Śmiało rekompensuje sobie traumatyczne przeżycia z dzieciństwa
Marzyła, że będzie menedżerką gwiazd. I udało się: wylansowała Dodę i pomagała Edycie Górniak. Te jednak tego nie doceniły. Dlatego porzuciła show-biznes dla mody. Teraz pomaga Polkom i Polakom pokonywać kompleksy i dobrze się ubierać.
Kilka dni temu okazało się, że program „Sablewskiej sposób na modę” wkrótce zniknie z anteny TVN Style. Ale zanim to nastąpi, obejrzymy najbliższej jesieni jeszcze jedną jego edycję. Już ósmą - bo bije on rekordy popularności i przynosi stacji sowite zyski. Dlaczego więc tylko jeszcze jedna edycja? Ano dlatego, że od nowego sezonu Maja Sablewska otrzyma nowy program w stacji.
- Mogę potwierdzić, że będę prowadziła nowy program na antenie TVN Style. To mój autorski format, również o tematyce modowej - powiedziała stylistka w rozmowie z magazynem Viva.
A warto przypomnieć, że Sablewska początkowo miała spore problemy z przekonaniem szefów TVN do programu o modowych stylizacjach. Kiedy przedstawiła im projekt, usłyszała, że swój własny wizerunek to mają gwiazdy, a nie zwykli ludzie z ulicy. Dopiero jakiś czas później spotkała się z większym zrozumieniem - tym razem w TVN Style. Dzięki temu już od dłuższego czasu poprawiała wygląd przeciętnych Polek i Polaków i będzie to robiła w dalszym ciągu.
- Wracam do domu i jestem przeszczęśliwa, że udało mi się komuś pomóc. Ja nigdy nie odpuszczam. Produkcja ma mnie czasem po dziurki w nosie, bo czasem zmieniam kolor włosów uczestniczek przez 7 godzin. Nie wypuszczę nigdy żadnej z nich przed lustro dopóki nie będę w stu procentach zadowolona. (...) Ale wpływa to na mnie w ten sposób, że mam ogromną pokorę do życia, bo każda historia, którą w trakcie tego usłyszałam, uświadamia mi tyle rzeczy, że cieszę się z tego, co mam. To jest reakcja wiązana - ja dużo daję, ale też bardzo dużo dostaję - tłumaczy w rozmowie na blogu Ka-Vox.
Gumą w oko
Kiedy ogląda się stare zdjęcia Mai sprzed wielu lat, trudno poznać, że to ta sama osoba co dzisiaj.
Nie dość, że była brunetką, to wyglądała na nieśmiałą i skromną dziewczynę, niekoniecznie ubraną w zgodzie z najnowszymi trendami. Zawsze z tyłu, gdzieś schowana za innych, jakby chciała się ukryć. Dlaczego?
- Miałam sześć lat. (...) Postanowiłam, że pogram w gumę bez koleżanki. Zahaczyłam gumę o klamkę, a ta strzeliła w moje prawe oko. Straciłam wzrok. Szok, przerażenie, płacz mamy! Przeszłam kilka operacji. Szpitale, w których leżałam na sali z dorosłymi kobietami i słuchałam historii, jak to nie będę mogła naturalnie rodzić przez mój problem z okiem... Wreszcie przeszczep soczewki - chyba kiedy miałam 15 lat. Po nim mogłam pozbyć się wielkich okularów z grubymi szkłami i przestałam być szykanowana przez kolegów w szkole, którzy żartowali z moich oczu w „spodkach” - opowiada po wielu latach w „Gali”.
Niania u gwiazdy
Problemy ze wzrokiem sprawiły, że będąc nastolatką musiała zrezygnować z ukochanej lekkoatletyki. Wtedy znalazła sobie inną pasję - muzykę popularną. Jeździła na koncerty gwiazd, kupowała ich płyty - i kiedy trafiła na występ Varius Manx w Opolu, tak jej się spodobał, iż stwierdziła, że będzie kiedyś menedżerką znanych artystów. Pierwszym krokiem w tym kierunku było założenie fan-klubu Natalii Kukulskiej. Aby zarobić na podróże na koncerty, pracowała w myjni samochodowej, bo rodziców nie było stać na fanaberie córki. Pewnego dnia wszystko się zmieniło jak za dotknięciem różdżki.
- Jakiś czas prowadziłam fanklub Natalii, polubiłyśmy się. Kiedy nieco podrosłam, zadzwoniła do mnie i zaproponowała mi opiekę nad jej synem Jasiem. To było w jakiś poniedziałek, a ja już w środę byłam u niej. Mój tata jak się dowiedział, że jadę do Warszawy, to omal nie zemdlał. Tym bardziej, że wiązało się to z przerwaniem studiów. (...) Tata był przerażony, że nigdy nie będę z tego miała pieniędzy. Mimo to spróbowałam - powiedziała na łamach „Nowej Trybuny Opolskiej”.
Kiedy dostała od życia kilka kopniaków, postanowiła pójść na psychoterapię
Z czasem młodą dziewczyną zainteresowała się ówczesna menedżerka Natalii Kukulskiej - Katarzyna Kanclerz. Od słowa do słowa i Maja została jej asystentką. W efekcie po raz pierwszy trafiła na mały ekran - do prowadzonego przez Kanclerz programu „Jestem, jaki jestem”, którego gwiazdą był Michał Wiśniewski .
- Miałam 23-24 lata, kiedy finalizowałyśmy z Kaśką Kanclerz duży kontrakt dla Michała Wiśniewskiego. Druga strona traktowała mnie dość pobłażliwie do momentu, kiedy się zaczęłam odzywać. Wtedy zbastowali. Niektórym kolegom z pracy też nie pasowało, że robię zbyt dużo. Oni woleli mieć wolny wieczór. Kaśka Kanclerz, która również nie miała życia prywatnego, powtarzała mi, żebym nie brała z niej przykładu - mówi.
Terapia i operacje
Współpracując z wytwórnią Universal, która wydawała Ich Troje, Maja zwróciła uwagę na mało wtedy jeszcze znany zespół Virgin. Kiedy jego wokalistka Doda zdecydowała się rozpocząć solową karierę, zaoferowała jej menedżerską pomoc. Nikt nie dawał jej większych szans - ale Maja obiecała, że w pół roku uczyni z niej gwiazdę. I udało się.
- Doda, kiedy z nią pracowałam, była osobą o ogromnym temperamencie. (...) Dzięki temu temperamentowi można było stworzyć wizerunek osoby w zasadzie nieobliczalnej. W prasie ukazywały się dzięki temu historyjki mniej czy bardziej prawdziwe. Efekt był taki, że cały czas była na topie i czuła się w tym jak ryba w wodzie. W dodatku nie był to produkt wymyślony przez wytwórnię. Ona była bardzo autentyczna. I uczciwie zapracowała na swoją markę - dodaje.
Maja chciała się rozwijać - i wzięła pod swe skrzydła kolejną artystkę - Marinę. To się Dodzie nie odpowiadało i zerwała kontakt z menedżerką. Wtedy Maja przekonała do swych usług Edytę Górniak. Wszystko było dobrze, dopóki Sablewska nie przyjęła stanowiska jurorki w „X-Factorze”. Nie spodobało się to gwieździe i odprawia menedżerkę z kwitkiem. Wtedy Maja postanowiła porzucić show-biznes i zająć się modą. Zaczęła od założenia bloga - a potem dostała program w TVN Style. Perturbacje w życiu zawodowym przypłaciła jednak koniecznością psychoterapii. - Kiedy już za dużo dostałam kopniaków i zaczęłam zastanawiać się nad tym, co źle robię, poszłam na terapię. Robert Kupisz polecił mi przecudowną psycholog, panią Basię, której jestem dozgonnie wdzięczna. To ona mi pokazała wszystkie moje wady i zalety. Ona pomogła mi się z tego wygrzebać - deklaruje w „Vivie”.
Nie obyło się również bez operacji plastycznych - Maja skorzystała z dobrodziejstw tej gałęzi medycyny i bardzo zmieniła się fizycznie. Odmieniona na wszystkich poziomach, zaczęła królować na celebryckich salonach. Tam poznała Wojtka Mazolewskiego - przystojnego basistę jazzowego zespołu Pink Freud. Po kilku spotkaniach wybuchł płomienny romans, który owocował zarówno w miłosnymi uniesieniami, jak i burzliwymi awanturami. Ostatecznie para rozstała się jesienią ubiegłego roku - choć nadal zachowuje przyjacielskie stosunki.