Solaris nie wstrzymuje produkcji z powodu koronawirusa. „Pracujemy, ale się boimy" - mówią związkowcy
Mimo zagrożenia koronawirusem produkcja w fabryce Solarisa trwa nieprzerwanie. Związkowcy uważają, że to narażanie ich na nadmierne ryzyko. Zarząd zapewnia, że robi wszystko, by chronić zdrowie załogi. Konflikt płacowy zszedł na dalszy plan.
Trwający od jesieni zeszłego roku spór płacowy w Solarisie, który 29 lutego doprowadził do strajku ostrzegawczego na razie odszedł na dalszy plan. Epidemia koronawirusa sprawiła, że najważniejszą troską związkowców stało się zdrowie pracujących tam ludzi. Produkcja trwa, ale pracownicy są pełni obaw.
- Wiadomo, że produkcji nie da się realizować zdalnie. Chodzimy do pracy, ale z poczuciem, że narażamy zdrowie swoje i swoich bliskich
- mówi Wojciech Jasiński z OPZZ Konfederacja Pracy. - W hali produkcyjnej na raz jest kilkaset osób. Trudno tu mówić o bezpieczeństwie - podkreśla.
Mateusz Figaszewski, pełnomocnik zarządu firmy ds. rozwoju e-mobilności i PR zapewnia, że zdrowie pracowników jest obecnie najważniejsze.
- Już od wielu dni wprowadziliśmy i wprowadzamy możliwe i dostępne środki prewencyjne, jak na przykład pomiar temperatury dla wszystkich osób wchodzących na teren zakładu, ogromną liczbę dystrybutorów z płynem dezynfekującym, rękawiczki ochronne, ograniczanie wszystkich spotkań produkcyjnych do niezbędnego minimum, dezynfekcję szatni i innych przestrzeni. Zdrowie pracowników jest na pierwszym miejscu wszystkich tych działań - mówi.
Związkowcy twierdzą, że działania ochronne mają szereg słabych punktów - od psujących się termometrów po sposób organizacji pracy.
- Płyny dezynfekcyjne z powodu problemów z dozownikami pojawiły się z opóźnieniem Przy punkcie pomiaru temperatury panuje tłok. Zdarzyło się, że gdy zepsuł się termometr, część osób wchodziła do zakładu bez zmierzonej temperatury
- wylicza Jasiński. - Pracę mamy zorganizowaną tak, że wszyscy jednocześnie wychodzimy na przerwę. Nie sposób wtedy uniknąć tłoku choćby w łazienkach. Często wiele osób używa tych samych narzędzi, które przecież nie są sterylizowane. Rękawiczki, których używamy, nie są jednorazowe. Po pracy każdy odkłada je do skrzynki z narzędziami. Odczytano nam list, w którym zarząd napisał, że produkcja będzie trwała tak długo, jak to będzie bezpieczne. Naszym zdaniem już nie jest. Czujemy się mniej ważni niż wynik ekonomiczny firmy - dodaje.
Oliwy do ognia dolewa fakt, że nie doszło do podpisania porozumienia płacowego w toczącym się od jesieni sporze.
- W obecnej sytuacji uzgodnione zmiany wynagrodzeń nie mogą zostać wdrożone. Póki co utrzymujemy ciągłość produkcji, choć ten proces jest bardzo trudny przez zakłócenia w dostawach komponentów i niemożliwość dostawy gotowych produktów do wszystkich klientów. Ponadto absencja pracowników produkcyjnych jest znacząca
- twierdzi Figaszewski. - Jakie skutki ta epidemia przyniesie dla naszej firmy, ale też całej gospodarki, trudno dzisiaj ostatecznie przewidywać. Opracowujemy różne scenariusze. Rozmowy płacowe zostaną wznowione, gdy sytuacja epidemii zostanie opanowana. Wtedy ustalimy realny termin wdrożenia podwyżek wynagrodzeń zasadniczych- informuje.
Według związkowców z Konfederacji Pracy i „Solidarności” to nie tylko kwestia terminu.
- Zarząd chciał porozumienia co do kwot, ale bez terminu wejścia podwyżek w życie lub zakończenia mediacji. Nie zgodziliśmy się na to. Kiedy sytuacja się uspokoi wrócimy do rozmów. - podkreśla Wojciech Jasiński.