL, nadrobi straty do Dudy w woj. świętokrzyskim (w I turze Duda zdobył tam 38,1 proc.). Przy 50-procentowej frekwencji do zagospodarowania jest w sumie ok. pół miliona wyborców (z niewiele ponad miliona uprawnionych do głosowania). Nawet gdyby wygrał tam z Dudą 10-procentową różnicą, to tylko 50 tysięcy w liczbach bezwzględnych. Jeśli w woj. śląskim do urn pójdzie połowa obywateli, walka toczy się o prawie 2 miliony dusz. To oczywiste.
- Sprowadzając cele obu polityków do wspólnych płaszczyzn, obaj powinni zintensyfikować swoje działania tam, gdzie duże poparcie otrzymał Paweł Kukiz. To po pierwsze - podkreśla Maliszewski. - Po wtóre, Komorowski musi walczyć tam, gdzie elektorat PO jeszcze niedawno był silny, ale w niedzielę, z różnych względów nie poszedł głosować lub, zniechęcony, głosował na kogoś spoza pierwszej dwójki. Z drugiej strony, to raz okazane zniechęcenie lub znużenie działaniami Platformy jest cennym kapitałem dla Dudy. Miejsca, w których postawy wyborców się zmieniają, są najwrażliwsze - jest taka teoria, którą można by nazwać "bąblową": jeśli w danym regionie, zaczynając od jednego osiedla, jakiś kandydat przejmuje poparcie, opinie innych z czasem się uzgadniają i to zjawisko, którego już nie sposób szybko odwrócić.
Kto co może z górnikami
Jakie regiony najlepiej pasują do powyższego opisu? Tak, śląskie - przede wszystkim. Na drugim miejscu - opolskie. Kukiz, malejące słupki PO i społeczna niepewność, niezadowolenie wynikające np. z nierozwiązanego problemu górnictwa, niespełnionych obietnic i wyjątkowo miałkich, niemrawych planów naprawczych - wszystko się zgadza. - Duda jest na fali, jego narracja dominuje w kampanii, tendencje zmieniają się na jego korzyść. Nie musi więc podejmować ryzyka. Wystarczy np., że spotka się ze śląską rodziną, która martwi się o pracę swojego syna w kopalni albo emigrację do Wielkiej Brytanii. To banalny gest, ale również z takich składa się kampania na finiszu. Kandydat PiS powinien też próbować przedstawiać się Ślązakom jako bardziej "swój" niż Komorowski: jest przecież z Krakowa, żonę ma z Gliwic. Zna więc śląską specyfikę lepiej niż urzędujący prezydent, kojarzony z Polską kongresową - wyjaśnia Maliszewski. - W trudniejszej sytuacji jest Komorowski - na Śląsku on musi zagrać va banque, bo przegra wybory. Jego problemem jest budowanie czy utrwalanie dystansu między władzą i wyborcami. Trudno zrozumieć, dlaczego nie spotykał się na Śląsku ze zwykłymi ludźmi, trochę bardziej kameralnie, nie w stylu gospodarza-celebryty przecinającego wstęgę. Powinien brać przykład z Donalda Tuska, który takie wizyty opanował do perfekcji. Górników już prezydent nie ujmie (zresztą konfrontacja z nimi mogłaby okazać się brzemienna w skutkach), ale u zwykłych ludzi, tych, którzy np. obawiają się powrotu PiS do władzy, a zniechęceni nie poszli głosować w pierwszej turze, ma jeszcze teoretyczne szanse. Ważne dla Komorowskiego może być lewicowe Zagłębie i zmobilizowanie jego elektoratu.
Obietnice? Może ich nie być
Wielu wyborców z przemysłowej części Śląska i Zagłębia czeka na konkretne deklaracje kandydatów na prezydenta. Polityka "ciepłej wody w kranie" już nie działa, zyskuje na tym energiczniejszy i lepiej katalizujący społeczne rozczarowanie Duda. Jakich obietnic możemy spodziewać się od obu polityków w ostatnim tygodniu kampanii? Być może… żadnych.
- Duda jest w komfortowej sytuacji, bo reagowanie nawet ogólną troską na każde niezadowolenie i wsłuchiwanie się w niewysłuchane problemy regionu przyniesie mu punkty - mówi ekspert. - Z kolei Komorowski musi uważać na obietnice, bo one pogłębiają chaotyczny wizerunek jego działań i pogłębiają brak wiarygodności. Widzieliśmy to na przykładzie naprędce podpisanej ustawy o JOW-ach. Prezydent wpadł w pułapkę swoich haseł o zgodzie i bezpieczeństwie - paradoksalnie dziś te ogólniki: przewidywalność, kontynuacja w niepewnych czasach są jedynymi konkretami, jakie może zaoferować. Bez podjęcia ryzyka przegra, więc powinien jeszcze posiłkować się swoim politycznym zapleczem - to Platforma musi zareagować w śląskich sprawach czymś bardzo mocnym w finale kampanii.
Coś z repertuaru śląskich spraw tożsamościowych? Język regionalny?
- Duda się na to nie zdecyduje, bo nie ma w tym żadnego interesu. A dla samego Komorowskiego to zbyt ryzykowne, Ślązacy pamiętają bowiem o jego niespełnionych obietnicach sprzed 5 lat. Ale zwykła obietnica partii nie wystarczy - w to nikt nie uwierzy - mówi dr hab. Maliszewski. Dodajmy, że jako pierwszy, już jutro, zjawi się u nas Duda - w Katowicach briefing w Oku Miasta z Piotrem Dudą i Janem Guzem, godz. 11.