Spacerowali zakazanymi trasami puszczy. Tak protestowali przeciw wycince
Aktywiści chodzili z transparentami po zamkniętych ścieżkach Puszczy Białowieskiej. Tak protestowali przeciwko zakazowi wstępu do lasu. I wycince.
Dla nas to katastrofa - mówi Sławomir Droń, przedstawiciel branży turystycznej z Białowieży. - Spróbujmy sobie wyobrazić Białowieżę bez turystyki. Przecież tutaj z turystyki żyje 90 proc. ludzi. Tutaj ludzie już dawno nie żyją z wycinki lasów.
Dlatego przeciwnicy wycinki i wprowadzenia w puszczy zakazu wstępu dla turystów w sobotę ruszyli na spacer. Było ich około 200. I mieli nie lada ochronę. Szli w eskorcie straży leśnej, która w momencie, kiedy spacerowicze złamali zakaz wstępu do lasu, zaczęła wyłapywać z tłumu poszczególne osoby i je spisywać. Teraz grożą im mandaty w wysokości do 500 złotych albo sprawy sądowe.
- Pomimo zakazu na własne oczy przekonaliśmy się o rabunku i masakrze drzew, jakie dokonują się w Puszczy Białowieskiej. To początek walki - napisał na Facebooku Piotr Kempisty z Instytutu Działań Miejskich w Białymstoku.
Na dowód masakry Fundacja Dzika Polska pokazuje w internecie film. Ogromna maszyna tnie wielkie drzewa. Z podpisu wynika, że może ich w ciągu dnia wyciąć dwieście. To tyle, ile sprawna ekipa pilarzy przez miesiąc. A takich maszyn w puszczy ma być więcej.
Ale nie wszystkim polityka ministra środowiska Jana Szyszki w Puszczy Białowieskiej nie odpowiada. Na trasie przemarszu pojawiła się grupa z transparentami (m.in. „Szyszko = równowaga w lesie i przyrodzie” czy „Walcz z kornikiem, nie leśnikiem”) i biało-czerwonymi flagami. Oni twierdzili, że program wprowadzany przez ministerstwo, to jedyny ratunek dla drzew niszczonych przez korniki.
W ubiegły czwartek na taką kontrdemonstrację zapraszała okolicznych mieszkańców Narodowa Hajnówka. Na Facebooku jej członkowie napisali: Ekolodzy blokują pracę ludziom którzy walczą z kornikiem! Mieszkańcy mogą iść i wyrazić swoje zdanie na temat ich działalności!