W Polsce, jako jedynym miejscu na Ziemi, premiera serialu „Wiedźmin” przyćmiła wejście do kin ostatniej części Gwiezdnych Wojen. Na pierwszy rzut oka to spore zaskoczenie, na drugi - niekoniecznie i nietrudno to zjawisko wytłumaczyć.
Bo choć porównujemy nieporównywalne - nowa produkcja płatnej platformy streamingowej kontra stanowiąca samodzielną gałąź biznesu kosmiczna saga rozpalająca od dekad kolejne pokolenia - to jednak decydujące znaczenie miał polski paszport bohatera wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego. Bo Geralt może jest z Rivii, ale dla nas bardziej z Radomia, Rypina lub Rumi. Do tego stopnia, że gdyby zrobić jakiś sondaż, to ani chybi respondenci umiejscowiliby białowłosego wojownika w mrokach średniowiecza, na duktach między Biskupinem a Kruszwicą.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień