Smecz towarzyski. K2 w zasięgu czy zasięg pod K2
Byliśmy rozpoznawalni, ale to były inne realia. Informacja o naszych wynikach często pojawiała się dopiero po powrocie do kraju. Przychodził dziennikarz na lotnisko i pytał: Skąd państwo wracają? Byliśmy na wyprawie tu i tam. Weszliście? Weszliśmy. Wtedy nic się nie poddawało mediom, dziś poddaje im się wszystko” - opowiadał mi kilka lat temu Krzysztof Wielicki. Przypomniały mi się teraz te słowa, bo wybitny himalaista sam się poddał. Tak samo jak całą wyprawę na K2. Najbardziej medialną w dziejach.
Góry, himalaizm mają siłą mitotwórczą, ale do tego potrzebna jest tajemnica. Nie ma co obrażać się na rzeczywistość i możliwości, które daje internet, ale kiedy wiadomości z próby zimowego zdobycia ośmiotysięcznika zaczynają przypominać lekturę plotkarskich portali albo relacje z kolejnej edycji „Warsaw Shore” - Denis chciał zrobić to z Adamem, Adam się nie zgodził, reszta obraziła się na Denisa i już się z nim nie kolegują - to czas szczypać się po udach i pytać, czy to nie sen. Trochę zabawny, trochę straszny. Niedługo najważniejszą wiadomością stamtąd będzie: przepraszamy za brak wpisów w ostatnich dwóch godzinach, ale w bazie pod K2 mieliśmy awarię routera.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień