Śmiech to zdrowie - mówi Grażyna Matuszak (dr Żaba)
Śmiech powoduje wydzielanie hormonu szczęścia, a więc pomaga w leczeniu - mówi Grażyna Matuszak, pełnomocnik zielonogórskiego oddziału Fundacji dr Clown.
Clownów z czerwonymi nosami można spotkać nie tylko w szpitalu. Działacie w różnych miejscach i podczas różnych akcji. Ilu skupiacie wolontariuszy?
Rotacja jest u nas bardzo duża, ze względu na to, że wolontariuszami są przede wszystkim ludzie młodzi. A oni kończą szkoły, wyjeżdżają z Zielonej Góry na studia do innych ośrodków akademickich. Albo zakładają rodziny, mają więcej obowiązków i mniej czasu na działalność w fundacji. Starsi już się tak nie wymieniają. W sumie mamy 40 wolontariuszy.
Jakieś szkoły szczególnie się wyróżniają?
Tradycyjnie już chętnie przyłączają się do nas uczniowie Zespołu Szkół Budowlanych, Zespołu Szkół Technicznych, ostatnio dołączyła do nas też Bursaa. To twórcza placówka, robimy w niej prawdziwe cuda. Opiekun grupy - Mirosław Aprelew dba, by młodzież systematycznie przychodziła na spotkania.
Więcej w fundacji jest pań czy panów?
Zdecydowanie dominują kobiety. Zachęcamy mężczyzn, by do nas dołączyli. Mamy tylko kilku rodzynków. Nie wiem, dlaczego panowie nie chcą zostać doktorami śmiechu i pomagać innym.
Może nie potrafią żonglować?
Mogą się szybko nauczyć. Wbrew pozorom to nie jest takie trudne. Każdy może zostać czarodziejem.
By stać się clownem, trzeba przejść szkolenie?
Najpierw uświadamiamy nowych członków, co to właściwie jest wolontariat, jakie są zasady działania, jakie mamy prawa i obowiązki. Dopiero potem przystępujemy do szko¬lenia z żonglowania, iluzji, robienia z balonów piesków i kwiatków. Organizujemy też szkolenia psychologiczne. Często wspiera nas pielęgniarka oddziałowa ze szpitala. Mówi, jak zachowywać się wobec chorych dzieci. To nie jest łatwe zadanie.
Odwiedzacie oddział pediatryczny szpitala?
Nie tylko, bo jesteśmy też np. na chirurgii dziecięcej. Jeździmy do Zaboru, do centrum leczenia dzieci i młodzieży. Byliśmy też w Gorzowie, Żarach, ale nie dalibyśmy rady finansowo bywać tam regularnie. Bo koszt dojazdu jest spory.
Gdzie prowadzicie terapię śmiechem i inne zajęcia?
Na pediatrii jest świetlica, do której meble ufundowała Fundacja dr Clown, a właściwie zielonogórzanie, bo to oni przecież przekazywali nam pieniądze podczas zbiórek. A 1 procent swoich podatków. Jeszcze raz wszystkim serdecznie dziękujemy. Dzieci bardzo się cieszą z tego miejsca. Mówią, że tu było tak sobie, a teraz jest bardzo fajnie! Ale spotykamy się też z dziećmi w salach. Na chirurgii dzieci są po zabiegach, operacjach, po narkozach. Trudno byłoby, żeby się zeszły do jednego pomieszczenia. Poza tym na tym oddziale nie ma świetlicy. Ubolewamy nad tym. Przydałoby się, żeby to planowane Centrum Matki i Dziecka powstało jak najprędzej, wtedy byłaby szansa, żeby świetlica była także i na chirurgii.
A skąd w ogóle się wzięła terapia śmiechem?
Zapoczątkował ją w latach 60. ub. wieku amerykański lekarz Hunter Cambell Adams, który jako klown rozweselał pacjentów w szpitalach. Zdaje sobie sprawę, że śmiech pomaga w leczeniu. Pozwala odstresować się i zapomnieć o często strasznej diagnozie. Radość usprawnia funkcjonowanie organizmu. Gdy zaczynamy się śmiać, średnio zamiast pół, wdychamy półtora litra powietrza. Serce szybciej bije, co wpływa pozytywnie na jego pracę. A szybsze krążenie dotlenia organizm i zmusza układ odpornościowy o większej aktywności. Śmiech powoduje wydzielanie endorfin - hormonów szczęścia, likwidując napięcia i blokady wywołane stresem.