Sokół Łańcut ma za sobą rewelacyjną rundę i jest liderem tabeli
- Odkąd jesteśmy w pierwszej lidze, czyli od 13 lat, nie było sytuacji, żebyśmy liderowali po pierwszej rundzie - mówi Dariusz Kaszowski, trener Sokoła. Łańcucianie mają na koncie 28 punktów, co oznacza, że wygrali 13 z 15 meczów.
Sokół latem dokonał w składzie małej rewolucji kadrowej (5 nowych), ale Kaszowski ma to do siebie, że rzadko myli się w swoich wyborach.
- Poza Marcinem Sroką, który jest uznaną marką, pozyskaliśmy zawodników, którzy w poprzednich zespołach nie odgrywali czołowych ról. Tym bardziej cieszy nasz wynik. Ograliśmy wszystkie najmocniejsze zespoły w stawce - podkreśla szkoleniowiec łańcuckiej drużyny.
Nowi wpasowali się w zespół, poczuli klimat szatni.
– Marcin Sroka mówi, że tak fajną atmosferę spotkał tylko raz, na początku swojej kariery w Ostrowie – zaznacza trener lidera.
Stara gwardia też trzymała fason na boisku. Maciej Klima w wielu meczach notował double-double, często grał jak z nut.
- Gra sezon życia. Świetnie punktuje, jest najlepszy w lidze w zbiórkach i najlepszy, jeśli chodzi o eval. Powody? Może to, że dzieci podrosły, poszły do przedszkola i Maciek ma więcej czasu dla siebie - mówi Kaszowski.
Na rozegraniu daje radę 20-letni Marek Zywert, choć pierwszy raz w życiu dowodzi zespołem na tym poziomie.
– Marek wywalczył sobie miejsce w piątce. Są młodsi rozgrywający w lidze, ale jeśli brać pod uwagę tych, którzy wychodzą na plac w pierwszej piątce Marek jest najmłodszy. Dostaje wiele minut, zbiera bezcenne doświadczenie i ma wszelkie dane ku temu, aby stawać się coraz lepszym. Były mecze, po których gratulowałem mu tego, co pokazał na boisku - zapewnia coach Sokoła.
Siłą Sokoła jest fakt, iż nie opiera gry tylko na wyżej wymienionych graczach. Alan Czujkowski czy Jerzy Koszuta (bardzo dobry grudzień) też bywali bohaterami poszczególnych spotkań.
- Zawodnicy fajnie się uzupełniają. Rywalom nie wystarczy zwrócić uwagę na dwóch koszykarzy Sokoła. W każdej chwili ktoś inny może pociągnąć wynik. A w nowym roku nasza siła powinna jeszcze wzrosnąć w tym elemencie. Wkrótce do dawnej dyspozycji wróci Rafał Kulikowski, któremu sytuację komplikowały kłopoty zdrowotne. Krzysiek Krajewski, gdy tylko zagra dobry mecz, też się przełamie - mówi trener drużyny.
Lider w pokonanym polu pozostawił m. in. typowane do walki o najwyższe cele Legię Warszawa, GTK Gliwice, GKS Tychy czy Spójnię Stargard Szczeciński.
– Spójnia najmocniej na nas naciskała. To ciekawa drużyna, bo w trakcie meczów potrafi długo przegrywać, nawet wysoko, ale często ma niesamowitą ostatnią kwartę. Ratuje wtedy mecz. Niewiele brakowało, żeby w pojedynku w Łańcucie wykręciła podobny numer. Dopadła nas w ostatnich minutach, ale w dogrywce mieliśmy jednak trochę więcej argumentów – wspomina trener lidera tabeli.
W rundzie rewanżowej Sokół będzie miał więcej meczów u siebie, niż na wyjeździe. W gorącej, łańcuckiej hali podejmie m.in. Legię Warszawa (3. miejsce), GTK Gliwice (4).
– Trzeba zaznaczyć, że okres transferowy trwa do 15 stycznia, a konkurencja nie śpi. Doszło do pewnych roszad w Tychach, inni też szukają sposobu na zwiększenie swej siły. Lekko nie będzie, ale moim zdaniem my też będziemy silniejsi. Jesteśmy liderem, chwalę zespół, bo jest za co, ale z drugiej strony chyba w żadnym meczu nie pokazaliśmy jeszcze stu procent możliwości. Było dobrze, ale nie miażdżyliśmy przeciwników, a niektórzy potrafili nam napsuć krwi – uważa trener Sokoła.
To prawda. Samozadowolenie liderowi nie grozi. Tym bardziej, że na pożegnanie roku w Radomiu dostał prztyczka w nos.
- Ten mecz i porażka z Notecią u siebie były wpadkami, ale potrzebnymi. Pokazały, że mamy sporo do poprawy. Jestem jednak pewien, że możemy grać jeszcze lepiej - dodał Kaszowski.
Sokoły wróciły właśnie do treningów. Dostaną wolne na Sylwestra i Nowy Rok, a potem wracają do pracy. Na otwarcie rundy zagrają dwa razy z rzędu w swojej hali. Najpierw z nieobliczalnym Zniczem Basket Pruszków, a potem z mocnym sportowo i finansowo GTK Gliwice.
A propos budżetów. Nasz klub nie zajmuje (i nigdy nie zajmował) pierwszego miejsca w lidze, jeśli chodzi o jego wielkość. Ale czyni starania, aby dystans na tym polu do konkurencji malał.
– Należności wypłacamy na bieżąco i przy okazji dziękuję wszystkim sponsorom, którzy nas wspierali w starym roku i będą pomagać w nowym. Szukamy oczywiście możliwości zwiększenia środków. Czeka mnie niedługo ważna rozmowa w tej sprawie. Oby dała pozytywny skutek – mówi Kaszowski, którego przez kilka dni w trenerskiej pracy na treningach wyręczać będzie Mateusz Leja, asystent.
Pierwszy coach jest w tej chwili w Koninie, gdzie reprezentacja Under ‘15 gra turniej z Czechami, Słowacją i Węgrami. Jak wiadomo, playmakerem w naszej ekipie jest Mateusz Kaszowski, syn trenera „sokołów”.
– Pod koniec tygodnia wracam do Łańcuta. Sylwestra spędzę raczej w domu, a potem zabawa w lidze zacznie się na nowo – zaznacza szkoleniowiec łańcucian, który w czasie świąt złapał lekkie przeziębienie.
W Nowym Roku Sokół zamierza bronić pozycji w tabeli, aby mieć najlepszą pozycję wyjściową przed fazą play off. Trener łańcucian przesądny nie jest i ma nadzieję, że w 13 sezonie na zapleczu ekstraklasy jego armada skutecznie powalczy o najwyższy cel, czyli o historyczny awans do PLK.
- Rywale słabi nie są, ale mamy prawo stawiać poprzeczkę najwyżej, jak to możliwe. Drużyna jest ciekawa, z potencjałem, a w szatni wszystko gra. Może właśnie ten 13 sezon w 1 lidze okaże się najbardziej radosny – kończy Kaszowski.