Wojciech Mąka

Śledztwo w sprawie zaginionych dzieł nabiera tempa. Bydgoscy policjanci odzyskali m.in. portret Édouarda Maneta

To tylko fragment z dzieł Leona Wyczółkowskiego. W poszukiwaniu zaginionych przedmiotów policja z Bydgoszczy dokonała już przeszukań kilkudziesięciu Fot. KWP Bydgoszcz To tylko fragment z dzieł Leona Wyczółkowskiego. W poszukiwaniu zaginionych przedmiotów policja z Bydgoszczy dokonała już przeszukań kilkudziesięciu mieszkań, zabezpieczając do śledztwa 400 ruchomości.
Wojciech Mąka

Wciąż trwają przeszukania mieszkań, w których w Bydgoszczy mogą znajdować się dzieła i majątek po Leonie Wyczółkowskim. - To jest bardzo rozwojowa sprawa - zdradza prof. Dariusz Markowski, który pierwszy zidentyfikował dzieła.

Jak wiemy nieoficjalnie, ostatnie przeszukanie lokalu mające na celu odnalezienie schedy po Leonie Wyczółkowski odbyło się tydzień temu. - Zaczynały spływać sygnały o dziełach Wyczółkowskiego, które mogą być w różnych miejscach - mówi Agnieszka Adamska-Okońska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Przypomnijmy: podczas remontu mieszkania w Bydgoszczy pracownicy zobaczyli obrazy i litografie. - Dwa dzieła były zaliczane do tzw. strat wojennych, uznane za zaginione - mówi rzecznik prokuratury. Dwaj pracownicy podwykonawcy remontu kamienicy zabrali dwanaście dzieł. Jak zeznali w prokuraturze "bo im się podobały". Postanowili je sprzedać jednemu z bydgoskich kolekcjonerów. Ten wysłał zdjęcia prof. Dariuszowi Markowskiemu, kierownikowi Zakładu Konserwacji i Restauracji Sztuki Nowoczesnej Wydziału Sztuk Pięknych w Toruniu, autorowi pozycji naukowych z dziedziny konserwatorstwa, a także ekspertyz i opinii konserwatorskich, z którego specjalistycznej wiedzy organa ścigania korzystały w toku śledztwa.

- Trafiły do mnie zdjęcia tych dzieł - przyznaje nam prof. Markowski. - Brałem udział w następnych przeszukaniach. Znaleziono 400 obiektów.

Sprawa dwóch pracowników budowlanych w zasadzie już jest skończona. - Obaj chcę dobrowolnie poddać się karze 11 miesięcy więzienia - mówi prokurator Agnieszka Adamska-Okońska. Decyzja w rękach sądu.

To pierwsze ze śledztw wszczęte w czerwcu 2019 roku w oparciu o informacje zebrane przez policjantów Wydziału Kryminalnego, a dotyczące podejrzenia przyjęcia i pomocy w ukryciu w Bydgoszczy dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury, pochodzących z Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, w tym zarejestrowanych jako straty wojenne, co do których na podstawie towarzyszących okoliczności można było przypuszczać, że zostały uzyskane za pomocą czynu zabronionego - tj. o czyn z art. 292 § 1 kk i inne.

W wyniku przeprowadzonych w toku śledztw kilkudziesięciu przeszukań – zarówno u osób prywatnych, jaki i w antykwariatach - zabezpieczono łącznie ponad 400 obiektów, w tym zabytków archeologicznych oraz dzieł malarskich, z których część stanowiła – jak już wcześniej wspomniano - straty wojenne dawnego Muzeum Miejskiego w Bydgoszczy.

Anna Pruss-Świątek, kustosz działu inwentaryzacji Muzeum Okręgowego im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, mówi że na razie zabezpieczone przedmioty są w magazynie. - Czekamy na decyzję sądu. Wiele tych przedmiotów trzeba zidentyfikować - informuje.

Od policjantów nieoficjalnie wiemy, że podczas przeszukań znaleziono spis ewidencyjny zaginionych dzieł Wyczółkowskiego. - To nie jest tak - wyjaśnia prof. Markowski. - W czasie wojny Niemcy zrobili spisy, a potem porozwozili przedmioty po okolicy, po folwarkach, żeby np. nie wpadły w ręce Armii Radzieckiej. Po wojnie kustosz muzeum jeździł po okolicy i według spisu zbierał przedmioty. Problem polega na tym, że po spisie nie da się czegokolwiek ze 100-procentową dokładnością określić. Jeżeli w nim jest opis np. "martwa natura", "pejzaż", "Kwiaty", to przecież nic nie znaczy.

Wojciech Mąka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.