"Śmierć Jana Pawła II". Spektakl w Teatrze Polskim w Poznaniu poruszy wątek śmierci papieża. Będą protesty?
Najnowsza premiera Teatru Polskiego w Poznaniu, czyli spektakl „Śmierć Jana Pawła II” w reż. Jakuba Skrzywanka zostanie wystawiona na deskach teatru w sobotę, 5 lutego. Sztuka poświęcona jest ostatnim godzinom życia Jana Pawła II. W tym celu wykorzystano biografie, wspomnienia i dzienniki osób, które towarzyszyły papieżowi na łożu śmierci. O spektaklu rozmawiamy z Pawłem Dobrowolskim, dramaturgiem sztuki.
Czy Jan Paweł II stał się elementem polskiej popkultury?
Tak, myślę, że elementem popkultury stał się już za czasów swojego pontyfikatu. Związki z popkulturą podkreślał i świadomie wykorzystywał. Wchodził też z nią w żywy dialog. Organizowane za jego pontyfikatu msze na stadionach bardzo mocno nawiązywały do organizowanych tam również koncertów rockowych. Wydawał płyty CD, np. Pater Noster, które trafiały na szczyty list przebojów. Dla wielu z nas był po prostu idolem. To wszystko bardzo odbiegało od wcześniejszych standardów papieskich. Natomiast to, co się stało z Janem Pawłem II po jego śmierci, jest wręcz karykaturą tego wszystkiego, czego nauczał za życia. Przede wszystkim mam na myśli rozliczne pomniki, gadżety, wydawnictwa książkowe i dodatki do gazet, które fetyszyzują jego osobę i śmierć. Sprawiliśmy, że Jan Paweł II stał się w pewnym sensie postacią memiczną.
Jak pan przeżywał śmierć Jana Pawła II? Pamięta pan tamten czas?
Bardzo dobrze pamiętam. Dla mnie to było bardzo duże przeżycie i pamiętam też, że miałem natychmiastowy odruch, jak wielu Polaków, żeby pojechać do Watykanu na pogrzeb. I tak też ze swoimi przyjaciółmi uczyniłem. To część mojej historii, którą przeżyłem osobiście, a nie tylko z relacji medialnych. Chciałem znaleźć się jak najbliżej tych wydarzeń.
Śmierć była przedstawiona w bardzo heroiczny sposób. Jak rozwiązali to państwo w spektaklu?
Śmierć ma zawsze wymiar, zarówno heroiczny, wzniosły, jak i po prostu pospolity, odrażający. W wymiarze biologicznym wszyscy mierzymy się ze śmiercią na równi, natomiast okoliczności, jakie towarzyszyły śmierci papieża, były zupełnie inne, z najlepszą opieką medyczną i liturgiczną celebracją – temu poświęcamy spektakl. Sam akt agonii, co wynika z nazwy, jest rodzajem walki, która jest z góry przegrana. W spektaklu nie definiujemy śmierci Jana Pawła II jako heroicznej lub nieheroicznej. Była na pewno bardzo niezwykła m.in. przez dwór papieski, który w spektaklu rekonstruujemy i pokazujemy. Stawialiśmy też sobie pytanie, ponieważ papież umierał na oczach milionów ludzi: co nie mogło być pokazane, co się nie nadawało na widok publiczny i z jakich powodów? Stąd chęć dotarcia do dokumentacji medycznej, aby się jej bliżej przyjrzeć. Naturalnym elementem jest, że historię się stylizuje, aby była lepiej opowiedziana, a ponieważ polska kultura jest zbudowana na wartościach chrześcijańskich, to jego śmierć naturalnie stylizowano na pasję Jezusa Chrystusa. Śmierć Jana Pawła II odbywała się w okresie bliskim Wielkanocy, w przededniu wigilii Niedzieli Miłosierdzia Bożego. To wszystko budowało opowieść i dramaturgię śmierci, co wykorzystujemy w spektaklu. Niczyjej śmierci nie chciałbym kategoryzować na heroiczną lub nie, ponieważ każdej śmierci należy się po prostu szacunek.
Źródłem inspiracji jest film Alberta Serry, neomodernisty, który w "Śmierci Ludwika XIV" pokazał aspekt śmierci biologicznej z rytuałem królewskim. Czy w sztuce "Śmierć Jana Pawła II" też będzie połączenie sfery sacrum z profanum?
Na tym opiera się napięcie i dramaturgia spektaklu. Oczywiście jego premiera przed nami, więc zobaczymy, jak nam, jako twórcom się to udało. Naszą intencją było uchwycenie napięcia sfery sacrum, czyli katolickim rytuałem towarzyszącym śmierci papieża (namaszczeniem chorych etc.), a wątkiem związanym z fizjologią śmierci – często tabuizowanej, która jest już ze sfery profanum. Staraliśmy się balansować między napięciem wzniosłych rytuałów a rozkładającym się ciałem na łożu śmierci. Ważnym odniesieniem na pewno był film Serry, z tym że film posługuje się inną poetyką i formą kadrowania detalu. Na deskach teatru trzeba posługiwać się pewnym skrótem, ale też można wykorzystać inne atuty, których film nie posiada, a pozwalające uczestniczyć w rekonstrukcji tego wydarzenia z bliska.
Jakie znaczenie w przygotowaniu sztuki miały notatki kardynała Stanisława Dziwisza i arcybiskupa Mieczysława Mokrzyckiego?
Olbrzymie, ponieważ są to właściwie jedne z nielicznych wspomnień dotyczących śmierci papieża z bliska. Byli bezpośrednimi świadkami tzw. rodziny papieskiej, czyli osób, które były wtedy przy nim. Kardynał Dziwisz i arcybiskup Mokrzycki wydali też kilka książek, w których opowiadają o prywatnym życiu papieża, opisując też ostatnie godziny życia Jana Pawła II. Z tego powodu były dla nas ważnym punktem odniesienia, ale nie jedynym, bo dokumentów jest sporo. Dotarliśmy do wywiadów i wspomnień osobistego sanitariusza, który mieszkał w apartamencie papieskim przez ostatnie 3 tygodnie. Towarzyszył papieżowi w chorobie i przy śmierci. Znaczące jest też to, że blisko śmierci były siostry sercanki, ale one nic nie powiedziały i wspomnień nie opublikowały. Możemy się tylko domyśleć, jak to przeżywały i dlaczego ich głos nie wybrzmiał. Materiał dokumentalny chcieliśmy bardzo zróżnicować, dlatego braliśmy wątki medyczne i wspomnienia, które często były fabularyzowane. Dużo było elementów symbolicznych, np. kardynał Dziwisz wspominał, że zegar zatrzymał się o godz. 21:37. Najciekawsze, że nie ma jednej wersji tych wydarzeń. Pamięć ludzka części wydarzeń nie zauważa, część koloryzuje, a część dodaje. Dlatego nasz spektakl nie jest rekonstrukcją historyczną. Zrobiliśmy inscenizację wspomnień.
Czy sztuka ma w sobie coś obrazoburczego, co może spowodować protesty i wściekłość części środowisk w Polsce?
Mam nadzieję, że nasz spektakl wzniesie się ponad doraźne spory i podziały. Bardzo bym sobie tego życzył, ale oczywiście mam świadomość, jak wrażliwego tematu dotykamy, i że większość z nas ma z nim jakieś osobiste wspomnienia. Na pewno jednak nie było we mnie intencji robienia zadymy wokół tego tematu. Dla części Polaków Jan Paweł II jest autorytetem niepodważalnym i nienaruszalnym, a dla młodego pokolenia, zwłaszcza osób, które urodziły się po 2005 roku, jest on z kolei postacią śmieszną, zabawną. Dla mnie to szalenie ciekawe, gdyż jestem z pokolenia będącego pośrodku tego podziału. Mam osobiste – bardzo formacyjne – doświadczenie tego pontyfikatu, a jednocześnie widzę, jak zostało ono roztrwonione, strywializowane i ośmieszone.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień