Smecz towarzyski: Czas apokalipsy
To była jedna z tych chwil. Dziejowy moment, w którym historia bezpowrotnie zakręca i już nic nie jest takie samo jak wcześniej. Jak upadek Cesarstwa Rzymskiego. Koniec dynastii Karolingów. Testament Krzywoustego. Rewolucja Francuska. Rozbiory. Brexit. Premiera serialu „W labiryncie”. Pierwszy dzień w przedszkolu.
Wszystko rozegrało się bladym świtem, choć gwoli ścisłości to był jeszcze ten moment lutowego poranka, gdy trudno odróżnić dzień od nocy, a spacerującej z psem sąsiadce odruchowo mówi się „dobry wieczór” zamiast „dzień dobry”. Ponury mrok spowijał tramwajowy przystanek, z nieba padał śnieg ery globalnego ocieplenia, zwany kiedyś deszczem. Ot, odpowiednia scenografia do zaspanych rozważań, czy to centrum Krakowa, czy plan filmowy „Łowcy Androidów” (tego pierwszego, choć ten drugi też niczego sobie). Sporo ludzi, ale w większości jeszcze myślami w łóżku, więc relacje wzrokowe w formule „no contact”. W milczeniu dzielimy się jedynie wzajemnym współczuciem i wirusem ziewania, który rozprzestrzenia się szybko.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień