Sokółka. Handlują fajkami pod okiem kamer. Służby bezradne
Nielegalny proceder w samym sercu Sokółki kwitnie od lat. Policjanci rozkładają ręce. Przestępców bowiem chroni... nasze prawo
Nawet kilkadziesiąt miliardów złotych. Tyle co roku traci skarb państwa z powodu handlu towarami, pochodzącymi z przemytu. Wydawać by się mogło, że tak poważny problem powinien spotkać się ze zdecydowaną reakcją władz i podległych im służb. Tymczasem jest zupełnie inaczej...
Sokółka. Ścisłe centrum miasteczka. Okolice jednego z supermarketów. To miejsce doskonale znane palaczom, którzy nie lubią przepłacać. Od lat można tutaj kupić papierosy. Niezmiennie od tych samych osób. W doskonałych cenach. Tylko, że bez polskich znaków skarbowych.
- U mnie masz pełen wybór. Niebieskie, czerwone. Jakie tylko chcesz - zapewnia mnie jeden z mężczyzn, którego spotykam na parkingu przy jednym z sokólskich sklepów. Zachowuje się zupełnie swobodnie.Towarzyszący mu koledzy też. Tak, jak gdyby to co właśnie mi proponują, było całkowicie legalne. Nic dziwnego. Z moich ustaleń wynika, że zajmują się tym od wielu lat.
Mają kontakty za wschodnią granicą. Z pomocą pośredników sprowadzają z Białorusi spore ilości papierosów.
- Potrzebujesz nieco więcej towaru? Żaden problem. Mogę ściągnąć dla ciebie nawet kilka wagonów (kartonów, przyp. red.). Przyjdziesz do mnie, dogadamy się i załatwimy „od ręki” - proponuje jeden z nich.
Kiedy odchodzę, podjeżdża samochód. Mój rozmówca natychmiast do niego podchodzi. Widać, że wewnątrz znajdują się jego dobrzy znajomi.
- To ile dzisiaj dla ciebie będzie? - pyta pasażera pojazdu.
- Dwa - odpowiada krótko mężczyzna.
Handlarz na moment znika. Jego koledzy cały czas mnie obserwują. Aby nie wzbudzać podejrzeń, oddalam się. Jednak najprawdopodobniej po chwili transakcja jest już sfinalizowana.
Przemycane papierosy można też kupić w rejonie skrzyżowania ulic Piłsudskiego i Ściegiennego. Handlarze nie chcąc wzbudzać podejrzeń, niejednokrotnie muszą wykazywać się sporą kreatywnością. Reklamówki z kontrabandą ukrywają w koronach drzew, a zimą w otworach, wydrążonych wewnątrz śnieżnych zasp.
Kolejne dostawy nielegalnego towaru przywożą niepozorne samochody osobowe. Najczęściej na białoruskich numerach rejestracyjnych. Kontrabanda jest zazwyczaj rozpakowywana na oczach przechodniów.
Nie mogę zrozumieć, jak to jest możliwe. Przecież cały proceder odbywa się w ciągu dnia, w samym centrum miasta. O wyjaśnienia proszę komendanta sokólskiej policji.
- Problem handlu papierosami bez polskich znaków akcyzy jest obecny w naszym mieście. Mam tego pełną świadomość - przyznaje otwarcie insp. Krzysztof Mróz, szef miejscowych mundurowych.
- Ale przecież wszyscy wiedzą, kto i gdzie to robi. Dlaczego nie możecie sobie z tym poradzić? - pytam zdziwiony.
- Regularnie odwiedzamy miejsce, o którym pan mówi. Legitymujemy te osoby oraz konfiskujemy kontrabandę. Problem polega na tym, że ilość zabezpieczonych nielegalnych papierosów nie pozwala na postawienie tym osobom zarzutu przestępstwa skarbowego. Opłacają grzywnę i z powrotem wracają do handlowania. Nic na to nie poradzimy - stwierdza policjant.
Okazuje się, że zarówno przemytnicy, jak i handlarze, wykorzystują luki w polskim prawie.
- Na granicy polsko-białoruskiej obserwujemy od lat tzw. drobny przemyt. Z reguły przemytnicy próbują wwieźć po kilka, kilkanaście kartonów papierosów - tłumaczy mł. asp. Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej (do marca - Służby Celnej) w Białymstoku.
Zgodnie z obowiązującym kodeksem karnym skarbowym przemycanie kontrabandy o takiej wartości jest tylko wykroczeniem, za które grozi grzywna oraz przepadek nielegalnego towaru.
Udało mi się dotrzeć do osoby związanej ze środowiskiem przemytników.
- Towar chowa się w różne miejsca samochodu. Czasem znajdują, a, jak ma się trochę szczęścia, to nie. Wiadomo, trzeba mieć też układy z celnikami i pogranicznikami. Jak wiesz, że mogą coś wywęszyć, to można do dokumentów parę banknotów dołożyć. Z reguły zawsze pomaga - opowiada otwarcie mężczyzna.
Z informacji, jakie uzyskałem od rzecznika IAZ w Białymstoku wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat w szeregach funkcjonariuszy podlaskiej służby celnej odnotowano tylko jeden przypadek o charakterze korupcyjnym.
- W 2016 roku w Podlaskim Oddziale Straży granicznej pięć razy próbowano wręczyć łapówkę funkcjonariuszom - informuje mjr Katarzyna Zdanowicz, rzecznik prasowy POSG.
Pytam o przypadki przyjęcia łapówki przez strażników w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
- W ostatnim roku takiego przypadku nie było. Nie mam danych za okres, o który pan pyta - odpowiada Zdanowicz.