Smecz towarzyski. Hej, cześć, dzień dobry
Cześć. Zdziwiony wzrok podnosi się znad kijów do nordic walking. Kolejny zaskoczony żelaznym - przynajmniej kiedyś - górskim savoir-vivre’em.
Może to efekt skali. Tatry stały się do tego stopnia modne, że schroniska oferują pierogi i kaszę gryczaną w cenach wyższych niż restauracje z kuchnią molekularną. Ale to jeszcze nie tłumaczy, dlaczego w górach ludzie zaczynają się mijać jak w życiu. Bez słowa. Bez dzień dobry, cześć lub hej.
Krótki poradnik. ,,Dzień dobry” używają turyści kulturalni, zaznajomieni z górskimi zwyczajami, ale jednocześnie niezręcznie czujący się w poufałym „cześć”. Obu zwrotów można oczywiście używać zamiennie, dostosowując się do wieku pozdrawianego. Generalnie jednak „dzień dobry” wyparło ze szlaków „cześć”, którym najczęściej posługują się ci (także w wersji „cześć wam”), którzy po górach wędrowali już w latach 90. i wcześniej. Nazwijmy to górnolotnie czasem wędrówek romantycznych, fakt jest jednak faktem, że wtedy „cześć” mówiły nawet dzieci do dorosłych.
„Hej” to forma stosunkowo młoda, rzec można: międzynarodowa, a że świat się skurczył, toteż coraz mocniej obecna w Polsce. Popularna wśród łazików, dla których już nie tylko tatrzańskie szlaki nie mają tajemnic. Dla początkujących odpowiednia również przy wyczerpującym podejściu, można ją udanie wpleść w wydech, nie ryzykując utraty przytomności.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień