Smecz towarzyski. W opozycji do rozsądku
Gabinet politologa śledzącego życie opozycji w Polsce ani chybi przypomina pokój filmowego detektywa pracującego nad rozwikłaniem wyjątkowo skomplikowanej sprawy. Na korkowej tablicy wiszą zdjęcia, wycinki z gazet i dokumenty, a czerwone nici wiodą od jednych do drugich, próbując odtworzyć sieć powiązań.
Szkopuł w tym, że nowe fakty i zdarzenia wciąż zmieniają ten układ i do znudzenia trzeba przepinać pinezki. Detektyw w głowie ma taki mętlik, że od utraty zmysłów ratują go tylko butelka whisky i spotkania z femme fatale, nie wiem jednak, czy podobne sposoby mają krajowi politolodzy. Tak czy inaczej opozycja potrafi wpędzić w szaleństwo. Własnych wyborców również.
Spróbujmy prześledzić tę plątaninę koncepcji, ten gąszcz wizji tak gęsty, że nie widać przezeń nic poza krzywym uśmiechem Grzegorza Schetyny. Nie dalej niż dwa miesiące temu Polskie Stronnictwo Ludowe stało na stanowisku, że trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać antydemokratyczny Mordor zalewający Śródziemie (można mylić z Trójmorzem). Razem z Koalicją Europejską ludowcy dostali wciry w wyborach do europarlamentu, ale mówili, że oni są zadowoleni. Byli tak zadowoleni, że choć Mordor pozostał w natarciu, to są gotowi porzucić koalicję, bo ni stąd, ni zowąd okazała się dla nich zbyt antyklerykalna.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień