90 lat temu założono w mieście jeden z ładniejszych parków, Ogród Róż. Na parki w Chorzowie często narzekano. Ale inne miasta zazdrościły mu zieleni.
Na starych pocztówkach, chorzowskie parki wyglądają jak z obrazka. Zadbane alejki, rabatki, ładnie ubrani ludzie. Ale w latach międzywojennych bywało z tym różnie. W 1936 roku w “Śląskim Kurierze Porannym” (redakcja gazety znajdowała się w Chorzowie przy ulicy Hajduckiej 15), ukazuje się krytyczny artykuł o parkach, w którym autor zarzuca im brud, nieporządek i brak starań o gości. Pisze:” Inne miasta chciałyby chociaż jeden park posiadać, a nie mają go wcale. Chorzów ma ich kilka, a nie umie o nie zadbać i korzystać z nich w odpowiedni sposób.” Ostre słowa. A co właściwie chodziło?
Gazeta najpierw ocenia Park Hutniczy. Uważa, że nie ma tu gdzie odpocząć, w alejkach nie ma ławek. Jedyne krzesła stoją na placu pośrodku, otoczone “starymi drewnianymi budami”. Przesiaduje tam podejrzane towarzystwo. Plac wygląda smutno, omijają go rodziny, wokół brzydko pachnie. Autor twierdzi, że w parku powinien być przede wszystkim ogród zabaw dla dzieci, które bawią się na pobliskich ulicach.
Park Hutniczy to najstarszy park w mieście, założony jeszcze w latach 1870-72, między obecnymi ulicami Powstańców, Dąbrowskiego, Sobieskiego i Katowicką. Kiedyś był przeznaczony tylko dla hutników, potem dla ludzi niebiednych. W XIX i na początku XX wieku straż parkowa oceniała spacerowiczów po wyglądzie. W Polsce jednak mógł tu już przebywać każdy. Był tu nielubiany staw, który nazywano “stawem samobójców”, ale też kręgielnia i krąg taneczny. Dawni mieszkańcy wspominali, że Park Hutniczy odwiedzano chętnie, może więc ocena “Kuriera” wypada zbyt surowo.
Autor ocenia także park na Górze Wyzwolenia, dawniej Redena. Opinia jest lepsza. Są tutaj ławki pod rozłożystymi drzewami, ale nie ma żadnych kwiatów. - Czy opiekunowie chorzowskich parków nie mają poczucia piękna? Miasto nie ma speców od ogrodów? - zastanawia się gazeta, ubolewając nad brakiem kolorów i wysokimi cenami atrakcji.
Park założono w 1874 roku, na najwyższym wzniesieniu miasta. Stanęła tu elegancka restauracja; w 1935 roku odwiedził ją prezydent Ignacy Mościcki, był też zakład ogrodniczy i szklarnia. Polskie władze postawiły na sport; powstały dwa stadiony, baseny, korty tenisowe, hotel, małe zoo. Ale autor uznaje: ”To dla bogatych. Nic interesującego tu nie znajduję.”
Ocenia także “Rosengarten” przy ulicy Urbanowicza. Wytyka, że “dostęp do skweru jest tragiczny, wiatr i tumany kurzu niosą się na ogród”. Park Róż powstał w latach 1926-30 i uchodził za piękne miejsce. Rosły tu oczywiście róże i inne kwiaty, ale były też dwa zarybione stawy, wiele miejsca dla dzieci. “Kurier” jednak podaje, że panuje tu brzydota. Hm, duże wymagania. Ciekawe, jakby autor dzisiaj ocenił poczucie piękna gospodarzy chorzowskich parków.