Smród pasażera w autobusie to nie wykroczenie
- Dlaczego tolerujemy to, że ktoś nie płaci za przejazd, a swoim zapachem terroryzuje cały autobus? - pyta Kamil, bydgoski student i pasażer MZK.
- Jeżdżę co dzień na uczelnię komunikacją miejską. Kilka razy w tygodniu mam „przyjemność” jechać z żulem, który nie dość że jest pijany, to śmierdzi na kilometr - mówi Kamil, student UKW. - Facet wchodzi sobie do autobusu, a wokół niego momentalnie robi się pusto. Gryzący w nos smród przewala się przez autobus, ale gość ma to po prostu gdzieś. Kierowca nie reaguje, choć widzi, że tak „pasażer” albo grupa wsiadają na przystanku. Często tak facet jest brudny, nie zauważył nawet, że się zmoczył. Na jego miejscu potem ktoś siada, to obrzydliwe. Nie mówię już o tym, że gdy do autobusu wpada kontrola, jakoś nigdy nie żądają od takiego delikwenta pokazania Bydgoskiej Karty Miejskiej. Może to nie jest zbyt humanitarne, ale uważam, że takie osoby powinny być wywalane z autobusów i tramwajów tak szybko jak to możliwe. Nie mam ochoty śmierdzieć potem przez pół dnia, bo miałem nieprzyjemność jechać w jednym składzie z takim trollem, który podróżuje od pętli do pętli. Takie osoby mają możliwość wykąpania się i dostania ciuchów w naszych miejskich placówkach, nie robią tego, bo nie chcą, wola chodzić cały czas pijane. A ja nie chcę ich towarzystwa, autobus to nie noclegownia - kończy Kamil.
Dla Miejskich Zakładów Komunikacji przewóz osób z higieną na bakier to również koszty. Nie chodzi nawet o to, że bezdomni nie płacą za przejazd. Gdy go jednak zabrudzą, taki autobus czy tramwaj, musi zjechać do zajezdni na czyszczenie. Poprosiliśmy MZK o informacje, w jak sposób i czy w ogóle radzą sobie z problemem pasażerów, którzy mają ewidentny problem z higieną, odpowiedzi jeszcze nie otrzymaliśmy.
To uderza w godność
Podobne kłopoty jakie mamy w Bydgoszczy są w każdym mieście i w każdym nie bardzo wiadomo, jak je rozwiązać. Dość radykalnie do tematu podeszła Warszawa, gdzie tamtejszy Zarząd Transportu Miejskiego wpisał w regulamin przewozów zastrzeżenie, że można wyprosić z pojazdu osoby „zagrażających bezpieczeństwu, porządkowi lub narażających współpasażerów na dyskomfort z powodu braku zachowania elementarnej higieny”.
Ten zapis nie spodobał się niektórym mieszkańcom stolicy, którzy uznali go za dyskryminujący. Może i ich niezadowolenie można byłoby zignorować gdyby nie fakt, że nie spodobał się również rzecznikowi Praw Obywatelskich. Po jego interwencji i wskazaniu, że zapis narusza godność osoby ludzkiej - mimo odwołań do sądów administracyjnych - Zarząd Transportu Miejskiego zapis z regulaminu przewozów usunął.
Smród i coś jeszcze
- Podejmujemy wiele interwencji wiązanych z osobami bezdomnymi. Regularnie patrolujemy również miejsca, w których przebywają, szczególnie intensywnie robimy to zimą. Interwencje w komunikacji miejskiej dotyczą jednak zwykle spraw związanych z łamaniem prawa, na przykład awanturami - podkreśla podkomisarz Lidia Kowalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Przewoźnicy próbują uzasadniać usuwanie dokuczliwych bezdomnych z komunikacji, wpisując w regulaminy przewozów punkty mówiące o tym, że osoby uciążliwe dla podróżnych czy niepłacące za przejazd mogą być usunięte ze środka transportowego, chyba że naruszałoby to zasady współżycia społecznego. Niekiedy powołują się na zapisy Prawa przewozowego, w którym znaleźć można zapisy mówiące o tym, że „osoby zagrażające bezpieczeństwu lub porządkowi w transporcie mogą być niedopuszczone do przewozu lub usunięte ze środka transportowego”.
W granicach prawa
- Straż Miejska musi działać w ramach swoich ustawowych kompetencji. Gdybyśmy interweniowali wobec osób, które nieprzyjemnie pachną, moglibyśmy spotkać się z zarzutem o ich przekroczenie. Sama nieprzyjemna woń nie jest wykroczeniem - podkreśla Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Regulaminy przewozów nie są elementami prawa powszechnego jak ustawy, rozporządzenia czy uchwały rady miasta. Gdyby tak było, musielibyśmy na przykład reagować na każde złamanie przepisów ustalanych w wewnętrznych regulaminach każdej wspólnoty mieszkaniowej.
Rzecznik podkreśla, że interwencje w środkach komunikacji miejskiej są możliwe i się zdarzają, wbrew pozorom dość często, ale dotyczą nie samego faktu uprzykrzania ludziom życia swoim smrodem, a towarzyszącym mu innym zdarzeniem. Interwencje będzie więc zasadna wtedy, gdy w autobusie czy tramwaju taka osoba spożywa alkohol czy się awanturuje. Interwencja może być też podjęta, gdy nastąpi zagrożenie bezpieczeństwa. Takim zagrożeniem może być stan upojenia alkoholowego pasażera, bo zagrażać może również jego życiu.
Cytat
Straż Miejska musi działać w ramach swoich ustawowych kompetencji i nie może ich przekraczać
Arkadiusz Bereszyński, rzecznik SM