Prezydent Andrzej Duda, w płomiennym jak zwykle przemówieniu, zabrał głos w sprawie reformy systemu edukacji. Uspokajał zdenerwowanych, zapewniając przy okazji, że „polska szkoła będzie uczyła prawdziwej polskiej historii, historii, w której wiadomo, kto był zdrajcą, a kto był bohaterem”. Chciałbym nieśmiało zauważyć, że w tym celu nie trzeba było demolować w absurdalnym pośpiechu obecnej szkoły - wywołując u wielu rodziców, na przykład u mnie, gniew bynajmniej motywowany politycznie - jeno napisać dla niej nowy program. Skoro już ktoś taką, zwłaszcza w przypadku historii, dziejową konieczność dostrzegł.
Nie wiem, czy właściwie interpretuję prezydencką szarżę, ale kryje się w niej sugestia, że dotychczas polska szkoła prawdziwej historii Polski nie uczyła i z rozmysłem myliła zdrajców z bohaterami. Z racji pełnienia odpowiedzialnej funkcji ojca uważnie przeglądam podręczniki z tego przedmiotu - moja propozycja dla rządzących: zmieńcie edukację tak, żeby dzieci nie musiały godzinami zakuwać, zlikwidujcie też zadania domowe - i ni cholery manipulacji w nich dostrzec nie mogę. „Prawdziwa historia”. To znaczy jaka? Czyja? Bo przecież u nas to coraz częściej suma wierzeń i przekonań luźno wymieszana z faktami.
Trochę lękam się o polską szkołę, a ściślej - o własne dzieci. Pal sześć reformę, choć prawdę mówiąc brakuje mi cierpliwości i zrozumienia dla ludzi, rodziców zwłaszcza, popierających tak źle przygotowaną rewolucję (w drugą stronę działa to ani chybi tak samo, więc jesteśmy kwita). Ostatnio dostałem wiadomości z zebrania rady rodziców; szkoła podstawowa. „Będzie kiermasz, zbiórka makulatury, akcja charytatywna”, krótko mówiąc sprawy, do których RR jest powołana. I nagle taki kwiatek: „szkoła weźmie udział w Święcie Żołnierzy Wyklętych 1 marca 2017 roku”. W ten sposób to nie historia wkracza do szkół tylko polityka. I to wcale nie historyczna. Nie, w samym święcie nie ma nic złego, poza tym, że rozrastający się kult Wyklętych jest pusty jak wydmuszka. Ale kto wytłumaczy siedmiolatkowi, czy nawet dwunastolatkowi subtelności tematu, co do którego nie ma zgody wśród dorosłych? Wskaże różnice między AK-owską „Wolnością i Niezawisłością” a Narodowymi Siłami Zbrojnymi, których nie interesowała walka z komunistami o demokratyczny porządek, tylko inna forma dyktatury?
W PRL-owskiej szkole, do której uczęszczałem - i prezydent też - na uroczystych apelach czciliśmy marszałka Koniewa i dzień wyzwolenia Krakowa (18 stycznia), wysłuchiwaliśmy bohaterskich historii kombatantów Armii Ludowej. To była nasza, narzucona odgórnie, „prawdziwa historia”. Przez ostatnie 27 lat historii uczono w polskiej szkole lepiej lub gorzej, ale uczono jej po prostu. Naprawdę musimy to znowu zmieniać?