Śp. Witold Pyrkosz, czyli Lucjan z "M jak miłość", mieszkał kiedyś koło Radomyśla nad Sanem
Nieduży Pniów k. Radomyśla nad Sanem był rodzinną miejscowością taty Witolda Pyrkosza. Tak, tak, tego sławnego aktora. On sam też tam kiedyś mieszkał.
Na obrzeżach Podkarpacia, w pow. stalowowolskim, leży Pniów. Przed wiekami miał status miejski, dzisiaj jest małą (ok. 300 mieszkańców), ale malowniczą miejscowością. To właśnie tutaj miał krewnych zmarły w 2017 roku Witold Pyrkosz. O tym, że był aktorem, wiedzą prawie wszyscy. Role kaprala Wichury w „Czterech pancernych i psie”, Pyzdry w „Janosiku” czy Mostowiaka w „M jak miłość” zapewniły mu ogromną popularność i nieformalny tytuł „króla polskich seriali”.
Urodzony w 1926 r. w Krasnymstawie, wczesne lata przeżył głównie we Lwowie, skąd pochodzili jego bliscy ze strony matki. Ojciec, Henryk - z zawodu inżynier agronom - przed wojną pomieszkiwał i pracował w różnych majątkach ziemskich. W swoim czasie należał do Orląt Lwowskich. Kiedy zaczęła się druga wojna i gruchnęła wieść, że do Lwowa wejdą Sowieci, Henryk Pyrkosz miał świadomość, że będzie „wrogim elementem” i że grozi mu więzienie. Później faktycznie szukali go ludzie z NKWD. Wtedy jednak Henryka Pyrkosza nie było już we Lwowie. Ponieważ kiedyś mieszkał w Katowicach, a te po wybuchu wojny przyłączono do III Rzeszy, władze niemieckie uznały go za swojego obywatela i transportem wysłały do Generalnej Guberni.
W Pniowie uważali się za elitę
Inżynier z synem Witoldem skierowali swoje kroki do Pniowa, rodzinnej miejscowości Henryka Pyrkosza. Żyła tam jeszcze matka Henryka.
„Była już wtedy starowinką i miała kłopoty z chodzeniem, ale jak złapała siekierę, to rąbała drewno, aż wióry szły!” - wspomina swoją babcię Witold Pyrkosz na kartach książki „Podwójnie urodzony”, która ukazała się w 2009 roku.
Przy dróżce biegnącej wzdłuż obwałowania przeciwpowodziowego (Pniów bywał zalewany przez San), nieopodal przeprawy promowej stoi dom, w którym mieszka Eugenia Dyl. Była sąsiadką Pyrkoszów.
- Dzielił nas tylko jeden dom - tłumaczy. - Babcia moja kolegowała się z panią Pyrkoszową (babką Witolda Pyrkosza - dop. CK), chodziłam tam jako mała dziewczynka. Męża pani Pyrkoszowej nie znałam. Mogę powiedzieć, że oni uważali się za lepszych we wsi, za elitę. Mieli służącego. Często odbywała się tam gościna. Na te przyjęcia przychodzili księża, nauczyciele.
Babka Witolda Pyrkosza zmarła jeszcze w latach wojny. Eugenia Dyl pamięta jej pogrzeb.
- Był śnieg, mróz, trumnę położono na saniach i przez pola zawieziono do kościoła - opowiada. - Niemcy wtedy robili łapankę, palili domy we wsi, to ludzie bali się iść na cmentarz. Mało osób przyszło na ten pogrzeb, była wśród nich moja babcia. Pani Pyrkoszowej nie miał kto zrobić nagrobka, potem grób przekopano i dziś już go nie ma.
Niezapomniane smakołyki
We wspomnianej książce aktor napomknął też o swoich kuzynach. Żadnych personaliów nie podał, ale mógł mieć na myśli m.in. Medarda i Wiesława - synów siostry ojca, Walerii.
„Razem młóciliśmy zboże cepami. To było takie typowo polskie gospodarstwo, niewielkie, samowystarczalne. Sześć mórg, klacz, krowa, świnie. Ciężka praca. Do dziś pamiętam jednak smak ogórków oraz pomidorów zerwanych prosto z krzaka, dojrzewających na słońcu. To było coś wspaniałego, niezapomnianego” - wspominał Witold Pyrkosz.
Dziadkowie artysty, pochodzący z Pniowa, mieli minimum czworo dzieci. Poza Walerią i Henrykiem wiemy o dwóch siostrach: Katarzynie oraz Hannie. Możliwe jednak, że rodzeństwo było bardziej liczne.
W przywołanej już książce Witold Pyrkosz tak mówił o ciotce Hani: „To była prawdziwa dama, kobieta wykształcona. Kiedyś, jeszcze przed wojną, odwiedziła nas we Lwowie. Tam był piec węglowy, który grzał wodę do kąpieli w takim baniaku, a z drugiej strony było okienko. Przez to okienko podglądałem ją, jak się myła, i spadłem z krzesła. Oczywiście huk był okropny i Hania wszystko słyszała. Jak wyszła z kąpieli, już w szlafroku, to przyszła do kuchni, gdzie siedziałem, i powiedziała: >>I co, pamiętasz, jak wyglądam, jak jestem nieubrana?<<. Nie zrobiła mi żadnej awantury. Bardzo kulturalnie zwróciła mi uwagę”.
Eugenia Dyl najlepiej zapamiętała inną, wymienioną już ciotkę Witolda - Walerię, po mężu Celek. - Ten mąż od niej odszedł - mówi pani Eugenia. - Jak zawitał w te strony, sprzedawał we wsi obrazy świętych. Poznał Walerkę, ożenił się z nią, ale do pracy na gospodarstwie miał dwie lewe ręce. Celkowa miała gospodarkę na swojej głowie. Strasznie się męczyła, prosiła o pożyczki...
- Oni mieszkali w domu murowanym, tylko nie całkiem wykończonym - kontynuuje Eugenia Dyl. - Za okupacji, jak Niemcy stali za Sanem, zniszczyli im ten dom z jakiegoś działa czy innej broni. Potem dom już nie został odbudowany... Biedna Walerka nie dawała sobie z tym wszystkim rady, sprzedała pole i przeniosła się do Niska.
Na dawnej posesji Pyrkoszów stoi dziś dom Doroty i Henryka Foltarzów.
- Ojciec pana Henryka, nieżyjący już Bolesław Foltarz, był niewiele starszy od Witolda Pyrkosza. Opowiadał, że w młodych latach razem się bawili - przekazuje sołtys Pniowa Bogdan Oszust. - Bolesław Foltarz prowadził zapiski, takie jakby kroniki. Można by tam pewnie znaleźć wiadomości o rodzinie Pyrkoszów, niestety jest problem z dotarciem do tych źródeł - dodaje sołtys.
„Pyrkosz, pyrkosz i nie jedziesz”
W Pniowie i okolicy nazwisko Pyrkosz i dziś występuje. Np. wójt Radomyśla nad Sanem nazywa się Jan Pyrkosz. - I pochodzi z Pniowa - podkreśla Bogdan Oszust.
Członkinią rodu, z którego wywodził się rozchwytywany za życia aktor, jest Lucyna Pyrkosz, mieszkanka leżącego po drugiej stronie Sanu sołectwa Wrzawy.
- Mój dziadek, Michał, to było trzecie pokolenie Pyrkoszów na tym terenie - wyjaśnia. - Pierwszy był Jan Pyrkosz, powstaniec styczniowy. Roznosił wici o wybuchu powstania. Został ranny, tu go opatrzono i tutaj został. Ożenił się z dziewczyną, której rodzina mu pomogła.
- Wiem, że Witold Pyrkosz w naszych stronach przyjaźnił się z nieco starszą od siebie kuzynką, która po mężu nosiła nazwisko Pietruszka - kontynuuje pani Lucyna. - Mój tata powtarzał: on z Helenką najbardziej lubił spędzać czas. Chyba gdzieś w latach 60. aktor gościł u nas w domu. Byłam mała, niewiele pamiętam. Gdyby żył mój ojciec, mógłby coś więcej powiedzieć. Umarł prawie w tym samym czasie co Witold Pyrkosz. Ponoć wśród krewnych tak bywa, że jeden przychodzi po drugiego...
Lucyna Pyrkosz dodaje, że gdy była dzieckiem, rówieśnicy w szkole żartobliwie ją zaczepiali: „Pyrkosz, pyrkosz i nie jedziesz”. Tymi słowami Gustlik (Franciszek Pieczka) w 10. odcinku serialu „Czterej pancerni i pies” robi wymówki Wichurze (Witold Pyrkosz), który ma kłopot z uruchomieniem czołgu. To powiedzonko, jak cały serial, zrobiło furorę.
W Pniowie późniejszy odtwórca roli Franka Wichury być może spędził tylko kilka miesięcy, a najwyżej rok - dwa. Ale w latach 40. Pyrkosz przebywał również w Krośnie i Nisku.