Smog zaatakował także łodzian. Jak walczyć z zanieczyszczeniami?
W końcu to się stało. Smog - znany do tej pory głównie z doniesień z Krakowa i podhalańskich miejscowościach zaatakował Łódź. Przez kilkanaście dni łodzianie wdychali drapiące w gardło, cuchnące powietrze i ściągali aplikacje informujące o poziomie smogu. O smogu zaczęło się mówić. A przy okazji pojawiło się pytanie: czy rzeczywiście jest tak źle, czy łodzian ogarnęła psychoza?
Zjawisko nazywane smogiem to utrzymujący się w powietrzu pył. Dla potrzeb badawczych dzieli się go na dwa rodzaje: pył o średnicy do 10 mikrometrów (PM 10) i jego drobniejsza, bardziej szkodliwa część, o średnicy do 2,5 mikrometrów (PM 2,5). Pyłu PM 10 nie powinno być w powietrzu więcej niż 50 µg/m3 średnio na dobę, przy czym w ciągu roku ta norma może być przekroczona przez 35 dni. Średnio w roku nie powinno być więcej niż 40 µg/m3. Pyłu PM 2,5 średnio w roku nie powinno być więcej niż 25 µg/m3. Smog przekraczający te normy ma fatalny wpływ na nasze zdrowie: m.in. powoduje choroby układu oddechowego, nasila astmę i choroby układu krążenia.
Poziom pyłów badany jest przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska na sześciu stacjach w Łodzi. Kilka tygodni temu pomiary były bardzo złe. 8 stycznia o godz. 23 stężenie pyłu PM 10 na stacji przy ul. Gdańskiej 16 osiągnęło 281 µg/m3 - ponad pięć razy więcej niż wynosi norma. Dzień później poziom pyłu PM 2,5 osiągnął 284 µg/m3 - ponad 11 razy ponad normę. W sumie na stacji przy ul. Gdańskiej 16 od początku roku tylko co szósty pomiar pyłu PM 2,5 mieścił się w granicach normy.
Złożyło się na to kilka czynników, głównie pogodowych. W sezonie 2015/2016 zimy z mrozem i wyżową pogodą praktycznie nie było. W tym roku na początku stycznia chwycił mróz, a to sprawiło, że mieszkańcy częściej dokładali do pieców. Jednocześnie wiatr zanikł, a pojawiła się inwersja termiczna, która uniemożliwia rozproszenie zanieczyszczeń w atmosferze. Kolejny atak smogu z przełomu stycznia i lutego znów związany był z napływem nad Łódź zimowego wyżu z mrozem i słońcem. A to oznacza, że smog w Łodzi pojawi się znowu, gdy tylko warunki mu na to pozwolą.
Trzeba przyznać, że łódzki smog zmniejszył się znacznie na początku lat 90. XX wieku, kiedy z miejskiego pejzażu zniknęły fabryczne kominy, i utrzymuje na stałym poziomie, choć w ubiegłym roku nie był zbyt silny. Średnie godzinne stężenia pyłu PM 10 notowane w centrum Łodzi nie przekraczały 200 µg/m3. Jednak w 2015 r. na stacji pomiarowej przy ul. Legionów 1 dobowa norma pyłu PM 10 przekroczona była przez 107 dni w roku. Także średnie stężenie pyłu PM 2,5 w 2015 r. wyniosło w centrum 29,7 µg/m, przekraczając normę o prawie 20 proc.
Według danych WHO, Łódź z rocznym poziomem pyłu PM 10 na poziomie 38 µg/m3 jest pod względem ilości zanieczyszczeń 43. ze 154 badanych polskich miast. W regionie gorzej jest np. w Opocznie: przekroczone normy pyłu PM 10 zanotowano tam aż 152 razy w ciągu roku, średnio zaś rocznie jest to 53 µg/m3. Gorzej niż w Łodzi jest też w Radomsku (roczne stężenie pyłu PM 10 wynosi tam 45 µg/m3) oraz w Zduńskiej Woli (44 µg/m3). Dużo gorzej jest też w Krakowie, gdzie według WHO średnie roczne stężenie pyłu PM 10 wynosi 51 µg/m3. W tym roku w centrum miasta pył PM 10 był w normie zaledwie przez pięć dni, zaś dobowe stężenia pyłu podczas styczniowego ataku smogu wynosiły nawet 338 µg/m3.
Łodzi pomaga położenie geograficzne. Wokół miasta nie ma gór, które zatrzymywałyby smog. Jednak nie ma ona tak dobrego położenia jak choćby Trójmiasto, które przewietrzane jest przez wiejące nad Bałtykiem wiatry. Praktycznie nie ma tam problemu ze smogiem. W Gdańsku według WHO średni roczny poziom pyłu PM 10 to 20 µg/m3, w Sopocie i Gdyni - 16 µg/m3.
Większość zanieczyszczeń tworzących łódzki smog pochodzi z tzw. niskiej emisji czyli domowych pieców. Najgorzej sytuacja wygląda w Śródmieściu i graniczących z nim terenach Widzewa.
Problemem Łodzi jest stare budownictwo (według spisu powszechnego z 2002 r. połowa mieszkań w Śródmieściu zbudowana była przed 1918 r.). Jednocześnie co czwarte mieszkanie w Śródmieściu ogrzewane było piecem na węgiel, koks lub drewno. W całej Łodzi takich mieszkań było wtedy ponad 12 proc. W Warszawie - 1,6 proc. w Krakowie - 5,8 proc.
Swój udział w zanieczyszczeniach mają też ruch samochodowy, przemysł, prace budowlane i nieutwardzone drogi.
Nawet jeśli w kwestii smogu inne miasta Polski mają trochę gorzej, łodzianie są pewni: coś trzeba z tym zrobić.