Śmierć nie jest równa śmierci. Debata otwarta na nowo
Odszkodowania wypłacane rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej otworzyły na nowo debatę - ile warta jest śmierć.
Porozumienie z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej zostało podpisane w 2011 roku. Bliscy zmarłych otrzymali wówczas po równo - po 250 tys. złotych. W przypadku liczniejszych rodzin kwoty wypłacane przez MON z rozdziału 75295 resortowego budżetu („pozostałe jednostki ON z § 459 kary i odszkodowania wypłacane na rzecz osób fizycznych”) wyniosły zatem ponad 67,5 mln złotych.
Problem w tym, że zawarte przez ministra Siemoniaka nie zamknęły sprawy, ponieważ pozostawiono w nich otwartą drogę do ewentualnych dalszych roszczeń. Jak ustalił portal OKO Press, do sądów w okręgu warszawskim wpłynęło od 2013 roku 120 wniosków z roszczeniami w wysokości od kilkuset tysięcy do 2 milionów.
Co ciekawe, wypłaty dla rodzin smoleńskich zakończyły sądową gehennę bliskich oficerów, którzy w 2008 roku zginęli w katastrofie wojskowego samolotu CASA pod Mirosławcem. Resort początkowo kwestionował możliwość wypłaty odszkodowań, ale w końcu zgodził się na wypłacenie takich samych kwot, jak w przypadku katastrofy prezydenckiego tupolewa. I również w tym przypadku pozostawił otwartą możliwość dalszych roszczeń.
Pozwij terrorystę
Katastrofa tupolewa zmieniła również sytuację rodzin żołnierzy poległych w Iraku i Afganistanie. Wcześniej MON, oprócz jednorazowej wypłaty 18 wynagrodzeń i 250 tys. zł z polisy w PZU, czuł się zwolniony od innych roszczeń. Dochodziło do tego, że rodzinom sugerowano pozywanie terrorystów, którzy przyczynili się do śmierci bliskich.
Po Smoleńsku 250 tys., zł stało się zwyczajową stawką, jaką dostaje każdy z bliskich zmarłego żołnierza.
Furtką do zwiększenia kwot jest artykuł 16 ustawy o świadczeniach odszkodowawczych w wojsku, który uprawnia ministra obrony do wypłaty zwiększonych lub dodatkowych odszkodowań „w szczególnie uzasadnionych przypadkach”.
Ćwierćmilionowa stawka bynajmniej nie dotyczy wszystkich służb mundurowych. Casus smoleński spowodował protesty ze strony rodzin policjantów, którzy zginęli na służbie. Uznano, że dotychczasowy mechanizm obliczania odszkodowań, w wyniku którego członkowie najbliższej rodziny mogli liczyć najwyżej na około 50 tys. zł, jest zwyczajnie niesprawiedliwy.
Odprawa pośmiertna
Rodzina strażaka, który zginął podczas akcji otrzymuje maksymalnie 600 proc. uposażenia (w zależności od wysługi lat). Najbliżsi mogą ubiegać się również o rentę. Pozostałe świadczenia zależą od ubezpieczenia jakie wykupił strażak w jednej z dwóch wytypowanych przez PSP firm.
Bliscy leśnika, który ginie wskutek nieszczęśliwego wypadku w pracy, mogą liczyć jedynie na ustawową odprawę pośmiertną.
Maszyniści Intercity (ostatnie dwa śmiertelne przypadki miały miejsce w Szczekocinach w 2012 roku) w układzie zbiorowym wywalczyli sobie na wypadek śmierci na stanowisku pracy dodatkowe świadczenie w wysokości 100 proc. odprawy pośmiertnej. Zważywszy jednak, że ta wynosi od 2 do 12 miesięcznych wynagrodzeń, nie są to wielkie kwoty.
540 tys. zamiast 64 tys. złotych
Stawki smoleńskie nie przełożyły się na wysokość wypłat w towarzystwach ubezpieczeniowych.
- Zdarza się, że dzieci po śmierci któregoś z rodziców uzyskują od 5 do 15 tys. zł - mówi Martyna Gibas z krakowskiej kancelarii T&W.
Coraz częściej rodziny zmarłych nie godzą się na stawki dyktowane przez ubezpieczycieli i szukają sprawiedliwości w sądach. Sytuację ułatwia im obfitość kancelarii, które wyspecjalizowały się w walce o odszkodowania i zadośćuczynienia. Te pierwsze dotyczą straty materialnej, drugie - są uzależnione od krzywdy emocjonalnej i zależne od więzów rodzinnych.
- Niedawno skończyłem sprawę w Krośnie - mówi Artur Klimkiewicz, radca prawny z Lublina. - Żona mężczyzny, który zginął w wypadku, otrzymała od ubezpieczyciela 64 tys. złotych zadośćuczynienia w ramach likwidacji szkody. Udało nam się wywalczyć dodatkowe 100 tys. zadośćuczynienia i 440 tys. zł odszkodowania. Do tego doszły jeszcze odsetki. A więc zamiast 64 tys. kobieta dostała ponad 540 tys. zł!
Zdaniem mecenasa Klimkiewicza kwoty wypłacane przez towarzystwa ubezpieczeniowe są skandalicznie niskie: - Ubezpieczyciele dysponują ogromnymi pieniędzmi. Kiedyś śmiertelnych wypadków mieliśmy w Polsce 11 tys., dziś jest ich około 3 tys., z czego większość dotyczy pijanych kierowców, w przypadku których odszkodowanie się nie należy. Pozostaje więc około 1200 wypadków śmiertelnych w których towarzystwa dokonują wypłat. W stosunku do grubych miliardów, które ubezpieczyciele ściągają z rynku każdego roku, są to są niewielkie pieniądze. Weźmy największą polską firmę ubezpieczeniową - jej zysk roczny wynosi 4 miliardy złotych! - irytuje się Artur Klimkiewicz.
Wszyscy ubezpieczyciele wydają na śmiertelne wypadki około 200 milionów, podczas gdy rynek ubezpieczeń w Polsce szacuje się na 150 miliardów
Ważne są więzi
Ciekawe zestawienie przygotowała dla nas wyspecjalizowana w odszkodowaniach gdyńska kancelaria Salutaris.
- Najistotniejszym czynnikiem w polskich sądach jest stopień pokrewieństwa - mówi Kinga Drążek, prokurent w Salutaris. - Według doświadczeń naszych prawników kwoty zadośćuczynienia za śmierć dziadków mieszczą się w przedziale 5-15 tys. zł. W przypadku śmierci rodziców dużo zależy od wieku roszczącego dziecka. Dzieci dorosłe mogą liczyć na 40-75 tys. zł, dzieci nieletnie od 80 do 150 tys. Podobna zasada dotyczy rodzeństwa. W przypadku rodzeństwa dorosłego jest to kwota od 10 do 30 tys. zł. , rodzeństwo niepełnoletnie może liczyć na więcej - od 15 do 40 tys.
Wiek ma wpływ również na zadośćuczynienie za śmierć dziecka. Rodzice dorosłych dzieci otrzymywali zwykle od 30-75 tys. zł. Wyższe kwoty zasądzano w przypadku dzieci małoletnich - od 60 do 125 tys. zł. Choć towarzystwa ubezpieczeniowe na ogół odmawiają dziś wypłaty zadośćuczynień za śmierć wnuka, to rodzinom udaje się wywalczyć je w sądach. Bardzo istotny jest w tym wypadku stopień zażyłości, w zależności od niego orzekane są kwoty na poziomie 5 - 15 tys. złotych.
Ale to nie koniec. O zadośćuczynienie ubiegać się mogą osoby o dalszym stopniu pokrewieństwa. W takich przypadkach niezbędne będzie wykazanie bardzo zażyłej relacji, co często okazuje się trudnym zadaniem w sądzie.
Celebryta kontra śmierć
Według mecenasa Klimkiewicza odszkodowania i zadośćuczynienia smoleńskie nie będą nowym standardem dla sądów: - Podobnie ze sprawą samolotu CASA. Gdy ją przywołujemy, sądy zawsze odpowiadają, że tamte odszkodowania były wynikiem ugody. Jeśli jednak MON wycenia krzywdę rodziny na 250 tys. zł, to dlaczego w innych przypadkach zasądzać 100 tys.?
Zdaniem Artura Klimkiewicza w systemie orzekania zadośćuczynień nie ma żadnej logiki: - Córka Lecha Kaczyńskiego cierpi przecież tak samo jak córka kierowcy, który nie ze swojej winy zginął w wypadku. Oburzające jest również zestawienie zadośćuczynień w sprawie śmierci i z tymi, które otrzymują celebryci. Kamil Durczok otrzymał 500 tys. złotych zadośćuczynienia. Wielu celebrytom za jedno zdjęcie albo artykuł zawierający nieprawdziwą informację przyznano 50 tys.! O jakiej hierarchii zjawisk mówimy? Jak porównać śmierć osoby bliskiej z pomówieniem? Mój klient pyta mnie, jak to możliwe - ja straciłem syna, moja żona do dziś nie może wyjść z depresji i całe dni spędza na cmentarzu. Czy tych celebry tów spotkała większa krzywda. Co mam mu odpowiedzieć?