Słynne afery szpiegowskie w II RP: od operacji Wózek do rozbicia siatki agentki III Rzeszy
Jedna z głośnych akcji kontrwywiadu II RP, która otrzymała kryptonim „Wózek”, polegała na przechwytywaniu niemieckiej korespondencji w pociągach kursujących z Berlina do Prus Wschodnich. Naszym oficerom udało się też rozbić groźną, pracującą dla III Rzeszy siatkę wywiadowczą Janiny Festenburgowej, w wyniku czego posypały się wyroki śmierci.
O tych i innych aferach szpiegowskich w Polsce międzywojennej możemy przeczytać w książce łódzkiego historyka Tadeusza Dubickiego oraz Roberta Majznera i Andrzeja Suchcitza „Oskarżam majora Żychonia” wydanej przez Taurus.
Tytuł nawiązuje do pamiętnego skandalu, kiedy to w końcu lat 30. czołowy oficer wywiadu II RP na kierunku wschodnim, kapitan Jerzy Niezbrzycki oraz jego kolega z Referatu „Wschód”, major Tadeusz Nowiński, starli się z czołowym oficerem wywiadu II RP na kierunku zachodnim, majorem Janem Żychoniem, który dowodził Ekspozyturą nr III w Bydgoszczy. Otóż zarzucili mu, że jest narzędziem Abwehry, a może nawet współpracuje z wywiadem niemieckim.
Abwehrze wykradli nawet sprawozdanie na swój temat
Wybuch wojny sprawił, że sprawa nie została należycie wyświetlona. Niemniej odżyła na emigracji, gdzie znaleźli się bohaterowie konfliktu. Niezbrzycki i Nowiński nie dawali za wygraną i oskarżyli nawet swoich przełożonych, czyli szefów wywiadu wojskowego - pułkowników Stanisława Gano i Leona Mitkiewicza, że nic nie robią, aby wyjaśnić podejrzenia wobec Jana Żychonia.
Tego było już za wiele i sprawą w 1943 roku zajął się Morski Sąd Wojenny w Londynie, który Niezbrzyckiego i Nowińskiego skazał na parę miesięcy osadzenia w twierdzy za to, że pomówili swoich przełożonych. Ponadto sąd wytknął im, że nie przedstawili żadnych dowodów na winę majora Żychonia.
Podczas procesu wykorzystano między innymi sprawozdanie kapitana Mieczysława Dubika o aferach szpiegowskich w II RP. Jedną z najgłośniejszych był wspomniany „Wózek”.
Na pomysł akcji wpadł major Żychoń, który postanowił wykorzystać fakt, że między III Rzeszą a Prusami Wschodnimi regularnie - tranzytem przez część Polski - kursowały pociągi mające w swym składzie zaplombowane wagony pocztowe. Agenci „dwójki” nawiązali współpracę z polskimi kolejarzami i ochroniarzami wagonów pocztowych.
Efekt był taki, że w ustalonym miejscu pociąg zwalniał, tak aby nasi agenci mogli wskoczyć na stopień wagonu z pocztą, zerwać plomby, dostać się do środka, zabrać niemiecką korespondencję wojskową, zaplombować drzwi podrobioną plombownicą i wycofać się do siedziby Ekspozytury nr III w Bydgoszczy, gdzie przeglądano i fotografowano dokumenty. Oficerowie wywiadu śpieszyli się, aby pocztę podrzucić do najbliższego pociągu tranzytowego. Raz doszło do dość nietypowej sytuacji, bowiem wśród poczty było sprawozdanie Abwehry, w którym oceniono pracę polskiego wywiadu.
Szpiegowskie materiały w... pończosze w pantoflu
Innym sukcesem było rozbicie siatki szpiegowskiej zorganizowanej przez Janinę Festenburgową, sekretarkę biura Polskiej Macierzy w Gdańsku. Kobieta zwróciła na siebie uwagą kontrwywiadu, ponieważ była niezwykle operatywna i ruchliwa oraz interesowała się sprawami wojskowymi. Zaczęto ją śledzić i wkrótce wytropiono, że w kawiarni spotkała się z oficerem niemieckiego wywiadu. Kropkę nad „i” postawił posterunkowy Witold Jastrzębowski, który zameldował, że pani Janina zwerbowała go do szpiegowania na rzecz III Rzeszy.
Agentka został zatrzymana na początku 1935 roku w Tczewie. Podczas rewizji okazało się, że w pończosze pod stopą w pantoflu miała ukryte tajne notatki. Wyjaśniła, że Abwehra zwerbowała ją trzy lata wcześniej zaraz po tym, gdy rozstała się z mężem. Wkrótce znów wyszła za mąż - za Romana Festenburga, urzędnika dyrekcji PKP, którego wciągnęła do pracy dla Niemców.
Ponadto do swej siatki pozyskała: swoją matkę Annę Stockiewicz, ppor. Wacława Śniechowskiego z Marynarki Wojennej w Gdyni, jego siostrę Genowefę Śniechowską oraz wspomnianego posterunkowego.
Wszyscy stanęli przed sądem, zaś kary były surowe. Roman Festenburg został powieszony, jego żonę skazano na dożywocie, natomiast ppor. Wacław Śniechowski jako wojskowy został rozstrzelany.