Smog: Nie ma alarmu, ale problem jest
Na temat smogu rozmawiamy z dr inż. Arkadiuszem Iwaniukiem, zastępcą wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Lublinie.
Cała Polska żyje smogiem. Największe stężenie notują stacje pomiarowe w Warszawie i Krakowie. Czy mieszkańcy Lublina mają się czego bać?
Żyjemy smogiem i bardzo dobrze, że zwracamy uwagę na nasze środowisko, bo ono ma wpływ na nasze zdrowie. Jeśli nie bezpośrednio, to za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat będziemy odczuwali skutki złego powietrza, którym oddychamy. Oczywiście Lublin jest trochę na uboczu przemysłu i jakość powietrza jest u nas dużo lepsza niż na Śląsku, w Małopolsce, Warszawie i Wrocławiu. Nie mamy takich alarmów smogowych, ale problem jest. Dotyczy on pyłów zawieszonych PM 10 i PM 2,5, które dostają się do atmosfery głównie z domowych palenisk ogrzewających indywidualne gospodarstwa.
Europejska Agencja Środowiska i Światowa Organizacja Zdrowia szacują, że z powodu smogu umiera w Polsce ok. 48 tys. ludzi rocznie. Czym jest smog?
To są różnego typu zanieczyszczenia znajdujące się w powietrzu, skumulowane z powodu działalności człowieka. Występuje, kiedy tych zanieczyszczeń jest wiele i nie są one przewietrzane. Jest wiele typów smogów. Jest smog typu londyńskiego, typu Los Angeles i lokalny smog lubelski. Zdarzają się zimą, kiedy ludzie palą w piecach. W okresie letnim powstają smogi komunikacyjne. Jednak auta spalinowe spełniają coraz bardziej restykcyjne normy i mniej zatruwają środowisko. Warto o nie dbać, żeby silnik właściwie spalał, miał katalizator i wybierać modele, które mniej zatruwają środowisko.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska bada stężenie pyłów PM 10 i PM 2,5, które wchodzą w skład smogu. Kiedy obserwowaliśmy ich największe stężenie w Lublinie?
Patrząc na dziesięć ostatnich dni widać, że największa kumulacja zanieczyszczeń wystąpiła w nocy z 10 na 11 stycznia. W tym dniu średnie dobowe stężenie pyłu PM 10 wynosiło 99,5 mg/m3. Gdyby było to powyżej 200 PM 10 mg/m3, informowalibyśmy o wysokim stężeniu. Wartość ostrzegawcza to 300 PM 10 mg/m3, w takiej sytuacji lepiej, żeby w domu zostały osoby ze słabymi płucami, chore i dzieci. W tym wypadku o zagrożeniu dla życia nie było mowy.
Największa kumulacja zanieczyszczeń zwykle następuje wieczorem. Mały wzrost jest około godz. 17, kiedy słońce zachodzi, robi się zimno, ludzie już są w domu i dorzucają do pieca. Drugą górkę obserwujemy około godz. 22 - 23, kiedy mieszkańcy dorzucają do pieca przed snem. Trzecią kumulację obserwujemy zazwyczaj nad ranem, około godz. 6 - 7. Ale dużo zależy od pogody. Wiatr pomaga rozproszyć zanieczyszczenia.
Mówi Pan o ogrzewaniu pojedynczych domów. Czy to znaczy, że na dużych lubelskich blokowiskach jakość powietrza może być lepsza niż na wsi?
Rzeczywiście, tam, gdzie mamy dzielnice podłączone do sieci miejskiego ogrzewania lub gdzie funkcjonują duże sprawne piece zasilane gazem, jest dużo lepsze powietrze niż w osiedlach domów jednorodzinnych. Tam każdy pali dowolnie wybranym paliwem i zwykle są to tanie, czyli brudne paliwa.
Co wpływa na zawartość pyłów w powietrzu?
Kilka czynników składa się na późniejszy efekt smogu. Pierwszym elementem są warunki pogodowe. Jeśli mamy pogodę bezwietrzną, to zanieczyszczenia zaczynają się kumulować. Jeśli dodatkowo jest zimno, to wszyscy zaczynają więcej palić. Skutek jest taki, że zanieczyszczeń jest coraz więcej i zbierają się one przy ziemi. Do tego dochodzi jakość paliwa. Droższe paliwo, jak olej opałowy, gaz ziemny czy propan butan, jest bardziej czyste. Gorzej, jeśli jest to węgiel i drewno. A jeszcze gorzej, jeśli węgiel i drewno spalamy w starych piecach i kominach.
A co z samochodami i dużymi zakładami przemysłowymi? Czy one też mają wpływ na smog?
W latach 2009 - 2012 sprawdziła to Najwyższa Izba Kontroli. Policzono wówczas, w jakim procencie za poszczególne zanieczyszczenia odpowiadają różne źródła. Główną przyczyną zanieczyszczenia powietrza pyłem PM 10 (od 82 do 92,8 proc.) była tzw. niska emisja pochodząca z domowych pieców i lokalnych kotłowni węglowych. Pozostałe przyczyny to zanieczyszczenie komunikacyjne (5,4 - 7 proc.) i przemysłowe (1,8 - 9 proc.). Jednak lokalnie mogą występować różne tendencje. Na przykład w Warszawie zanieczyszczenia komunikacyjne stanowiły 63 proc. wszystkich zanieczyszczeń.
Co jest głównym źródłem zanieczyszczeń w Lublinie?
W Lublinie, jeszcze w latach 70. i 80., to przemysł był źródłem największych zanieczyszczeń. Na początku lat 90., ze względu na ograniczenie emisji przemysłowej, jakość powietrza poprawiła się i w tym zakresie nie możemy już bardziej wyśrubować tych parametrów. Obecnie źródłem smogu w większości są paleniska domowe, ale nie możemy też pominąć komunikacji. W niektórych miejscach, tam, gdzie mamy ruchliwe trasy, skrzyżowania dróg, gdzie samochody często zatrzymują się i ruszają, tam emisja motoryzacyjna jest większa. Dlatego jeśli jest to tylko możliwe lepiej wykorzystywać komunikację publiczną.
W środę Ministerstwo Energii zapowiedziało wprowadzenie norm jakości paliw. Niskiej jakości węgiel, emitujący dużo zanieczyszczeń, ma zostać wyeliminowany ze sprzedaży. Czy w ten sposób poradzimy sobie z problemem smogu?
Musimy sobie poradzić. Mamy coraz lepszy standard życia, wygodniejsze mieszkania, lepsze samochody, jeździmy dalej na wczasy, a oddychamy tym samym kiepskim powietrzem co kilkadziesiąt lat temu. Nasze wymagania rosną względem każdej dziedziny życia i bardzo dobrze. Tymczasem obszar emisji indywidualnej jest cały czas nieuregulowany.
Wizja kominka z trzaskającymi drwami nadal jest dla wielu z nas kusząca.
Być może kiedy już poziom zanieczyszczenia będzie mniejszy, będzie nam wolno palić od czasu do czasu dobrze wysuszonym drewnem i nie będzie to pogarszało stanu powietrza w sposób zauważalny. Podejrzewam, że na razie będziemy musieli pójść tropem londyńskim, gdzie ze względu na dobro wspólne zabronione jest używanie drewna do opalania w kominku.
Rozmawiał Piotr Nowak