Sołectwo ciasne, ale własne!
Od kilku miesięcy w gminie Bytom Odrzański funkcjonuje nowe, mikroskopijne sołectwo skupiające przysiółek Sobolice i osadę Kropiwnik. W sumie mieszka tam niespełna 50 osób!
Sobolice od Bytomia Odrzańskiego dzieli jakieś pięć kilometrów. Drogę prowadzącą do tej mikroskopijnej wsi (a właściwie przysiółka) trudno określić mianem jednej z ważniejszych. Ruch jest tu niewielki, bo i nie dojedziemy tędy do żadnej z większych miejscowości.
Tuż przed ścianą gęstego i malowniczego lasu podróżnych wita tabliczka informująca, że oto wjechaliśmy do Sobolic... Gdy drzewa nieco się przerzedzają, można dostrzec wśród nich ruiny pałacu splądrowanego i spalonego po II wojnie światowej. Dopiero później wyłaniają się pierwsze zabudowania wsi.
Parkujemy przy wiacie przystankowej, gdzie spotykamy młodego chłopaka, Emila. Ten, ku naszemu zaskoczeniu twierdzi, że za nic nie chciałby przeprowadzić się do miasta. Bardziej podoba mu się na wsi.
Skąd pomysł na nowe sołectwo? Małe Sobolice nigdy nie były w stanie przegłosować większego Bodzowa zarówno w kwestii wyboru sołtysa, jak i podziału pieniędzy z funduszu sołeckiego. I właśnie dlatego doszło do małego rozłamu. Urszula Kozłowska, będąca na stanowisku sołtysa od lutego, nie kryje zadowolenia z takiego obrotu spraw. - Już od jakiegoś czasu nam się to marzyło. Teraz tak się akurat złożyło korzystnie, zmobilizowaliśmy się, do gminy poszedł wniosek, burmistrz był za... no i się udało - wyjaśnia. - Co do funduszu sołeckiego, to tak nam w gminie policzyli, że dostaniemy ok. 2,4 - 2,5 tys. zł. Na razie nie mamy sprecyzowanych planów na co te pieniądze wydać - mówi. - Jeszcze się nie orientowałam, ale chyba trudno będzie o mniejsze sołectwo w województwie czy nawet w Polsce - śmieje się pani sołtys.
Kontynuując nasze zwiedzanie wsi trafiamy na ładny, ceglany budynek okraszony datą: 1905. - Tu mieszkała kiedyś służba pałacowa - wyjaśnia obecna lokatorka, Grażyna Tyterycz. - A ilu tu w sumie jest mieszkańców? - Nie wiem, musiałabym policzyć! - śmieje się. - Ale jedni są zameldowani, inni mieszkają na stałe w Głogowie. Różnie bywa - tłumaczy. - Mój syn też mieszka w Głogowie, ale bez przerwy tutaj przyjeżdża. I nic dziwnego! Okolica spokojna, sympatyczna wieś. Jest ładnie, jest pięknie. Świeże powietrze... - zachwala pani Grażyna. - O, a tam się jedna pani będzie budowała - wskazuje na wydzieloną działkę.
Choć pani sołtys jeszcze nie wie, na co wydać pieniądze z funduszu sołeckiego, garstka mieszkańców ma już swoje propozycje. A to wiata, a to stoliczki... - Krzyż musimy zmienić! - wykrzykuje koszący trawę Bogusław Mazurek. On też jest zadowolony z „niepodległości”. - Wcześniej Bodzów rządził! I zabierał wszystkie nasze pieniądze. A teraz sami sobie będziemy rządzić! - kwituje.