Dlaczego list gończy za Januszem S. wciąż jest publikowany na stronach gdańskiej prokuratury? Przecież został on już zatrzymany i przesłuchany - to zgłoszenie przekazane przez anonimowego informatora.
Chodzi o list gończy z listopada ubiegłego roku. Śledczy z Gdańska ogłosili, że jeden z najbogatszych bydgoszczan jest ścigany w związku z wyprowadzeniem pieniędzy z sieci sklepów Domar.
Prokuratura dementuje informacje na temat rzekomego zatrzymania S.
- List gończy opublikowany za poszukiwanym jest aktualny, osoba ta nie została jeszcze przesłuchana - mówi prokurator Maciej Załęski z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Śledczy wylicza, że w postępowaniu dotyczącym działalności Janusza S. ustalono około 800 podmiotów, które mają status poszkodowanych. - W śledztwie nie nastąpił na razie przełom. Postępowanie jest kontynuowane.
Janusz S. podejrzany jest o kierowanie w okresie od 3 czerwca do 25 sierpnia 2009 roku w Bydgoszczy „dokonaniem przez inne osoby udaremnienia zaspokojenia wielu wierzycieli spółki DOMAR - BYDGOSZCZ S.A.” - czytamy na stronie Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
„(...) poprzez zbycie lub rzeczywiste obciążenie mienia wielkiej wartości zagrożonego zajęciem, a należącego do ww. spółki (...) oraz o kierowanie w okresie od 7 grudnia 2009 roku do 14 listopada 2011 roku w Bydgoszczy dokonaniem przez inne osoby prania brudnych pieniędzy pochodzących z opisanego wyżej przestępstwa (...)” - brzmi uzasadnienie śledczych.
Domar upadł w listopadzie 2009 roku. Prokuratura w Bydgoszczy prowadziła śledztwo w sprawie wyprowadzenia majątku z 47 sklepów upadającej spółki między innymi do firmy Luna Deweloper w Kołobrzegu.
Wyprowadzone też zostały udziały w innych spółkach, w których także pierwsze skrzypce grał Janusz S. i jego brat (oraz wspólnik w interesach): Locum, Jazon, Maktronik i w nieruchomościach w Kołobrzegu. Idzie tu o niebagatelną sumę - 23 miliony złotych.
Zamiast do ponad 500 wierzycieli Domaru, a także do zwolnionych 450 pracowników, pieniądze te miały trafić do firmy Luna Deweloper. A spółka ta ma swą siedzibę pod tym samym adresem co kołobrzeskie sanatorium należące do rodziny S.
Według śledczych, Mariusz J., od 25 września 2009 roku prezes upadającej spółki, a także zasiadający w jej władzach Jarosław M. i Jerzy O. wyprzedali majątek Domaru, na którym rękę trzymał już komornik.
W akcie oskarżenia przewija się też wyprowadzenie pieniędzy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wśród oskarżonych są także przedstawiciele firm - FiBu Europa z Gdyni i Laura z Bydgoszczy.
Między braćmi doszło do konfliktu. Miał go wywołać Mirosław S. To on - według „Gazety Wyborczej” - miał pełnomocnictwa Janusza.
Konflikt między braćmi narasta od kilku już lat. W 2015 roku rozgorzała bitwa o firmę transportową Maktronik i autoryzowany serwis marki Iveco.
W 2015 roku brat Janusza S. próbował przejąć kontrolę nad przedsiębiorstwem wartym kilkadziesiąt milionów. Doszło do zabarykadowania biura i usunięcia części ogrodzenia. Porządku pilnowało ponad dwudziestu policjantów. Ostatecznie to Januszowi S. przyznano prawa do firmy.
Kilka tygodni wcześniej, w czerwcu 2015 roku, do lokalu firmy Mega Fit w Bydgoszczy przy ulicy Skłodowskiej-Curie wtargnęło kilkunastu uzbrojonych mężczyzn. Wyważyli drzwi, wymienili zamki, na bramie powiesili łańcuch z kłódką. Okupacja trwała do połowy sierpnia 2015 roku. Była to kolejna odsłona konfliktu między braćmi biznesmenami.
Sprawa trafiła do sądu, ale w ubiegłym roku adwokaci obu stron doszli do wniosku, że możliwe jest wypracowanie ugody.
W komunikacie gdańskiej prokuratury dotyczącym sprawy Domaru czytamy: „Wzywa się każdego, kto zna miejsce pobytu poszukiwanego, do zawiadomienia o nim najbliższej jednostki Policji (...) za ukrywanie poszukiwanego (...) grozi kara pozbawienia wolności do lat 5 (art. 239 § 1 kk)”.
Poznaj historię założycieli Domaru:
"W biznesie Bracia zaistnieli pod koniec lat 80. Początkowo handlując walutą i na giełdzie, naprawdę rozwinęli skrzydła w warunkach raczkującej gospodarki wolnorynkowej. Kilka lat później opływali już w milionowe majątki (w tym między innymi w wille w Portugalii), które dzielili z dwiema miss - Mirosław z Aleksandrą Spieczyńską (Miss Polonia 1993), Janusz z Moniką Wilgą (Miss Polski 1997).
Janusz w latach 90. znalazł się na 21. miejscu na liście najbogatszych Polaków. Pierwsze duże pieniądze przyniosła mu firma Weltinex, sprzedająca alkohol w sklepie przy ulicy Dworcowej w Bydgoszczy.
Pomysł na biznes zrodził się, kiedy ministerstwo finansów PRL ogłosiło ulgę podatkową dla przedsiębiorstw zajmujących się eksportem. Później okazało się, że w pewnych warunkach zwolnieni od podatku będą również ci, którzy sprzedają w kraju. Projekt wypalił dzięki temu, że - jak później wyjawili śledczym - alkohole sprowadzane do Polski z zamiarem sprzedawania w kraju, pochodziły z afrykańskiej Republiki Lesotho. Dlaczego? Importowanie z krajów trzeciego świata również było objęte podatkowymi ulgami.
Ten interes, choć milionowy odbił się później czkawką, kiedy zainteresował się nim najpierw urząd skarbowy, a później prokuratura. Śledczy szykowali zarzuty wobec Janusza. Ten jednak wyjechał na początku lat 90. do Rosji.
Weltinex to jednak nie jedyny biznes, który prowadził w tym czasie bydgoski przedsiębiorca. Zdążył założyć kilka innych firm. W tym - Maktronik - markę zakupioną od indyjskiego przedsiębiorcy z Danii. W Bydgoszczy zapanowała gorączka zakupów. Maktronik sprzedawał wszystko, czego w owym czasie w Polsce nie było i o czym marzyli wygłodniali zachodnich dóbr klienci. Największym hitem była elektronika, którą Braciom udawało się kupować w NRD za tak zwane ruble transferowe. Pieniądze na konta płynęły wartkim i nieprzerwanym strumieniem.
Januszowi partnerował w tych interesach młodszy brat Mirosław. Już wtedy jednak relacje między rodzeństwem zaczęły się psuć. Na drodze porozumienia między nimi stanie później walka o majątek blisko 200 firm i spółek zakładanych i firmowanych nazwiskiem Braci.
Mirosław próbuje iść swoją drogą. W końcu jednak ma problemy w... Indiach. Na pomoc przychodzi mu brat. Kilka dni po ostatnich wydarzeniach w Maktroniku Janusz wspomina tamten czas. Nie bez rozżalenia.
- Mirek twierdzi, że go oszukałem, bo firmy, o które toczy się spór on również zakładał - wzdycha Janusz. - Muszę powiedzieć jasno: Mirek nie zrobił żadnej firmy. To ja go do firm zapraszałem. Ja go też ratowałem z tarapatów w Indiach, kiedy wrócił do kraju półżywy. Wyciągnięcie go stamtąd kosztowało wtedy setki tysięcy dolarów. A gdy później wyjechałem na chwilę do Rosji, on zaczął się coraz bardziej poczuwać do roli właściciela.
Ta „chwila”, o której mówi Janusz, trwała prawie dwa lata. W tym czasie biznesmen próbował spełnić swoje ambicje polityczne. Chciał, na przykład kandydować do Senatu. Jego komitet wyborczy w Bydgoszczy zebrał jednak tylko nieco ponad 35 tysięcy podpisów. To było za mało.
Na drodze stanęły mu wtedy też prokuratorskie zarzuty dotyczące nieprawidłowości w Weltineksie. Janusz, żeby móc wrócić do kraju, starał się o list żelazny. Pisał w tej sprawie do Aleksandra Kwaśniewskiego. Listu żelaznego prezydent nie wydał, ale to nie przeszkodziło Januszowi w powrocie do kraju. Sąd go uniewinnił, a przed apelacją prokuratury zarzuty zdążyły się przedawnić.
Kolejnym interesem na miarę sukcesu Maktronika okazuje się w 1993 roku kupno przez Braci państwowego jeszcze wtedy przedsiębiorstwa Elektronix, wcześniej działającego pod nazwą Handlowo-Usługowej Spółdzielni Pracy Inwalidów. Firma zostaje przemianowana na Domar. Ten interes klienci również szybko pokochali. Jak magnes działał sprzedawany tam nieraz po okazyjnych cenach sprzęt RTV i AGD.
Problemy zaczną się kilkanaście lat później, kiedy ponownie nieprawidłowościami tym razem w Domarze - zainteresują się śledczy prokuratury. Z kasy firmy wprowadzono kilkadziesiąt milionów złotych. Przedsiębiorstwo traci płynność. Wierzyciele drzwiami i oknami próbują odzyskać swoje długi. Ostatecznie sieć sklepów - rozsianych w całej północnej Polsce - Domar-Bydgoszcz z siedzibą w Warszawie ogłasza upadłość w 2009 roku.
Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, które ma wyjaśnić, czy zarządcy spółki celowo doprowadzili do upadłości, trwa do dzisiaj. Pojawiają się sugestie i wątki wskazujące na to, że majątek spółki w wysokości około 23 mln zł mógł zostać wyprowadzony na konto firmy Luna Developer, pozostającej w sferze wpływów Janusza.
- Do upadku Domaru doprowadził Mirosław - ucina krótko Janusz. - Sześćset pracowników poszło na bruk - twierdzi stanowczo.
W ostatnich latach konflikt między Braćmi nasilał się. Do tego stopnia, że w 2013 roku podpisali umowę. Stanowi ona o podziale finansowego imperium. Dokument podpisany 29 listopada 2013 roku w Bydgoszczy w obecności notariusza to swoista „intercyza” określająca strefy wpływów kilkunastu spółkach Braci.
Według umowy strony zgodziły się, że „wyłączną, bezpośrednią lub pośrednią własnością” Janusza staną się określone „składniki majątkowe”: Przedsiębiorstwo Hotel-Tur w Szczecinie, spółka Arka-Mega w Kołobrzegu (wraz z kompleksem wypoczynkowym Arka Medical Spa), ośrodek wczasowy Terimex w Pogorzelicy nad Bałtykiem, nieruchomości w Lubieszynie, Bydgoszczy, Więzownie, spółka Maktronik S.A. i użytkowanie wieczyste nieruchomości w Bydgoszczy. Z kolei Mirosławowi przypadły, m.in. spółki: Locum S.A., Hotel City Sp. z o.o., Hotel City S.A., Lc Investment, Apro Investment, R-Bud, Gildia S.A. i spółki z nimi powiązane."