Smog utrudnia życie. Nie trujmy się sami
Kraków. Piękne, stołeczne miasto, osnute legendą i mające bogatą przeszłość, przeżywało w dziejach okresy świetności, ale nie omijały go rozmaite nieszczęścia, jak zarazy, pożary, klęski naturalne, nie mówiąc o najazdach tatarskich, wojnach, okupacjach, o sporach i buntach wewnętrznych, innymi słowy o tym wszystkim, z czym człowiek musiał się uporać, by przeżyć.
Krakowskie legendy rysują przed nami odległą przeszłość narodu i państwa polskiego, odsyłają nas do Kraka, który wpadł na pomysł zbudowania Krakowa, grodu na wzgórzu chronionym rozlewiskiem Wisły i do Wandy, która nie chciała Niemca za męża i w ten sposób nadała temu miastu tożsamość narodową.
Obok tych opowieści krzepiących serce musimy też przyjąć tę, która opisuje, że pod wzgórzem wawelskim żył smok. Nie wiemy, czy jego rolą była obrona Wawelu, czy może, jak to legenda tłumaczy, był to potwór, który słusznie, jeżeli chronił gród, albo bezprawnie, jeżeli tego nie robił, domagał się od mieszkańców sowitego haraczu, co zmobilizowało prostego szewca, do użycia wobec niego fortelu, by się go pozbyć. Zamiast jego żądanego przysmaku, czyli wypasionej krowy, podrzucił mu owieczkę nafaszerowaną siarką, co uwolniło Kraków od smoka.
Wszyscy powinniśmy dołożyć starań, aby mieć czyste powietrze
Po tym wydarzeniu nastały dobre czasy dla Krakowa, który stał się stolicą państwa polskiego i ze zmiennym szczęściem dotrwał w tej roli do króla Zygmunta III Wazy, który w 1596 r. postanowił przenieść stolicę państwa do Warszawy. Przyczyną były podobno względy polityczne: odległość od Szwecji, do której władca tęsknił, ale też słaby stan zdrowia, z powodu którego lekarze zalecali mu przenieść się z miasta na wieś, gdzie jest lepsze powietrze. Czyżby już wówczas nad Krakowem unosił się smog, przed którym król schronił się w Warszawie, a po jego śmierci umieszczono jego pomnik na wysokiej kolumnie, by tam na górze mógł już oddychać czystym powietrzem?
Dziś wiemy, że smog utrudnia życie nie tylko mieszkańcom Krakowa, ale truje również mieszkańców Warszawy, a właściwie całej Polski.
Czyżby krakowski smog rozprzestrzenił się na cały kraj i był rodzajem zemsty za przeniesienie stolicy do Warszawy? Może się to wydawać dziwne, ale z pewnych względów można by przyjąć to za prawdę, a to dlatego, że umieszczenie kombinatu Nowej Huty pod Krakowem miało służyć między innymi temu, by mieszczański Kraków poddusić i uczynić posłuszniejszym komunistycznym władzom centralnym. Już w 1958 r. ostrzegano, że półmilionowy wówczas Kraków zużywa rocznie pół miliona ton węgla w domowych piecach zlokalizowanych w centrum miasta i że zakłady pracy emitują rocznie ok. 120 tysięcy ton pyłów, a z roku na rok było co raz to gorzej, a na parapetach okien każdego ranka widać było warstwę brudnego pyłu.
Zostawmy na boku legendy i domysły. Kraków przecież nie od dziś i to szczerze śpiewa piosenkę „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, w której uzasadnia, dlaczego tego nie chce. A co do smogu, mamy chyba powszechną świadomość, że my sami fundujemy sobie taki smród i wszyscy powinniśmy dołożyć starań, byśmy mogli mieć czyste powietrze. Wielu ludzi nie stać ani na wymianę pieców, ani na kupno węgla lepszej jakości. Chwała Krakowowi, że zabiera się za ten problem energicznie i wspomaga jego rozwiązanie z miejskiej kasy.
Miejmy nadzieję, że to się uda i w zimowe dni będziemy podziwiać piękno miasta w całej jego krasie.