Suwalczanie mają ambicję dotrzeć do turnieju ćwierćfinałowego z udziałem dwóch pierwszoligowców i sześciu najlepszych drużyn PlusLigi. Od celu dzielą ich dwie przeszkody. Pierwszą muszą pokonać dzisiaj w Nysie. Mecz ze Stalą rozpoczną o 19.00.
Bliscy spełnienia pucharowych marzeń biało-niebiescy byli już przed rokiem. Murem nie do pokonania okazała się złożona z późniejszych mistrzów Europy juniorów drużyna SMS PZPS Spała i to ona przed kamerami Polsatu Sport walczyła z PGE Skrą Bełchatów.
- Oglądaliśmy ten mecz z zazdrością i złością - przyznaje Wojciech Winnik, grający prezes Ślepska. - W tym sezonie zarząd klubu wyznaczył trenerowi i drużynie dwa zadania. Wejście do ćwierćfinału Pucharu Polski jest nawet ważniejszym od miejsca w czołowej czwórce ligi, z której, dopóki nie będziemy mieli większej hali , i tak nie możemy awansować do ekstraklasy.
Po 9 kolejkach spotkań Ślepsk jest liderem tabeli. Przegrał tylko jeden mecz, i to u siebie właśnie z Nysą. Porażka 0:3 była wstydliwą klęska i pozostaje wielką zadrą. Wystarczy przypomnieć, że trzeci set zakończył się wynikiem 9:25.
- To nie miało prawa się zdarzyć - przyznaje Wojciech Winnik. - Dzisiaj wieczorem, chociaż mała i wąska hala w Nysie oraz niezwykle głośni kibice nie sprzyjają przyjezdnym, zrobimy wszystko, żeby wyrównać rachunki i przejść do VI rundy.
Biało-niebieskim, którzy w 700-kilometrową podróż wyruszyli już wczoraj o świcie i bez kontuzjowanego rezerwowego atakującego Mateusza Lindy, nie będzie łatwo. Gracze Stali mają nad nimi psychiczną przewagę, a w dodatku są podbudowani ostatnią wygraną 3:0 na boisku chwilowego lidera w Siedlcach.
Zwycięzca meczu Stal - Ślepsk w walce o ćwierćfinał zmierzy się z lepszym z pary SKS Hajnówka - Krispol, którego, najprawdopodobniej, poznamy 11 grudnia.