Smok wygrzewał się w piaskownicy
Chwile grozy przeżyły dzieci na jednym z placów zabaw przy ul. Konstytucji 3 Maja. W piaskownicy wygrzewał się egzotyczny legwan.
- Smok! - krzyczały dzieci, które w panice uciekały przed zbliżającym się stworzeniem. Ich rodzice na widok niecodziennego zwierzęcia chwycili za telefon i wykręcili numer do Straży Miejskiej. Wielkie było zdziwienie dyżurnego, który odebrał zgłoszenie. Usłyszał, że na placu zabaw znajduje się... olbrzymia jaszczurka.
Półtorametrowy gad
- Przybyłym na miejsce strażnikom Eko Patrolu ukazał się półtorametrowy legwan zielony. Dzieci się go przestraszyły - relacjonuje Adam Kowalski z Zespołu ds. Profilaktyki i Komunikacji Społecznej Straży Miejskiej w Toruniu. - Na szczęście, gada udało się złapać.
Zwierzę zostało oddane pod opiekę herpetologa, znawcy gadów i płazów.
Na co dzień pomagamy mniej egzotycznym zwierzętom
Zmarznięta jaszczurka
- Gdyby nie to, że legwan nieco się wychłodził, raczej trudno byłoby mi go utrzymać w taki sposób jak na zdjęciu - przyznaje Grzegorz Porowiński, herpetolog z Torunia. - Pozwoliłem sobie na to bez użycia sprzętu, bo był on nieco ospały. Powodem była niska temperatura.
Legwany, jak wszystkie gady, są zmiennocieplne i dla ogrzania wylegują się na słońcu. „Smok”, który stracił energię na zwiedzanie toruńskiej Skarpy, chciał się więc w piaskownicy rozgrzać.
Jak się okazało, wyrośnięty legwan uciekł właścicielowi z balkonu.
- Te jaszczurki świetnie się wspinają, więc raczej nie mają problemu z tego rodzaju eskapadami - przyznaje Grzegorz Porowiński.
Zwierzę jeszcze tego samego dnia wróciło do właściciela.
- Środowisko hodowców jest dość małe i wszyscy się znają w Toruniu, dlatego nie było problemu z ustaleniem właściciela - przyznaje Adam Kowalski.
Herpetolog chwali profesjonalizm strażników.
- Straż Miejska jest obecnie wyposażona w świetny sprzęt, aczkolwiek czasem faktycznie potrzebna jest konsultacja z kimś, kto jest wyspecjalizowany w gadach i pajęczakach - mówi Grzegorz Porowiński. - Dzieje się tak tylko w sytuacjach, kiedy trzeba zidentyfikować konkretny gatunek i sprawdzić, na ile jest niebezpieczny. Także w tych szczególnych przypadkach, gdy niezbędna jest pomoc w jego zabezpieczeniu.
Ratują zwierzęta
Przynajmniej dwa zgłoszenia przyjmują codziennie strażnicy z eko-patrolu
- Na co dzień pomagamy mniej egzotycznym zwierzętom - mówi Adam Kowalski ze Straży Miejskiej w Toruniu. - Zajmujemy się głównie ptakami: gołębie, sroki, sikorski, pustułki, ale też ssakami: jeżami, sarnami, dzikami, psami, czy kotami.
W czerwcu dyżurny Straży Miejskiej przyjął 72 zgłoszenia z prośbą o podjęcie interwencji względem zwierząt. Dzięki działaniom eko-patrolu udało się pomóc 82 zwierzętom. Najczęściej strażnicy byli wzywani do ptaków - 71 (gołębie, kaczki, kawki, dzięcioły, sikorki, sroki, rudziki, wrony, wróble, pustułka), ssaków - 10 (kuna, nietoperz, jeże, psy, koty, lis) oraz owadów, do usunięcia gniazda pszczół.
W przeszłości strażnicy pomagali niecodziennym zwierzętom. Przy ul. Czarlińskiego chodził sobie żółw stepowy. Funkcjonariusze zabrali go do swojej siedziby, a następnego dnia zgłosiła się zrozpaczona właścicielka zwierzęcia, która twierdziła, że żółw uciekł jej z ogrodu.
W lipcu ubiegłego roku w środku nocy municypalnych postawił na nogi mały kangur, który biegał na ul. Broniewskiego. Sympatyczny torbacz zwiał z mini zoo w Górsku. Uciekł korzystając z chwili nieuwagi pracownika, który akurat otworzył klatkę.
Również w lipcu ub. roku na ulicy Kociewskiej wąż miał zaatakować pracownika ochrony. Na miejscu strażnik znalazł pod fotelem metrowego zaskrońca. Z uwagi na to, że wąż nie jest jadowity został odłowiony i wypuszczony w pobliskim lesie.
Kilka dni temu na ul. Bydgoskiej mieszkańcy znaleźli rannego jeża. Na miejscu kobieta przekazała strażnikom młodego osobnika. Zwierzę miało na grzbiecie mocno krwawiącą ranę i było osłabione. Municypalni przewieźli jeża do Lecznicy Weterynaryjnej w Toruniu. Strażnicy już odebrali zwierzątko z kliniki. Dojdzie do siebie w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Dzikich w Kobylarni.
Paweł Kędzia
Tylko w czerwcu eko-patrol przyjął 72 zgłoszenia i pomógł 82 zwierzętom. Niektóre z nich znajdują się pod ochroną. W przeszłości strażnicy pomagali m.in. kangurowi, czy żółwiowi stepowemu.
Bez pomyłki
To ważne, żeby zidentyfikować gatunek. Pomylenie legwana, na przykład z waranem mogło by się okazać tragiczne w skutkach.
- U waranów występuje problem pogryzień ze względu na fakt, że żywią się one padliną. Rozkładające się mięso jest pożywką dla bakterii, które powodują zakażanie i utrudniają zabliźnianie się ran - tłumaczy herpetolog z Torunia. - Legwany są natomiast jaszczurkami roślinożernymi, jednak potrafią się bronić. Mają silne łapy i długie pazury oraz szereg dość ostrych zębów. Na szczęście jaszczurki te znacząco ostrzegają, że nie chcą być nieniepokojone, a pierwszym odruchem obronnym jest zwykle uderzenie z ogona, które mimo iż nieprzyjemne, nie jest dla człowieka niebezpieczne. Jedynie lekceważenie tych ostrzeżeń oraz nieumiejętne łapanie zwierzęcia mogłoby doprowadzić do jakichś obrażeń. Tak jak z głaskaniem broniącego się psa. Kto podkłada pod pysk rękę warczącemu psu?
W swojej karierze Grzegorz Porowiński był wzywany do wielu różnych interwencji, ale do dzisiaj wspomina szczególnie jeden przypadek.
- Jeden z najfajniejszych z jakimi miałem do czynienia, to siedlisko zaskrońców, które zostało niechcący naruszone, pojechaliśmy zabezpieczyć węże i była ich tam naprawdę cała masa! - mówi.