Smecz towarzyski. Taka gmina
W podtarnowskim Tuchowie oburzenie, bo zaprzyjaźniona francuska gmina zarzuciła walczącym z LGBT radnym homofobię i oficjalnie zerwała stosunki. W Starym Sączu oburzenie, bo przez walczących z LGBT lokalnych polityków miasto trafiło do Atlasu Nienawiści, czyli na stronę internetową monitorującą rozprzestrzenienie się rozmaitych gminno-powiatowych deklaracji anty-LGBT. Reakcje te pokazują dwie rzeczy. Po pierwsze, że są chrześcijanie, którzy uważają, że jeśli dadzą zdrowemu rozsądkowi z liścia, to ofiara powinna pokornie nadstawić drugi policzek. Po drugie, że wzięli udział w idiotycznej krucjacie, zbudowanej na propagandowych i bezmyślnie powtarzanych hasłach, której skutków i znaczenia zupełnie nie rozumieją.
I jak widać, może zdarzyć się też tak, że nawet francuscy rolnicy nie zechcą z nami wchodzić w związki partnerskie. Aż dziw zresztą bierze, że w czasie inwazji lewicowo-liberalnych doktryn określenie „miasto partnerskie” ostało się w gminnej nomenklaturze. Ja tu widzę duże niedopatrzenie i pole do popisu dla lokalnych skrybów. Sugeruje się na Zachód słać listy o takiej treści: „Pragniemy symbolicznie zmienić charakter naszej międzygminnej relacji i zamiast gmin partnerskich proponujemy określenie: gminy współpracujące”.
Zapytaliśmy przy okazji w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego, czy nie mają obaw, że inne regiony, tfu, partnerskie - pójdą śladem Francuzów. Bo to nie tylko Tuchów, ale jeszcze dziewięć innych gmin chce być strefą wolną od LGBT. Ba, całe województwo nawet, sejmik przyjął przecież w ubiegłym roku deklarację sprzeciwiającą się „propagandzie LGBT”. Wiecie, takie pitu-pitu, nie wiadomo, o czym, za to wiadomo - po co. Chodzi cały czas o to samo, czyli machanie sztandarem, żeby co jakiś czas ludzi postraszyć i zmusić do wskoczenia do okopów. „Ideologia LGBT” istnieje przecież wyłącznie w zeszycie PR-owców prawicy, w charakterze doskonałego narzędzia do mobilizowania elektoratu.
Rzecznik Michał Dwernicki odpisał: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi”. No, tak naprawdę brzmiało to inaczej: „Współpraca z regionami partnerskimi jest bardzo dobra, a w Małopolsce stref, o których pan redaktor wspomina, nie ma i w historii nigdy nie było”. Ogólnie wychodzi jednak na to samo.
Nieoceniona małopolska kurator oświaty, której działalność publiczna zasługuje na osobny, poświęcony wyłącznie jej satyryczny kącik, wskazała prawidłową reakcję na francuski afront. Otóż gminy zamiast przesiąkać zgnilizną Zachodu, powinny szukać, tfu, związków partnerskich z krajami z Trójmorza.
Od siebie podpowiem, że jeśli nie uda się w Trójmorzu - bo przekonanie, że podzielają tam nasze wartości jest nieco na wyrost - to zawsze można spróbować w Śródziemiu. Królestwo Angmaru na pewno chętnie nawiąże kontakty z Bukowiną, Jordanowem, tudzież Tuchowem.
Wyjścia awaryjne więc są, ale mimo wszystko, drodzy rodacy, więcej miłości. Francuskiej również.