Magdalena Olechnowicz

Słupski SOR. Córka: horror, nikt nie pomógł mamie

Leżąca 90-letnia pacjentka została przywieziona transportem medycznym. Nikt jej nie pomógł. Fot. Łukasz Capar Leżąca 90-letnia pacjentka została przywieziona transportem medycznym. Nikt jej nie pomógł.
Magdalena Olechnowicz

Słupski SOR odesłał 90-letnią kobietę po udarze z ropiejącą raną odleżynową do poradni. Kobieta jest leżąca i niesamodzielna.

Nie była to rana po skaleczeniu, lecz paskudna, gnijąca rana odleżynowa na stopie kobiety. Dowodem jest zdjęcie, które otrzymaliśmy, ale, niestety, jest zbyt drastyczne, aby je opublikować. O wysłaniu pacjentki na SOR zdecydowała pielęgniarka, która na co dzień zajmuje się starszą panią. To ona zaalarmowała naszą redakcję: "Proszę wydrukować to drastyczne zdjęcie i zapytać chirurga, czy oktanisept ma wyleczyć tę zgniłą nogę 89-letniej kobiety? To kpina, żeby poskręcana z gorączką babuleńka została odesłana do domu bez żadnej pomocy!" - napisała.

Zdarzenie potwierdza córka starszej pani, która mieszka z nią i była na SOR-ze podczas feralnej wizyty.

- Mama jest w ciężkim stanie, jest po udarze, nie mówi, jest osobą leżącą, miała ponad 38 stopni gorączki. Pielęgniarka, która do nas przychodzi, stwierdziła, że wdało się zakażenie, ona sama nie poradzi sobie z tą raną i niezbędna jest natychmiastowa interwencja chirurga - opowiada Leokadia Kodlewicz, córka chorej. - Pielęgniarka załatwiła w przychodni zlecenie na transport medyczny, który zawiózł mamę na SOR. Niestety, ta wizyta była prawdziwym koszmarem. Przyjął nas bardzo niesympatyczny doktor Marian Kryska, nawrzeszczał na mnie, kazał wyjść z gabinetu i w żaden sposób mamie nie pomógł! Sama dopytywałam o środki przeciwbólowe, żeby nie cierpiała. Akazał nam iść do poradni. Ale jak, przecież mama jest leżąca. Znów muszę umawiać transport medyczny, czas leci, a mama cierpi. Gorączkuje i boję się, że może wdać się sepsa - mówi roztrzęsiona kobieta. - Niestety, potwierdza się opinia, że lekarze na SOR nie zajmują się ludźmi starymi, nie opłaca się ich leczyć, bo przecież niedługo umrą. Szpital potwierdza, że pacjentka rzeczywiście była na SOR we wskazanym terminie.

- Pacjentka została przyjęta na Szpitalny Oddział Ratunkowy z odleżyną w okolicach pięty, zdaniem lekarzy, wielotygodniową, mocno zaniedbaną, z martwicą. Taka rana nie powstaje nagle. Pacjentka została zbadana i skonsultowana przez lekarza wezwanego z oddziału chirurgicznego, który nie widział wskazań do hospitalizacji. Zalecił natomiast dalsze leczenie w poradni chirurgicznej - wyjaśnia Monika Zacharzewska, rzecznik prasowy słupskiego szpitala.

- Pacjentce przepisano odpowiedni antybiotyk oraz wydano zalecenia co do pielęgnacji rany, m.in. konieczność zmieniania pozycji ciała, odpowiednia dieta, materac antyodleżynowy i stosowanie specjalistycznych opatrunków. Nie możemy się więc zgodzić ze stwierdzeniem, że pacjentka została odesłana do domu bez żadnej pomocy - mówi Zacharzewska.

- Jeśli chodzi o zachowanie lekarza, który tego dnia dyżurował, nie jesteśmy w stanie polemizować z odczuciami pacjentów ani zweryfikować przebiegu rozmowy między nim a rodziną pacjentki. Jest nam przykro, jeśli w jakikolwiek sposób mogli poczuć się urażeni - dodaje.

Forum internetowe aż huczy od skarg na dr. Kryskę, który na dyżur na słupski SOR przyjeżdża z Koszalina. My sami odebraliśmy tego typu skarg kilka. Lekarz miał podkreślać, że słupscy pacjenci powinni się cieszyć, że w ogóle ich przyjmuje i "łaskawie dojeżdża do nich z Koszalina." Doktor więc prawdopodobnie do skarg przywykł, pacjenci do bezdusznego traktowania - nie.

Magdalena Olechnowicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.