Śmierć nigdy nie ma wakacji
W tym roku w wakacje na drogach zginęło już 27 osób - ponad dwa razy więcej niż przed dwoma laty. Czasami wystarczy ułamek sekundy nieuwagi, spojrzenie na radio, na nawigację - i mamy tragedię
Kończące się wakacje są tragiczniejsze niż ubiegłoroczne. Od 1 lipca do minionego weekendu w 142 wypadkach drogowych zginęło 27 osób, a 208 zostało rannych. Jak policyjne statystyki wyglądały przed rokiem? W całym lipcu i sierpniu doszło do 124 wypadków, w których życie straciło 25 osób, a 149 odniosło obrażenia. Mniej ofiar było też w wakacje 2014 roku.
Najbardziej niebezpiecznie było i wciąż jest w weekendy. Oto dwa przykłady z niedzieli. Między Witnicą a Mosiną w powiecie gorzowskim dostawczy nissan ściął przydrożny słup, bo kierowca wpadł w poślizg, gdy... chciał ominąć kota. Na drodze między Wartą a zalewem rzeki w Kostrzynie motocyklista uderzył w audi. Siła uderzenia była tak duża, że motocykl przeleciał przez barierkę do wody, a kierującemu trzeba było przez kilkadziesiąt minut udzielać pomocy. Na szczęście, przeżył. Byli jednak tacy, którzy mieli mniej szczęścia.
- Gdy wyjeżdżam samochodem sprzed domu, to oczy mam dookoła głowy. Staram się uważać i na osiedlowej drodze, i na autostradzie. Bo zginąć można wszędzie - mówi nam Radosław Klimek z Gorzowa. Sierpień się nie skończył, więc policjanci jeszcze nie podsumowali wakacyjnych zdarzeń na drogach, ale z ich notatek jasno wynika: w tym roku ofiar wypadków już jest więcej niż w dwóch poprzednich latach.
Liczby nie kłamią
Od 1 lipca do 31 sierpnia 2014 roku w 145 wypadkach zginęło 11 osób, a 195 zostało rannych. W ubiegłym roku w lipcu i sierpniu wypadków było 124, ofiar śmiertelnych - 25, a rannych - 149. Natomiast w tym roku w 142 wypadkach życie straciło 27 osób, a aż 208 zostało rannych - to dane od 1 lipca do ostatniej niedzieli.
Najtragiczniejsze wakacyjne zdarzenia na lubuskich drogach? Przypomnijmy ledwie kilka. W niedzielny poranek, 3 lipca na trasie z Zielonej Góry do Krosna Odrzańskiego zginęły trzy osoby. Ich samochód z taką siłą uderzył w przydrożne drzewa, że po resztkach auta z trudem dało się ustalić, że to był opel.
Krew w żyłach mroziła też scena z 10 sierpnia. Na obwodnicy Gorzowa w stojącą w korku cysternę z gazem uderzył tir, którego kierowca zginął na miejscu. A mogło być jeszcze tragiczniej. Za cysterną stały bowiem dwie osobówki. Ich kierowcy dostrzegli rozpędzoną ciężarówkę i w ostatniej chwili zjechali na lewy pas jezdni.
Dzień wcześniej do śmiertelnego wypadku doszło koło Baczyny pod Gorzowem. Z drogi podporządkowanej wprost pod rozpędzonego opla wyjechała renaultem 60-letnia kobieta. Zginęły dwie osoby podróżujące oplem.
Makabryczny był także wypadek, który wydarzył się w ubiegły czwartek na trasie S3 na wysokości Cigacic. Małżeństwo jechało fiatem nad morze. Na ich pas ruchu zjechał z naprzeciwka opel, uderzył w fiata, którego kierowca stracił panowanie nad samochodem i wpadł pod iveco. Kierowca fiata zmarł na miejscu tragedii. Następnego dnia w szpitalu zmarła jego żona.
Skąd tyle wypadków?
- Nie trzeba być fachowcem, by odpowiedzieć na to pytanie. Winni są kierowcy, którzy jeżdżą jak wariaci. A im większe prędkości, tym poważniejsze skutki. Jeżdżę dużo po południowej części naszego regionu i po Dolnym Śląsku. Wszędzie jest tak samo. Niezależnie, czy jest to boczna wiejska droga, czy autostrada. A u nas na remontowanej trasie S3 jeszcze bardziej potrzebny jest zdrowy rozsądek - mówił nam w poniedziałek Mirosław Wronowski, którego spotkaliśmy na stacji benzynowej w Nowym Miasteczku.
W poniedziałek rozmawialiśmy o tym również z wojewodą Władysławem Dajczakiem. - To bardzo tragiczne wakacje. Jesteśmy tym mocno zasmuceni. Widać było policjantów, apelowaliśmy o rozsądek na drogach, ale nie przełożyło się to, niestety, na efekty. W przyszłym roku trzeba położyć na to jeszcze większy nacisk. Te wypadki pokazują bezmyślność kierowców, którzy pozwalali sobie na nadmierne przekraczanie prędkości lub siadanie za kierownicą po spożyciu alkoholu - nie ukrywał wojewoda.
To bardzo tragiczne wakacje. Jesteśmy tym mocno zasmuceni
- Najczęstszą przyczyną wypadków od wielu lat jest nadmierna prędkość. Do tego dochodzi zmęczenie, źle zaplanowana trasa i zatrzymywanie się w niedozwolonych miejscach. Czasami wystarczy ułamek sekundy nieuwagi, na przykład spojrzenie na radio, na nawigację. Kierowca zjeżdża na lewy pas drogi i może dojść do wypadku - stwierdza Grzegorz Jaroszewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie. Jego zdaniem nie bez znaczenia są też trwające prace na trasie S3, między innymi przy obwodnicach Gorzowa i Międzyrzecza. - Na pewno uniemożliwiają płynny przejazd przez trasę - dodaje policjant.
Będzie bezpieczniej?
Czy w przyszłym roku wypadków i ofiar będzie mniej? Drugie nitki obwodnic Gorzowa i Międzyrzecza mają być gotowe jeszcze przed wakacjami...